"Modlę się i proszę, a tam cisza". Ks. Pawlukiewicz o tym, dlaczego Jezus milczy, gdy Go wzywamy
"Od lat pojawiają się ludzie, którzy powtarzają: «Ja nie czuję, nie słyszę i nie doświadczam żadnego Jezusa. Modlę się i proszę, a tam cisza»" - uważał ks. Piotr Pawlukiewicz. Przeczytaj fragment książki ks. Krzysztofa Grzywocza i ks. Piotra Pawlukiewicza "Droga".
Milczenie Jezusa pozwala wykonać kolejny krok
Można dużo się modlić, być człowiekiem religijnym, czytać książki o duchowości, słuchać podcastów z zakresu rozwoju wewnętrznego, a jednocześnie nie mieć odwagi podejść do Jezusa, bać się Jego spojrzenia, że On zajrzy do środka. Tak z daleka, owszem. Nawet można krzyknąć: "Panie Jezu! Panie Jezu!". Byle tylko nie spojrzeć w oczy. W tej ewangelicznej scenie wszystko się zmienia dopiero wtedy, gdy Jezus nie odzywa się do krzyczącej kobiety. Nie reaguje na jej numer popisowy. Wtedy następuje przełamanie. To pozwala jej zrobić kolejne kroki i wychodzić ze swego ograniczenia. Zbliża się i upada przed Jezusem. Do tej pory stała wyprostowana, ale gdy się zbliża, zaczyna się pochylać.
"Kłaniam się nisko księdzu profesorowi"
Zdarzyło mi się, że szedł kleryk z pierwszego roku wyprostowany z głową zadartą i rzucił w moją stronę: "Kłaniam się nisko księdzu profesorowi". Ale mowa ciała komunikowała coś zupełnie innego. On się nie kłaniał, ale kroczył buńczucznie, z arogancją. Owszem można z wysoko zadartym nosem mówić: "Jezusie, synu Dawida, ulituj się nade mną", ale będzie to wewnętrzny dysonans. Ta kobieta z Ewangelii dopiero, gdy się zbliżyła do Jezusa, zaczęła się pochylać, a w końcu upadła przed Nim. Może Jezus nie chciał z nią rozmawiać, gdyż w tym krzyku z daleka ona nie była sobą. Może tu znajdujemy odpowiedź na powracające pytanie: dlaczego modlimy się do Jezusa, a On milczy. Od lat pojawiają się ludzie, którzy powtarzają: "Ja nie czuję, nie słyszę i nie doświadczam żadnego Jezusa. Modlę się i proszę, a tam cisza". Ale może ta modlitwa to odgrywany teatr. Brakuje modlitwy całym sobą, bo jestem zupełnie gdzie indziej. A Jezus chce gadać tylko z twoim prawdziwym ja.
Jak wielką moc ma prosta, ale szczera modlitwa
Jezus szybko się zorientował, że ta kobieta z całym tym swoim okrzykiem: "Jezusie, Synu Dawida" to zwykły teatrzyk. I postanowił w to nie wchodzić. Wolał zaczekać na tę prawdziwą. I wtedy przyszła, upadła przed Nim ze szczerą prośbą na ustach, bez krzyku i lamentacji. Jaką moc ma ta prosta modlitwa wychodząca wprost z jej serca: "Panie, dopomóż mi". Króciutko, bez ozdobników. Już nie: "Synu Dawida, słońce świata, odkupicielu rzeczywistości, stworzonej i niestworzonej". Nic z tych rzeczy, tylko krótkie: "Panie, dopomóż mi". Mnie dopomóż! Już ani słowa o córce. Przyznała, że to ona ma problem.
Fragment książki ks. Krzysztofa Grzywocza i ks. Piotra Pawlukiewicza "Droga".


Skomentuj artykuł