Magiczny rytuał czy dojrzała wiara? O tym, jak przeżywać pierwsze piątki miesiąca

Magiczny rytuał czy dojrzała wiara? O tym, jak przeżywać pierwsze piątki miesiąca
fot. Jacob Bentzinger / Unsplash

Zrobienie czegoś określoną ilość razy ma zapewnić zbawienie? Wielu osobom pierwsze piątki mogą kojarzyć się bardziej z magicznym rytuałem, czymś w rodzaju "kupowania odpustów" niż z dojrzałą wiarą. Choć bałem się do tego przyznać, przez długi czas myślałem podobnie. Wszystko zmieniło się, gdy postanowiłem bardziej zrozumieć sens tego nabożeństwa.

Dziewięć pierwszych piątków miesiąca "zaliczyłem" już po pierwszej komunii. Później nie wracałem do tematu, przekonany, że zrobiłem swoje i "kupiłem" bilet do nieba. Pierwsza poważna refleksja na temat dziewięciu pierwszych piątków przyszła dopiero w dorosłym życiu, gdy zacząłem na nowo poznawać i odkrywać Boga. "Czy na pewno działa On w magiczny sposób i daje pierwszeństwo w drodze do nieba tym, którzy odprawili pierwsze piątki?". Jakoś nie pasowało mi to do obrazu Boga, który właśnie odkryłem. Przez lata bagatelizowałem temat pierwszych piątków. Aż do teraz. Półtora miesiąca temu powrócił on niespodziewanie i przyniósł ciekawe refleksje. Ale najpierw o tym, skąd wzięło się nabożeństwo pierwszych piątków.

Historia pierwszych piątków miesiąca

Pierwszopiątkowe nabożeństwo ma związek z objawieniami, do jakich doszło w latach 1673-1675 w kaplicy klasztoru sióstr wizytek w Paray-le-Monial, podczas których Jezus objawił się św. Małgorzacie Marii Alacoque. Miał On złożyć francuskiej zakonnicy 12 obietnic, z których ostatnia brzmi: "Z nadmiernego miłosierdzia mego Serca obiecuję ci, że wszechmocna miłość tego Serca wszystkim przystępującym przez dziewięć z rzędu pierwszych piątków miesiąca do komunii świętej da ostateczną łaskę pokuty tak, że nie umrą w stanie Jego niełaski ani bez sakramentów świętych i że Serce moje będzie dla nich bezpieczną ucieczką w godzinę śmierci". Oznacza to, że wszystkim, którzy z zaangażowaniem odprawią nabożeństwo dziewięciu pierwszych piątków miesiąca, Jezus udzieli łaski ostatecznego pojednania i przebaczenia wszystkich grzechów. Możemy wierzyć, że stanie się to nawet w przypadku niespodziewanej śmierci.

Kto nie chciałby w chwili umierania znaleźć się od razu w ramionach kochającego Boga? Trudno o lepszą perspektywę. Nic więc dziwnego, że do odprawiania pierwszych piątków miesiąca zachęca się już pierwszokomunijne dzieci. Trzeba jednak pamiętać, że bez głębszego pochylenia się nad tym tematem, pierwsze piątki mogą stać się kolejnym "cudownym sposobem" na kontrolowanie Pana Boga i złapanie Go za nogi. Bądźmy szczerzy. Problem z tym mogą mieć dorośli, a co dopiero dzieci. Myślę, że wiele osób chętnie poszłoby na taki układ: "Zaliczę dziewięć pierwszych piątków, a później będę miał spokój". Czy jednak na pewno o to w tym chodzi? Oczywiście nie mnie to osądzać, ale zdrowy rozsądek podpowiada, że odprawienie dziewięciu pierwszych piątków, a później życie zgodnie z zasadą "hulaj dusza, piekła nie ma", niewiele pomoże. Pierwsze piątki to coś więcej, niż bilet do nieba z pierwszeństwem wejścia na pokład.

DEON.PL POLECA

Cztery powody, dla których warto odprawić pierwsze piątki

Każdy pierwszy piątek jest przede wszystkim okazją do wynagrodzenia za grzechy swoje i całego świata. I właśnie z tą myślą należy przyjąć tego dnia komunię. Już sama refleksja nad tym, że jestem grzesznikiem, bardzo zmienia perspektywę przeżywania tego dnia i jest okazją do nawrócenia. Nawracać powinniśmy się codziennie, ale kto z nas o tym pamięta? W natłoku obowiązków, stresu i napięć nasze moralne potknięcia mogą bardzo łatwo stać się rutyną. Pierwszy piątek i spowiedź, która często mu towarzyszy, może okazać się naszym "alertem krytycznym", przypomnieniem, że może warto odkurzyć sumienie. W przeżywaniu pierwszych piątków miesiąca bardzo ważne jest, by intencja wynagrodzenia za grzechy swoje i całego świata towarzyszyła nam w każdy z tych dni (dotyczy to szczególnie osób, które i tak codziennie przystępują do komunii). To po pierwsze.

