Dziękujemy Bogu za uzdrowienie córki i cieszymy się życiem
Przez cały pobyt w szpitalu odmówiłam w sumie cztery Nowenny Pompejańskie. Przez pierwsze dwie wydawało się, że nic się nie dzieje.
31 maja 2019 roku trafiliśmy z sześcioletnią córką na oddział Hematologii i Onkologii dziecięcej z powodu bardzo złych wyników morfologii. Podejrzenie: białaczka. Potwierdziło się to kilka dni później.
Był to dla nas duży cios, bo córka zawsze była okazem zdrowia, byliśmy szczęśliwą czteroosobową rodziną. Od pierwszego dnia pobytu w szpitalu powierzyłam moją córeczkę opiece Matki Bożej. Modliliśmy się do Matki Bożej Kębelskiej. Odmawiałam również Nowennę Pompejańską, która przed chorobą córki była dla mnie nie do wykonania; zawsze brakowało czasu na modlitwę, czasem nawet na niedzielną mszę świętą. W szpitalu, mimo wielu zajęć przy dziecku, znalazł się czas na wszystko - zabawę, wspólną modlitwę, nowennę, msze święte (również w ciągu tygodnia), rozważania Pisma Świętego.
W czasie jednej z przepustek udało nam się pojechać z córką do Wąwolnicy, przed cudowną figurę Matki Bożej i wspólnie z księdzem pomodlić się o zdrowie. Przez cały pobyt w szpitalu odmówiłam w sumie cztery Nowenny Pompejańskie. Przez dwie pierwsze wydawało się, że nic się nie dzieje - córka była w trakcie leczenia, dobrze znosiła chemię, jednak nie działała ona tak jak powinna, badania nadal wskazywały obecność komórek nowotworowych. Modliłam się nadal wierząc, że Bóg ma swój plan, że jedna z moich próśb się spełnia, bo córka nie cierpi - poza brakiem włosów nie było po niej wydać choroby i bardzo ciężkiego leczenia.
Podczas odmawiania trzeciej Nowenny Pompejańskiej, w dniu kiedy kończyłam cześć błagalną, przyszła lekarka z informacją, że wyniki są dużo lepsze, że pierwszy raz jest zadowolona z informacji z laboratorium, jednak to jeszcze nie był wynik, który umożliwiał dalsze leczenie, czyli przeszczep. W międzyczasie szukano dla córki niespokrewnionego dawcy szpiku.
Dzień przed wigilią Bożego Narodzenia dowiedziałam się, że jest dla dawca w 100 proc. zgodny, a dodatkowo możemy wyjść na przepustkę na Święta. W Wigilię, z samego rana, przyszła do mnie pani doktor z informacją, że szpik córki jest "czysty", że nie ma złych komórek, wiec możemy szykować się do przeszczepu... To był ostatni dzień Nowenny Pompejańskiej.
W lutym, gdy zaplanowany był przeszczep, zaczęłam odmawiać kolejną nowennę. W pierwszym dniu części dziękczynnej przyszła pani doktor z cudowną informacją ze nowy szpik podjął pracę i zaczyna pracować. Tę nowennę kończyłam już szczęśliwie z całą rodziną w domu...
Teraz dziękujemy Bogu za uzdrowienie córki i cieszymy się życiem, którego sens poznaliśmy tak naprawdę dopiero teraz.
***
Jeśli przeżyłeś/przeżyłaś/przeżyliście coś podobnego, poniższy formularz jest od tego, aby się tym podzielić. Niech również Twoje/Wasze świadectwo stanie się tym, co utwierdzi wiarę innych!
Skomentuj artykuł