Jezus szuka cię na trzy sposoby. Czy pozwolisz Mu się odnaleźć?
Jezus wciąż szuka każdego z nas – patrzy z miłością, woła po imieniu i pragnie wejść do naszego życia, tak jak zrobił to z Zacheuszem. To spotkanie nie zaczyna się od wymagań czy nakazów, ale od czułego spojrzenia i bezinteresownej obecności, która potrafi przemienić serce.
Jezus szuka człowieka w sposób delikatny, ale bardzo konkretny. W Ewangelii o Zacheuszu abp Pizzaballa widzi trzy etapy tej Bożej inicjatywy. Każdy z nich jest znakiem Miłości, która nie osądza, ale wyciąga rękę.
1. Jezus patrzy inaczej niż wszyscy
Zacheusz był celnikiem, człowiekiem znienawidzonym i pogardzanym. Wielu go widziało, ale nikt nie chciał patrzeć mu w oczy. Tymczasem Jezus nie tylko zauważa go na drzewie, ale zatrzymuje się. Jego spojrzenie jest pełne przyjęcia – patrzy na Zacheusza nie jak na grzesznika, ale jak na kogoś, kto nosi w sobie głód miłości.
2. Jezus mówi osobiście, z czułością
Gdy wszyscy wokół wolą milczeć, Jezus mówi do Zacheusza wprost, po imieniu. Nie potępia, nie moralizuje. Zacheusz odkrywa, że jest znany – nie z grzechu, ale z imienia. I że dla Jezusa nie jest wyrzutkiem, lecz synem Abrahama. Kimś, komu Bóg przywraca tożsamość.
3. Jezus wchodzi do domu i do serca
Na końcu Jezus zaprasza się do domu Zacheusza. Nie czeka, aż ten się poprawi. Nie stawia warunków. Chce być z nim tu i teraz. Wchodzi w jego życie – z całą historią, przeszłością, słabością. I to doświadczenie obecności Jezusa zmienia Zacheusza głęboko i bez przymusu.
Bez osobistego doświadczenia bycia szukanym przez Jezusa, wiara staje się suchym obowiązkiem. Ale gdy odkryjesz, że jesteś przez Niego rozpoznany, nazwany i przyjęty – pojawia się radość. Taka, która rodzi się z łaski, a nie z wysiłku.


Skomentuj artykuł