Ks. Kaczkowski: wyrzuciłem od pacjenta grupę modlitewną
"Żona płacze, facet czuje się winny, że umiera, tylko nawiedzona wspólnota modlitewna, z księdzem na czele, czuje się wspaniale. Wyrzuciłem ich wszystkich."
Jak pogodzić odchodzenie z wiarą w cud? Czy modlić się o uzdrowienie nad śmiertelnie chorymi? Czy oczekiwanie na cud to oszukiwanie własnych emocji? A co z cudami i objawieniami uznanymi przez Kościół? O tym wszystkim opowiada ks. Jan Kaczkowski w "Życiu na pełnej petardzie".
- Denerwuję się, ilekroć widzę domorosłych księży uzdrowicieli, mistyków i egzorcystów, którzy jawnie dopuszczają się manipulacji psychologicznej. Jednym wydaje się, że mają moc dysponowania Bożą łaską, innym, że potrafią odczytać wolę Bożą dla danego człowieka, a jeszcze innym, że diabeł wyziera z każdego kąta i wszystko trzeba skrapiać wodą święconą. Wypełnienie kościoła osobami niestabilnymi emocjonalnie, które za wszelką cenę poszukują rozwiązania swojego problemu, a następnie manipulowanie ich emocjami, woła o pomstę do nieba - mówił ks. Jan Kaczkowski. - Tak zwane Msze o uzdrowienie i o uwolnienie to bardzo delikatna kwestia. Nie jestem ich całkowitym przeciwnikiem, ale według mnie wymagają one jakiegoś rodzaju kontroli czy weryfikacji.
Skomentuj artykuł