Jak znaleźć czas na modlitwę, gdy przytłacza cię ilość obowiązków? Oto jeden bardzo skuteczny sposób
Wielu ludzi wierzących jest bardzo zabieganych i obciążonych przytłaczającą ilością pracy. Jeśli mimo to chcą traktować modlitwę poważnie, jest tylko jedno wyjście. Jak można rozwijać głębokie życie modlitewne, gdy wydaje się, że na nic nie ma czasu?
Bez czasu na codzienną medytację trudno sobie wyobrazić chrześcijański wzrost. Oczywiście nie chodzi tutaj o jakieś długie godziny spędzane na modlitwie, ale o coś znacznie mniejszego - o dwadzieścia, trzydzieści minut ofiarowanych codziennie Bogu. Taki wybór czasu modlitwy wiąże się z determinacją i osobistą decyzją, by modlitwę włączyć w krąg spraw "ważnych, choć niepilnych"; by stała się jednym z priorytetów dnia.
Czasu na modlitwę nie można zostawiać przypadkowi
Anselm Grün OSB pisze o tym w sposób następujący: "Trudno nie dostrzegać faktu, że wielu ludzi istotnie jest obciążonych wręcz przytłaczającą ilością pracy. Jeśli pomimo to chcę traktować modlitwę poważnie, równie poważnie jak pracę, istnieje tylko jedno wyjście: przewidzieć w planie swojego dnia stałe pory na nią. Podobnie jak ważnych zajęć nie mogę zdawać na przypadek, lecz muszę sobie wyznaczać konkretne terminy, tak też powinienem ustalić stałe pory modlitwy, aby nie były one sprawą przypadku".
Z problemem znalezienia czasu na modlitwę mierzył się ks. Henri Nouwen, holenderski psycholog i teolog, autor wielu poczytnych książek z zakresu duchowości. Chcąc uporządkować swoje życie, przebywał przez siedem miesięcy w klasztorze trapistów. O swoim problemie rozmawiał z opatem Johnem Eudesem.
Jak się modlić, gdy ilość obowiązków przytłacza?
- Jak mogę rozwijać rzeczywiście głębokie życie modlitewne, kiedy znowu tkwię w wirze swojej pracy? - pytał Nouwen trapistę. - Modlitwa jest dla mnie czymś prawie niemożliwym; w przeznaczonym na nią czasie myślę bowiem o wielu sprawach, jakie mam jeszcze do załatwienia.
- Jedyne rozwiązanie jest takie, że wyznaczy ksiądz stały porządek modlitwy, którego bez porozumienia ze swoim kierownikiem duchowym nie wolno naruszyć. Niech ksiądz sobie upatrzy jakiś rozsądny czas, a kiedy ksiądz go już wyznaczy, proszę się go za wszelką cenę trzymać. Jeśli się ksiądz od tego doświadczenia nie uchyli, lecz przeżyje je, zacznie ksiądz stopniowo rozumieć, że rozmaite księdza zamiary, plany i obowiązki nie są wcale tak pilne i ważne, jak ksiądz sądził, i utracą one swoją władzę nad księdzem. Przestaną zaprzątać księdza uwagę w czasie przeznaczonym na kontakt z Bogiem i zajmą w księdza życiu stosowne dla siebie miejsce - odpowiedział mu Eudes.
Odrzucanie zabiegania jest sztuką, ale można się go nauczyć
Dla kogoś, kto żyje w świecie, podejmując aktywnie obowiązki rodzinne, zawodowe i społeczne, a równocześnie chce się modlić, nie ma innej drogi, jak włączenie w modlitwę swojej codzienności. Anselm Grün OSB pisze: "Praca, dzień powszedni nie są czymś względem Boga obcym, lecz miejscem duchowym, gdzie możemy uczyć się miłości, cierpliwości, bezinteresowności, szacunku, posłuszeństwa i otwarcia na Boga i ludzi. Doświadczenie Boga nie jest zastrzeżone dla tych, którzy całkowicie wycofali się ze świata, lecz dostępne każdemu, również w samym wirze dnia powszedniego".
Udzielona Nouwenowi rada opata Eudesa pokazuje, że konieczne jest uproszczenie życia. Co to konkretnie oznacza? Rzecz może trudną czasem do wyobrażenia: odrzucenie naszego zabiegania. Nie jest to łatwe, ponieważ w dzisiejszym świecie być zajętym - to być ważnym i niezastąpionym. Zrzucając pancerz zabiegania, stajemy oko w oko z własną pustką, w której dochodzi do głosu nasza słabość i bezradność. To właśnie w niej możemy usłyszeć głos Boga.
Uporządkować to, co pilne, nie przywoływać niepotrzebnych spraw
By odrzucić swoje zabieganie, trzeba przede wszystkim uporządkować sferę "zamiarów, planów i obowiązków", spośród których wiele - wraz z przeznaczaniem czasu na modlitwę i byciem jej wiernym - okaże się nie aż tak palącymi i nie cierpiącymi zwłoki, jak się nam wydawało. To wymaga wysiłku i wyrzeczenia się, czyli ascezy. Jednak jeżeli konsekwentnie będziemy odrzucać to, co wprowadza niepokój i dekoncentruje -doświadczymy łaski. Wtedy ktoś, kto uwielbiał spędzać długie godziny przy komputerze, odkryje, że nie jest mu to już potrzebne do szczęścia; ktoś, kto nie umiał wyobrazić życia bez codziennych rozmów telefonicznych ze znajomymi, ze zdumieniem stwierdzi, że jednak może bez tego żyć; pasjonatka seriali będzie umiała bez trudu zrezygnować z kolejnego odcinka. Nawet kochająca matka może wówczas dostrzec, że usiłuje rozwiązać zbyt wiele problemów swoich dzieci.
Nietrudno też zauważyć, że w ciągu dnia nasz umysł jest zaprzątnięty wieloma niepotrzebnymi myślami - błąkamy się w przeszłości lub snujemy plany na przyszłość, przeżywamy wczorajszy film albo poranną awanturę, marzymy i snujemy fantazje. Nie umiemy żyć w teraźniejszości, a tym samym zamykamy się na kontakt z Bogiem, który jest obecny właśnie "tu i teraz". Co więc robić? Najlepiej za każdym razem, gdy sobie uświadamiamy, że nasza pamięć przywołuje niepotrzebne sprawy i rzeczy, przy pomocy aktów strzelistych odbudować więź z Bogiem - nie szukając odpowiedniego momentu, ale działając natychmiast, tam, gdzie jesteśmy - pod prysznicem albo w samochodzie, w trakcie śniadania albo na spacerze, by uczyć się przebywać nie w swojej wyobraźni i planach, ale w Bożej obecności.
Skomentuj artykuł