O sztuce darowania urazów

O sztuce darowania urazów
Fot. Wavebreak... / depositphotos.com

Przebaczanie jest sztuką. Poniekąd nawet abstrakcyjną. W jakim sensie? Ano abstrahować trzeba od swojego bólu czy doznanej straty, uznając, że jest coś większego, ważniejszego. Sztuka ta staje się wybitną, gdy na dodatek jest praktykowana ochoczo. Że to tylko dla orłów? A gdyby jednak dla każdego…

Nie raz bywamy przewrażliwieni. Uraża nas wtedy byle słowo, najdrobniejszy gest. Wyczuleni na subtelne drgnienia otoczenia często czujemy się dotknięci, skrzywdzeni. Nieczęsto jednak jesteśmy świadomi, że to nasza niepewność, deficyt poczucia własnej wartości czy niezaspokojone głody i tęsknoty (za bliskością, czułością, relacją), że to one sprawiają, iż wszystkie zakończenia nerwowe mamy na powierzchni skóry. Stąd ta podatność na urazy. I choć niekiedy błędnie diagnozujemy rzeczywistość, dopatrując się ataku, czujemy się zranieni. To fakt.

Co do zasady nikt nie chce być ofiarą. Jak ognia unikamy bólu zranienia. Jednak, gdy już zostaniemy skrzywdzeni, zdarza się, że z lubością pielęgnujemy nasze rany. Niekiedy nawet bardziej te domniemane, jakimś entym zmysłem wychwycone. Hodujemy urazę i żywimy się jej zatrutymi owocami. Pieczołowicie mościmy sobie posłanie ofiary i finalnie (o paradoksie!) sami dla siebie stajemy się najgroźniejszym dręczycielem.

Urażeni wpadamy w gniew. Nakręceni bólem, wzroku od niego oderwać nie możemy.  Często w konsekwencji izolujemy się. A jednocześnie bardzo zbliżamy się do naszego krzywdziciela, bo nie pozwalamy sobie o nim zapomnieć. Bez różnicy, czy jest on realny, czy iluzoryczny. „Na opustoszałej wewnętrznej scenie oblanej jaskrawym światłem niemej wściekłości sami dla siebie odgrywamy dramat z przypominającymi cienie postaciami i słowami, jakie ciskamy na przypominających cienie wrogów w bezradnym gniewie” (Pascal Mercier, Nocny pociąg do Lizbony).

DEON.PL POLECA

Nieleczone urazy trwają bardzo długo. Jak wiadomo poważne uszkodzenia tkanek miękkich goją się wyjątkowo trudno (a przecież do tej kategorii zaliczymy nie tylko serce, ale i ośrodek uczuć czy wrażliwości). Urazy pielęgnowane nie poddają się leczeniu wcale. Wyleczenie jest bowiem zbawienną konsekwencją rezygnacji ze skupiania się na nich. Jest efektem uzdrawiającego daru darowania krzywd doznanych. Tylko taki gest – ofiarowany i winowajcy i nam samym – otwiera drogę do uleczenia.

A skąd zalecenie gorliwości w darowaniu? Czy to wezwanie nie jest jednak przesadą? Mogłoby być, gdyby pojmowane był technicznie, prawie sportowo: przebaczanie na czas, na akord, ze stoperem w dłoni. Tu jednak nie chodzi o rekordy osobiste, o bezmyślne, impulsywne działanie. Tu stawką są skutki uboczne przewlekłości. Przebaczajmy chętnie, czyli na tyle szybko, by nie zagnieździło się w nas rozżalenie, które zakorzeniając się zgorzknieniem, trwale naznaczy naszą codzienność, zainfekuje nam serce. Chodzi o to, by gorycz nie była smakiem naszego życia. To prawda, że często tak właśnie chcemy, a nie wychodzi. Odwagi i wytrwałości nam trzeba. Ważne, by chciało się chcieć… A jeśli nawet żadne chcenie nie skutkuje, to jest jeszcze nadzieja, że koszmarny ból pielęgnowanej urazy okaże się tak nieznośny, że pchnie nas w stronę przebaczenia.

Przebaczanie jest sztuką poniekąd abstrakcyjną, ale i do bólu konkretną. Trzeba ją bowiem ćwiczyć jak sztuki walki. Bo to jest walka: z małostkowością, pamiętliwością, rozżaleniem czy frustracją. Walka, w której stawką są relacje, życie rodzinne, ale i społeczne. Bez tysięcy zwycięskich potyczek na tym polu, rozpadlibyśmy się na odseparowane bólem i goryczą ofiary nie tylko sprawców, ale i bezradności własnej. A tak nie da się żyć. Tym bardziej, że przemienność ról jest niestety gwarantowana i niejednokrotnie to my stajemy w kostiumie sprawcy. Jakże się wtedy zmienia perspektywa! Jakże mała wydaje się krzywda zadana! Jak bardzo liczymy wtedy na dar win darowania…

Urazy chętnie darować. Oderwać wzrok od rany. Wpuścić światło, które odmieni nasze spojrzenie. Odrzucić smak goryczy i podążyć za słodyczą prawdziwego życia.

Politolog, nauczyciel akademicki, dawca krwi, amatorka biegów długodystansowych, współpracuje z Radiem Doxa, Modlitwą w drodze i Deon.pl.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
George Augustin

Miłosierdzie Boże – źródło światła w ciemności

Moc miłosierdzia uzdalnia nas do wyjścia z zamkniętego koła, w którym krążymy wokół siebie samych, otwiera nam oczy na innych i na liczne zadania, które stoją przed nami...

Skomentuj artykuł

O sztuce darowania urazów
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.