Po drugie, pierwszy piątek miesiąca stanowi okazję do refleksji nad własną śmiercią. Zdaję sobie sprawę, jak bardzo w świecie celebrującym życie i przyjemność takie stwierdzenie jest nie na miejscu. Dla mnie jednak było to wielkie odkrycie. Gdy w pierwszy piątek września uklęknąłem po komunii w półmroku kapucyńskiego kościoła i wyszeptałem: "Jezu, pamiętaj o mnie, gdy będę umierał", przeszły mnie ciarki. Było to bardzo mocne doświadczenie. Zdałem sobie sprawę, że mogę umrzeć równie dobrze za 50 lat, jak również jutro. I choć nie wiem, kiedy i jak to nastąpi, jestem pewien, że w tej chwili nie będę mógł liczyć na lepsze towarzystwo, niż obecność Jezusa, który chwyci mnie za rękę i przeprowadzi na drugą stronę. Bardzo bym chciał, żeby tak to się odbyło.

Po trzecie, pierwsze piątki uczą mnie pokory. Przyznaję, że nie do końca rozumiem, o co chodzi w formach pobożności, które wymagają ode mnie wykonania czegoś określoną ilość razy. Dlaczego dziewięć pierwszych piątków, a nie osiem albo dziesięć? Mimo to akceptuję to i przyjmuję. Może jestem naiwny, a może po prostu przyznaję się do tego, że nie wszystko muszę rozumieć. Z drugiej strony - przy całym zdroworozsądkowym podejściu do sprawy - jako ludzie potrzebujemy czasem czegoś konkretnego, do czego trzeba się zmobilizować, co wymaga od nas jakiegoś wysiłku. Nie po to, by sobie na coś zasłużyć, ale po to, by zrobić coś namacalnego i wymiernego. Nabożeństwo pierwszych piątków jest pod tym względem idealne. Nie jest to trwająca 54 dni nowenna pompejańska, na którą trzeba przeznaczyć każdego dnia naprawdę sporo czasu. Odprawienie pierwszego piątku to tylko jedna godzina w miesiącu (tyle mniej więcej trwa msza) i konkretna intencja, w której przyjmuję komunię świętą.

Po czwarte, każdy z dziewięciu pierwszych piątków jest okazją do przypomnienia sobie o tym, co Jezus dla nas zrobił. Myślę, że to najistotniejszy aspekt tego nabożeństwa. Przeżycie pierwszych piątków w duchu wdzięczności i miłości wobec Boga, który umarł za nas, otwierając perspektywę nieskończoności z samym sobą, będzie najlepszą rzeczą, jaką możemy w tym dniu zrobić.

Moje "nowe" dziewięć pierwszych piątków

Przyznaję, że do niedawna pierwsze piątki bardziej kojarzyły mi się z "kupowaniem odpustów" niż z dojrzałą wiarą. Powyższe refleksje sporo jednak zmieniły. Nie jest to oczywiście dogmat wiary i nie trzeba w to wierzyć. Pierwsze piątki nie są nam również niezbędne do zbawienia! Takie myślenie nie miałoby nic wspólnego z Ewangelią. Sądzę jednak, że warto zaryzykować i spróbować świadomie odprawić pierwszopiątkowe nabożeństwo. Nawet, jeśli w dzieciństwie już raz to zrobiliśmy. Pierwsze piątki przeżywane z dojrzalszej perspektywy to coś zupełnie innego, niż pierwszokomunijny obowiązek. Na pewno nam nie zaszkodzą, a z dużym prawdopodobieństwem umocnią i rozwiną naszą wiarę.

Pod koniec sierpnia ustawiłem w kalendarzu pierwszopiątkowy alert. Zrobiłem to wspólnie ze znajomym, by nawzajem się mobilizować. W każdy czwartek przed pierwszym piątkiem otrzymuję przypomnienie, by następnego dnia zaplanować czas na Eucharystię. Za mną dopiero jeden (wrześniowy) pierwszy piątek. Przede mną - kolejnych osiem. Mam jednak nadzieję, że każdy z tych dni - tak jak stało się to za pierwszym razem - naprawdę będzie lekcją pokory, okazją do refleksji nad własnym grzechem, śmiercią i spotkaniem z żywym Bogiem, który w godzinie śmierci weźmie mnie za rękę. Czuję, że to mogą być dające do myślenia rekolekcje.

Kiedyś pilot wycieczek, obecnie dziennikarz, podróżnik, bloger i obserwator świata. Od 10 lat redaktor DEON.pl. Uważa, że rzeczy materialne starzeją się i tracą na wartości, a radość z podróżowania jest ponadczasowa i bezcenna. Jego ulubionym kierunkiem jest północ, a dokładniej wszystko "w górę" od pięćdziesiątego równoleżnika. Od miast woli naturę, najlepiej oglądaną z okna pociągu. Interesuje się również historią, psychologią i duchowością. Lubi latać dronem, wędrować po górach i szukać wokół śladów obecności Boga. Prowadzi autorskiego bloga Mapa bezdroży oraz internetowy modlitewnik do św. Józefa. Można go śledzić na Instagramie.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Wit Chlondowski OFM

Każdego dnia przeżywamy wiele napięć i stresów. Czujemy się przeciążeni i osamotnieni. Bywa, że nie rozumiemy tego, co dzieje się w nas samych. Zmienność uczuć, codzienne doświadczenia, nieuporządkowana historia życia… To wszystko wpływa nie tylko...

Skomentuj artykuł

Magiczny rytuał czy dojrzała wiara? O tym, jak przeżywać pierwsze piątki miesiąca
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.