Ksiądz, który umie się bić! Swoją pasją zaraża młodych

Ksiądz, który umie się bić! Swoją pasją zaraża młodych
Fot. Facebook

- Młodzież dzięki taekwondo ma możliwość spotkania księdza w innej formie, zmniejszyć pewien dystans - mówi ks. Grzegorz Kurzec z parafii św. Jana Chrzciciela w Krakowie.

Kamil Babuśka: Skąd w ogóle u księdza wzięły się sztuki walki? To jest coś, co rozpoczęło się w dzieciństwie czy może przychodziło z wiekiem? Dlaczego sztuki walki a nie jakieś inne działalności?

DEON.PL POLECA

Ks. Grzegorz Kurzec: - Sztuki walki podobały mi się od dziecka. Gdy byłem mały, wtedy na topie było wiele filmów o tej tematyce z Chuckiem Norrisem, Brucem Lee czy Jean-Claude Van Damme na czele. Oglądając je, zacząłem trenować we własnym zakresie. Poza tym czytałem wiele książek o sztukach walki. Dopiero w szkole średniej zapisałem się do klubu, w którym uczył mnie już trener.

Treningi po pewnym czasie musiałem zakończyć, bo kolidowało to najpierw z moją działalnością jako lektora, a później już stricte z moim powołaniem.

Na ostatnim roku w seminarium moi koledzy diakoni kupili mi na urodziny sprzęt do taekwondo, którym się fascynowałem. 

Będąc na pierwszej parafii w Osielcu, blisko Makowa Podhalańskiego, wieczorami miałem więcej czasu. Będąc po studiach czułem m.in przesyt książek. Chciałem zrobić coś dla siebie, poruszać się. Oczywiście chodziło mi jedynie o sport rekreacyjny, ponieważ powołanie było moim wielkim marzeniem i ogromnym spełnieniem. 

W tej parafii trafiłem na proboszcza, który to rozumiał, bo sam w przeszłości trenował amatorsko boks. 

Tę pasję postanowił ksiądz przekazywać młodzieży.

- Będąc w Osielcu jeździłem do Mszany Dolnej, by właśnie tam samemu trenować. W mojej parafii zacząłem prowadzić zajęcia dla chłopaków - ministrantów, lektorów, potem dla dzieci ze szkoły podstawowej, a nawet dla dziewczyn. Angażowałem się w to przez pięć lat. 

W tym czasie zrobiłem kurs instruktora samoobrony, taekwondo olimpijskiego. Zajęcia dla dzieci i młodzieży prowadziłem i prowadzę w Krakowie, m.in w parafialnym klubie sportowym "Jadwiga".

Mijają lata, a ksiądz nadal prowadzi zajęcia. Gdzie aktualnie?

- Od sierpnia ubiegłego roku angażuję się na Prądniku Czerwonym w Krakowie. Prowadzę zajęcia dla dzieci z klas siódmych i ósmych. Nie wiem, jak to będzie dokładnie wyglądało od przyszłego roku, ale jestem przekonany, że nadal będę uczył sztuk walki. Przez prawie 14 lat już jako trener zgromadziłem sporo sprzętu niezbędnego do uprawiania tego typu sportów.

Taekwondo wywodzi się z zupełnie innej kultury. Jak właściwie scharakteryzować tę olimpijską dyscyplinę sportu?

- Pierwotnie, jak już zostałem księdzem, podchodziłem z pewnym dystansem do taekwondo, szukałem informacji, pytałem niektórych duchownych o radę. Wszyscy powiedzieli, że nie ma przeciwskazań, bym jako duchowny nadal uprawiał tę stricte sportową dyscyplinę.

Przede wszystkim to oczywiście sport, jednak czy taekwondo może służyć jako skuteczne narzędzie ewangelizacji młodych?

- Zdecydowanie tradycyjne sztuki walki, takie jak karate czy taekwondo, uczą szacunku do drugiego człowieka. Bardzo dużo zależy od trenera, jaki on właściwie jest, jakie wartości sobą reprezentuje.

A jakim jest ksiądz trenerem?

- Na pewno jestem wymagający. U mnie na zajęciach nie ma stania, siedzenia, śmiania się. Oczywiście młodzież mimo wszystko próbuje to robić, bo ja nie jestem typem "tyrana". Na lekcjach religii też nim nie jestem. Wychodzę z założenia, że religia ma być takim fajnym przedmiotem, na który będą przychodzić z własnej, nieprzymuszonej woli. 

Na treningach, w trakcie rozciągania jest jeszcze czas na śmianie się, pogadanie sobie. Przy skakaniu czy uderzeniach musi być jednak już koncentracja, by jak najwięcej z zajęć wyciągnąć.

Co jeszcze oprócz rozwoju sportowego dostają na zajęciach młodzi?

- Z tych zajęć ja nie mam żadnych profitów finansowych. Ich celem od samego początku było danie młodzieży możliwości do spotkania księdza w innej formie, do zmniejszenia pewnego dystansu.

Po treningu bardzo często zostajemy w swoim gronie, by porozmawiać na naprawdę różne tematy. 

Po latach okazuje się, że niektórzy nadal rozwijają się sportowo, że te zajęcia w nich coś "zaszczepiły". Jedna dziewczyna została np. instruktorką taekwondo.

Pod względem wiary, to nie wygląda tak, że nagle po zajęciach zaczynają codziennie chodzić do kościoła. Widać, jednak, że Pan Bóg jest dla nich ważny. Dla mnie ogromnym szczęściem jest, gdy np. młodzi, którzy uczęszczali do mnie na zajęcia, biorą po latach ślub kościelny.

Czy działanie, które ksiądz realizuje jest kierunkiem, w którym powinien podążać polski Kościół? Wielu duchownych ma swoje pasje, zainteresowania, które mogliby pokazywać np. młodym.

- Zdecydowanie jest to kierunek. Mam księdza u siebie w parafii, który uwielbia chodzić po górach. Jest również majsterkowiczem - zrobił sam lektorom obracany stół bilardowy, który w innej konfiguracji staje się cymbergajem.  

Księża mają wiele różnych pasji, tylko pytanie, czy będzie im się chciało przekazywać je innym. Prawdą jest, że duchowni mają naprawdę dużo obowiązków. Po całym dniu, jak każdy inny człowiek, chcieliby sobie wieczorem usiąść, odpocząć. 

Księdzu akurat się chce.

- Nieraz mi się też nie chce, jak każdy mam lepsze i gorsze momenty. Mam jednak świadomość, że młodzi będą na mnie czekali pod salą.

Dziennikarz i redaktor Deon.pl, student Uniwersytetu Papieskiego w Krakowie. Uwielbia rozmawiać i poznawać świat z innych perspektyw.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
abp Grzegorz Ryś

Pan stworzył nas wolnymi – i dzięki temu zdolnymi do miłości

Cudowność działania Boga w naszym życiu nie polega „jedynie” na tym, że czyni nas On wolnymi (zewnętrznie, wewnętrznie); chodzi o to, że czyni nas...

Skomentuj artykuł

Ksiądz, który umie się bić! Swoją pasją zaraża młodych
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.