Piosenka z teledyskiem... z rekolekcji? "Trzeba reagować na znaki czasu"
- Talenty w dzieciach są. Wystarczy je trochę oszlifować. I zawsze można z grupy wyłowić perełki – mówi ks. Wojciech Trzaska, który już od jedenastu lat w ramach wakacyjnych rekolekcji nagrywa z dziećmi… teledyski. Nie byle jakie: z autorskimi słowami i muzyką.
Skąd pomysł, by na rekolekcjach kręcić klipy do piosenek? Trzeba zacząć od tego, że to rekolekcje oazowe, podczas których jest wybierana tzw. piosenka oazy – czyli jeden utwór, który towarzyszy uczestnikom w czasie rekolekcji i służy jako przypomnienie ważnej dla nich myśli. I właśnie piosenka oazy była inspiracją do stworzenia czegoś więcej, czegoś bardziej aktualnego. A nagrywanie teledysku - to właśnie coś nowego i świeżego.
Nagrywanie teledysku wzmacnia więzi
- W Ruchu Światło-Życie potrafimy czasem działać schematycznie. Już od dawna nie robi się aktualizacji pewnych rzeczy. A przecież Ruch powinien być w ruchu. Sam jako dziecko jeździłem na oazy dzieci bożych i gdy dwadzieścia lat temu jako kapłan zacząłem je prowadzić, widziałem, że materiały i działania z dziećmi są wciąż takie same – mówi ks. Wojciech Trzaska.
Jest duszpasterzem młodzieży archidiecezji białostockiej, a dziecięce oazy prowadzi od początku swojej kapłańskiej pracy. - Uważam, że dobrze jest aktualizować materiały i programy oaz dzieci bożych, stąd co roku opracowuję animatorom nowe konspekty spotkań w grupach. Fajnie, gdy z oazy pozostaje konkretny ślad. W moim rodzinnym domu trzymam wszystkie pamiątki, które jako dziecko przywiozłem z oazy: obrazki z cytatem, zdjęcia, dyplomy. Dziś staram się uczestnikom również zapewnić te świadectwa wspólnego czasu.
Nagrana na rekolekcjach piosenka, teledysk to jest coś, co buduje tożsamość: coś zrobiliśmy razem, to wzmacnia więzi.
Nagrać teledysk? Gdy się o tym mówi, rzecz wygląda na prostą, ale by stworzyć trzy minuty nagrania, potrzeba dużo wysiłku. Czy trudno było zacząć?
- Bardzo prosto – mówi ks. Trzaska. - Jeździł ze mną na rekolekcje Karol Mastalerz, organista katedralny i mój przyjaciel, który ma niesamowity dar słowa. Od tego się zaczęło: Karol pisał pierwsze piosenki. Napisanie tekstu zajmowało mu około godziny. Później pisaliśmy muzykę, ktoś wchodził z materiałem do studia i w ciągu kilku dni powstawała zarejestrowana piosenka, a teledysk – w jeden dzień. Wszystko było bardzo na wariata, może i amatorskie, ale prawdziwe.
Misja: połączyć różne talenty
Teledysk to słowa piosenki, wokaliści, muzyka, zespół, który ją zagra, plan filmowy, montaż. Czy duszpasterz, by wyprodukować klip, robi wszystko sam? Nie – bo, jak podkreśla, ma wokół siebie bardzo utalentowanych ludzi i udaje mu się połączyć te różne talenty w jeden organizm, który później świetnie funkcjonuje. A pomnożone we wspólnocie talenty służą i przynoszą owoce.
Dzięki temu dzieciaki z Białegostoku i okolic, które w wakacje jadą na oazowe rekolekcje, co roku nagrywają teledysk do piosenki oazy. Dzieciaki – czyli dzieci w wieku od 8 do 12 lat, które w ciągu roku formują się w „Winnicy”, a w wakacje wyjeżdżają na oazę.
- To jest bardzo konkretne działanie, które wykonują dzieci, więc też jest bardzo ich. To je wiąże z grupą, z treścią. Od kiedy te nasze piosenki zaczęły mieć swój poziom, staramy się o rozwój. Planujemy je w pracy rocznej, teksty i pomysły na teledyski nie powstają już w trakcie oazy, ale wcześniej, nie jest już tak na wariata – mówi ks. Trzaska.
– W ciągu roku pracujemy też z dziećmi w śpiewie, część z nich na rekolekcjach jest ode mnie ze wspólnoty, więc już potrafią śpiewać, są przygotowane. Inne, które przyjeżdżają na rekolekcje, należą np. do parafialnych scholi. Talenty w dzieciach są, wystarczy je trochę oszlifować i zawsze można wyłowić perełki.
Dzieci się cieszą, chcą działać
Jak na nagrywanie klipu reagują dzieci? Bardzo pozytywnie. Jak opowiada ks. Trzaska, dawniej dostawały nagranie na płytach CD, teraz teledyski są publikowane na YouTube. Dzieci się tym chwalą, teledysk rozchodzi się szerzej, a to buduje tożsamość, powstaje trochę silniejsza więź.
- W tym roku, gdy oglądaliśmy z nimi tegoroczną produkcję, obejrzeliśmy też te starsze teledyski i nagle dzieci zauważyły, że występują tam ich obecni animatorzy, którzy teraz prowadzą grupy, a kiedyś, też jako dzieci, jeździli na oazy dzieci bożych i nagrywali piosenki–mówi duszpasterz, ale od razu podkreśla, że wakacyjny teledysk to nie jest główna rzecz, która trzyma dzieci w oazie.
