„Jestem zwykłym skrobidechą”. Zakonnik z Lublina wyprasza łaski 9 lat po śmierci
Brata Kaliksta Kłoczko już za życia wiele osób uważało za świętego. Kapucyn z lubelskiej Poczekajki zmarł po ciężkiej chorobie 6 kwietnia 2013 roku. 9 lat po śmierci wyprasza łaski dla wiernych modlących się za jego wstawiennictwem.
Kiedy brat Kalikst przebywał w szpitalu, był tłumnie odwiedzany przez ludzi. - Kiedyś do jednego ze współbraci powiedział: „Niektórzy pacjenci myślą, że jestem kimś ważnym, bo tyle ludzi przychodzi, a ja jestem zwykłym skrobidechą” - mówi kapucyn o. Andrzej Derdziuk.
- Podczas jego pogrzebu wiele osób wyrażało przekonanie, że żegnają świętego. Do dziś przychodzą na jego grób, zapalając świece, przynosząc kwiaty i proszą o wstawiennictwo – dodaje zakonnik.
W 2021 roku KEP zaakceptowała wniosek abp Stanisława Budzika, metropolity lubelskiego, o stwierdzenie heroiczności cnót brata Kaliksta Kłoczki.
- Mamy nadzieję, że już niebawem nadejdzie z Watykanu pismo tzw. nihil obstat (nic nie stoi na przeszkodzie) i rozpocznie się diecezjalna faza procesu - mówi o. prof. A. Derdziuk, który jest wicepostulatorem procesu beatyfikacyjnego kapucyna z Poczekajki i mieszkał z nim w jednym klasztorze przez niemal 20 lat.
- Był człowiekiem, któremu już za życia ludzie wiele zawdzięczali, a po śmierci proszą za jego wstawiennictwem o potrzebne łaski, i je otrzymują – twierdzi o. Derdziuk.
Do zakonnika coraz częściej napływają nowe świadectwa. Wierni modlący się o wstawiennictwo brata Kaliksta wychodzą z nałogów i odzyskują zdrowie. Kapucyn z Lublina skończył tylko trzy klasy szkoły podstawowej. Całe życie zajmował się stolarstwem, a jego największym pragnieniem było naśladowanie św. Franciszka.
- Ja się codziennie do niego modlę. Wierzę, że Kościół oficjalnie uzna go za błogosławionego - przyznaje O. Derdziuk.
Źródło: gosc.pl / tk
Skomentuj artykuł