Jak mówić dzieciom o świętym Mikołaju, gdy jesteś katolickim rodzicem? Opowiedz tę historię
Szósty grudnia. I odwieczny dylemat - co i jak mówić dzieciom o świętym Mikołaju? Niewierzący nie mają z tym problemu, a wierzący muszą borykać się z rozmaitymi krasnalami oraz dialogami w rodzaju "Jak święty Mikołaj przechodzi przez komin? To tajemnica". Duże dzieciaki rozumieją więcej, ale jak wybrnąć z sytuacji, gdy mamy na rodzinnym pokładzie maluchy?
Świeckie tradycje mocno rządzą w mikołajowym świecie. Laponia, sanie i renifery przysłaniają prawdziwą postać świętego Mikołaja, a słusznego wzrostu krasnal czy inny Dziadek Mróz wydaje się prostszy do wyjaśnienia, bo jak tłumaczyć dwulatkowi czy czterolatce, że to był biskup, że dawno temu, i jeszcze - co on właściwie zrobił? I jeszcze jedno rodzicielskie pytanie, na które trudno znaleźć odpowiedź. Czy poświęcić zabawę i tajemnicę związaną z przebieraniem się za świętego Mikołaja i udawaniem, że te prezenty to wcale nie od nas?
Po namyśle doszłam do wniosku, że poświęcić. Na rzecz nauki dawania, myślenia o innych, sprawiania im przyjemności. A jak opowiadać?
Najprościej. Bajką.
Jak opowiedzieć dzieciom o świętym Mikołaju?
Oto prosta bajka o świętym Mikołaju. Opowiedzcie ją swoim dzieciom, jeśli chcecie. Gdy moje dzieci były nieduże, zrobiłam to przy śniadaniu. Zaczęłam tak:
- Wiecie, dzieciaki, niedługo będzie dzień świętego Mikołaja. Opowiem wam o nim małą historię.
Słuchają, bo nieczęsto opowiadam przy śniadaniu historie.
- Mhm - mówi córka.
- A wiecie, kto to był święty Mikołaj?
- Nie - niepewna odpowiedź, choć widzę, że nasuwają się mgliste wspomnienia.
- Święty Mikołaj to był taki ksiądz.
Tajemnica świętego Mikołaja
Żył sobie dawno, dawno temu. Tam, gdzie mieszkał, mieszkały też biedne dzieci*. Ich rodzice nie mieli pieniędzy, żeby kupić im buciki, ubranka, i zabawki też. Pewnego razu ksiądz Mikołaj usłyszał, że są u niego w mieście takie biedne dzieci. Bardzo chciał im pomóc, ale nie chciał, żeby wszyscy wiedzieli, że to on pomaga. Przebrał się więc, by nikt go nie poznał, poszedł więc w nocy, po cichutku, w tajemnicy i wrzucił do ich domu przez okno worek z ubrankami i zabawkami. Gdy dzieci znalazły go rano, bardzo się zdziwiły i ucieszyły.
Ich rodzice też się zdziwili i zastanawiali się, kto im pomógł.
- Widziałem wczoraj w nocy kogoś na naszej ulicy - powiedział jeden sąsiad. - Wydaje mi się, że to był ksiądz Mikołaj, a przynajmniej ktoś do niego bardzo podobny.
- Tak, ja też widziałam kogoś pod waszym oknem - powiedziała sąsiadka - i tak, wyglądał całkiem jak nasz ksiądz!
- A ja widziałem, jak ktoś w kapturze na głowie wrzucał jakiś worek przez wasze okno! - zawołał najstarszy sąsiad, który w nocy nie mógł spać.
Święty Mikołaj - patron pomagających innym
Rodzice wraz z dziećmi poszli podziękować księdzu Mikołajowi, który trochę się ucieszył, a trochę zawstydził, bo przecież nikt miał nie wiedzieć, że to właśnie on pomógł ich rodzinie. A sąsiedzi pomyśleli, pokiwali głowami, pozastanawiali się troszeczkę, a potem znaleźli inne dzieci, które nie miały bucików i zabawek, i po cichutku podarowali im to, czego im brakowało.
Potem zrobili tak sąsiedzi tych sąsiadów. A później, w dniu świętego Mikołaja, dorośli zaczęli dawać prezenty dzieciom - nie tylko biednym, ale wszystkim. I dlatego ja też mam dla was prezent - zakończyłam.
Dzieciaki słuchały z zapartym tchem, a śniadanie nieco nam ostygło. Ale nic w tym dziwnego: dzieci kochają narrację. Zresztą my, dorośli, też...
*Legenda mówi, że to były ubogie panny na wydaniu, bez posagu, ale naprawdę trudno wytłumaczyć małym dzieciom, co to posag, panna i wydanie.
Tekst ukazał się pierwotnie na blogu "Młoda Matka"
Skomentuj artykuł