- To jest miły dodatek, ale podstawą jest Eucharystia, sakramenty, grupa ludzi – to jest fundament. Może być dobra oaza bez teledysku, ale gdy szukamy różnych rzeczy, i chcemy, żeby coś było – to taki teledysk jest dobry tak, jak dodatek do potrawy: jest przyprawą, nie jej treścią – zauważa kapłan.
Zabawa i... praca, na różnych polach
Produkcja klipu nie jest jednak tylko sielankową zabawą, oderwaną od rzeczywistości.
- Staram się, żeby to nie była taka utopia, że wszyscy potrafią wszystko. Dlatego czasem są i „dramaty”: bo ktoś będzie miał główną rolę, będzie miał solówkę, a ktoś inny bardzo by chciał, ale jej nie dostanie. Czas pracy nad teledyskiem to też pora do przepracowania swoich emocji. Z jednej strony umiesz, zdobywasz, z drugiej - radzisz sobie z emocjami, gdy nie wyszło. To jest też temat do rozmów, gdy się widzi u dzieci takie przeżycia.
Jak dodaje, samo nagrywanie klipu też jest wyzwaniem.
- Gdy się pracuje na takim planie i te dzieci wyprawiają to, co wyprawiają, nie robią tego, co reżyser im mówi… Czasem to jest masakra, utrzymać skupienie dzieciaka przed kamerą, żeby dobrze go nagrać. Mnóstwo wysiłku za tym stoi – podsumowuje ks. Trzaska. – Mamy ograniczony budżet, ograniczony czas, plan zdjęciowy, miejsce. Musimy ogrywać rzeczywistość. Ale to ma sens. Tylko trzeba konsekwencji w działaniach, regularności – i to przynosi długoterminowe owoce. Często obecni animatorzy to są ludzie, którzy sami przeszli taką drogę, od malucha do dalszej formacji i teraz dzieciom towarzyszą. Mamy już nawet małżeństwa, które przeszły przez całą formację w Ruchu, zaczynając właśnie od oazy dzieci bożych.
Rodzice ufają, bo widzą dobre owoce
Takie owoce pozwala dostrzec Winnica: oazowa wspólnota, od trzynastu lat istniejąca przy białostockiej katedrze. Formują się tu dzieci, młodzież, a także studenci i młodzi pracujący. Działa m.in. zespół muzyczny, a dzieci poza formacją religijną mają też zajęcia ze śpiewu, w ramach scholi. W ciągu roku na oazę do Winnicy przychodzi około pięćdziesięcioro dzieci.
- Pracuję w parafii katedralnej, która jest parafią zamieszkałą głównie przez osoby starsze: tu nie ma wielu dzieci. Rodzice przywożą je do nas z okolicy, z Białegostoku. Mają sprawdzone: widzą, że jest stała praca, wiedzą, że się dzieje i dzieje się dobrze. Dlatego nie narzekam na to, że mam pusto – mówi ks. Trzaska.
Trzeba zwyczajnie zakasać rękawy
Przykościelne sale pełne dzieci nie są już tak oczywistą rzeczą, jak jeszcze kilkanaście lat temu.
- Dzisiaj trzeba zdobyć bardzo duże zaufanie, żeby rodzice posłali dziecko na spotkanie do księdza, do kościoła. Mierzymy się z czymś, z czego jeszcze nie wszyscy sobie zdają sprawę - mówi białostocki duszpasterz.
Co można zrobić, by przejść przez obecny kryzys? Przede wszystkim – pracować, wdrażać działania prewencyjne, układać pewne rzeczy na nowo. To wszystko pomaga uchronić się od krzywdzących sytuacji w parafiach, we wspólnotach.
- To jest taka zwyczajna praca u podstaw. Żeby wyjść z kryzysu nie można się na niego obrażać albo odwracać wzroku, trzeba zwyczajnie zakasać rękawy i ciężko harować - podkreśla ks. Wojciech.
W jednej z naszych piosenek są takie słowa „Stawaj do walki wcale nie jesteś sam. Bóg razem z Tobą, On zwycięstwo da” . I staram się je przypominać, gdy dopada czasem zwątpienie.
- Nie chodzi o to, by mieć nie wiadomo jakie zdolności. Moją jedyną zdolnością jest to, że w sobotę o 10.30 otwieram salkę. Choćby nie wiem co się działo, tam jest otwarte i przygotowane. Jest stałość. Dzieci nie wracają do domu, bo dziś zamknięte – jest dla niech otwarte, niezależnie czy pada, czy świeci słońce, więc są i będą - mówi duszpasterz.
A gdy dzieci są, bo rodzice mają zaufanie do Winnicy, bo zależy im, żeby dzieci formowały się w dobrym, wartościowym miejscu – będzie też przestrzeń do pracy. I przestrzeń do zmian, aktualizowania formy, szukania nowych rozwiązań.
- Zawsze mnie pociągał dynamizm założyciela oazy ks. Franciszka Blachnickiego. I oaza to jest dzieło, które ma być odpowiedzią na znaki czasu: dane wydarzenia i obserwacje. W małym stopniu próbuję to naśladować. Dlatego piosenka oazy jest też teledyskiem - bo metody w Ruchu trzeba na nowo czytać, nie odstępując od charyzmatu – podsumowuje ks. Trzaska.
Skomentuj artykuł