Prawdziwe nawrócenie zakłada wewnętrzną przemianę, a nie teatralne gesty

Prawdziwe nawrócenie zakłada wewnętrzną przemianę, a nie teatralne gesty
Fot. depositphotos.com

Mało który temat jest tak aktualny jak temat nawrócenia. Póki żyjemy, ciągle go potrzebujemy: my jako jednostki, my jako społeczeństwo, my jako Kościół. Raz nie wystarczy. Ten pierwszy raz nawrócenia rozpoczyna proces, który trwać będzie do naszej śmierci. Mamy co robić przez całe życie. Na czym polega prawdziwa pokuta i nawrócenie - o tym pisze Maria Miduch na łamach czasopisma "Życie Duchowe".

Rozdzierajcie serca wasze, a nie szaty!

Ale czym tak naprawdę jest nawrócenie, do którego ciągle ktoś nas wzywa? Czy chodzi tu o pozbycie się złych nawyków? Wzbudzenie w sobie dobrego nastawienia? A może o podjęcie praktyk pokutnych, które powiedzą o moim nawróceniu nie tylko mnie, ale także wszystkim wokół? Z pomocą przychodzi nam Stary Testament – Księga proroka Joela.

Wydaje się dość niepozorna, schowana między innymi większymi, bardziej znanymi księgami prorockimi. A jednak niech nas to nie zmyli. Jest tak samo ważna jak każda inna księga biblijna ze Starego czy Nowego Testamentu. Jej przesłanie objawia nam twarz Boga i Jego stosunek do nas. W różnych księgach możemy odnaleźć różne wskazówki, ale one wszystkie prowadzą do tego samego Boga. Tu, w dziele przypisywanym prorokowi Joelowi, temat nawrócenia wydaje się przewodni. Bibliści będą się spierać, o jakim okresie historycznego czasu traktuje ta księga. Brak tu pewności, bo gdy są pewne elementy, które wskazywałyby na IX wiek przed Chrystusem, to zaraz pojawiają się inne, które dotyczą okresu znacznie późniejszego. Nie to jednak, w jakim okresie historycznym umieścić ową księgę, jest najważniejsze, ale to, jakie Bóg współpracujący z ludzkim autorem tekstu przekazuje orędzie o sobie. Najwyższy nie objawia się wprost. To, jaki jest, musimy wywnioskować z Jego działania.

Zakochany Bóg

Najpierw Bóg jawi się nam jako groźny i porywczy, kierujący przeciw nieposłusznemu ludowi groźby, sprowadzający nieszczęścia na krnąbrny naród. Sytuacja wydaje się ze wszech miar trudna: „Spustoszone jest pole, w żałobie jest ziemia, bo zniszczone jest zboże, wysechł moszcz, zwiędło drzewo oliwne […]. Uschła winna latorośl i zwiędły figowce, drzewa granatowe i palmy daktylowe, i jabłonie – wszystkie drzewa polne uschły. I zniknęła radość spośród synów ludzkich” (Jl 1,10.12). Potem jednak Bóg jawi się jako Ten, który nie może się powstrzymać w okazywaniu łaski: „Nie lękaj się, ziemio! Raduj się i wesel, bo wielkie rzeczy Pan uczynił. Nie lękajcie się, dzikie zwierzęta, bo zielenią pokryło się pastwisko na stepie, bo drzewa [znów] rodzą owoce, figowiec i winorośl plon przynoszą” (Jl 2,21–22). Możemy w pierwszym odruchu czuć się zagubieni – jaki jest więc Bóg? Jakie jest Jego oblicze? Ale właśnie w tej – zdawałoby się – nielogicznej sytuacji objawia się Jego serce. On jest skoncentrowany na nawróceniu swojego ludu: „Nawróćcie się do Mnie” (Jl 2,12) – woła. Zależy Mu na zwróceniu uwagi Izraela na siebie, chce, by znów był gorliwy w miłości do swojego Boga.

Nieszczęścia, kataklizmy spadające na Naród Wybrany to nic innego jak właśnie chęć nakłonienia, by zawrócił ze złej drogi, którą idzie. Nie da się inaczej? Widocznie nie. Bóg zna swój lud i wie, kiedy naprawdę nie ma już innego wyjścia, tylko dozwolić na spotkanie z cierpieniem, które otrzeźwi błądzących. Najważniejszy jest tu cel: nawrócenie Izraelitów. Kiedy wykażą choć trochę dobrych chęci powrotu, kiedy w ich postępowaniu zawita szczerość, On – ten groźny i porywczy Bóg – natychmiast zacznie towarzyszyć im obfitością swojej łaski! „Na Syjonie dmijcie w róg, zarządźcie święty post, ogłoście uroczyste zgromadzenie” (Jl 2,15). Niech tylko na nowo zwrócą się do Niego, Jego dobrodziejstwa napełnią ich życie! „Pan zapłonął zazdrosną miłością ku swojej ziemi i zmiłował się nad swoim ludem” (Jl 2,18).

Postępowanie Najwyższego możemy porównać do zachowania zakochanej kobiety. Kiedy jej ukochany ją ignoruje, nie jest jej wierny, ona pała potężnym gniewem i ciska w niego gromami, zapowiadając zemstę. Jeśli jednak tylko ukochany znów zwróci się do niej, ona z radością chce wynagrodzić mu te wszystkie groźby, jakie kierowała w stosunku do niego, chce okazać mu miłość i swoją wierność. Najważniejsze, że wrócił, że znów kocha, że jest wierny. I właśnie w taki sposób zachowuje się Bóg w stosunku do swojego ludu: niech tylko ukochany Izrael wróci! Niech uzna Go za swojego zbawcę! To właśnie cel działań, jakie podejmuje Bóg w Księdze Joela.

Nie (tylko) emocje

Ale czym tak naprawdę jest to nawrócenie? Czego oczekuje od swoich wybranych Bóg? Prorok Joel przekazuje nam kilka ważnych wskazówek od Najwyższego. Nie zostawia nas z niedopowiedzeniem, z jakąś dwuznacznością. Jest jeden warunek. Musimy wejść na drogę myślenia, które jest nieraz bardzo odległe od naszego. Musimy wejść w inną kulturę.

„Nawróćcie się do Mnie całym swym sercem” (Jl 2,12) – woła przez proroka Joela Bóg. Dla nas serce jest synonimem miłości, uczucia, emocji, jakie przeżywamy, dlatego też kiedy słyszymy o nawróceniu serca, nasze myśli biegną do uczuć, jakie powinny nas ogarnąć. Skupiamy się na odczuwaniu. To jednak droga człowieka zakotwiczonego we współczesnej kulturze europejskiej, niemająca wiele wspólnego z hebrajskim rozumieniem tych słów. Dla pierwszych słuchaczy proroka Joela oczywiste było, że oto Bóg dopomina się o nawrócenie wcale niebazujące na emocjach, na odczuwaniu, ale takie, którego podstawą jest decyzja. Serce jest tu ośrodkiem decyzyjności, rozumnej analizy.

Nawrócenie „całym sercem” oznacza więc ukierunkowanie swoich decyzji na nawrócenie. Nie niektórych, a wszystkich. Emocje na tym etapie nie są kluczowe. To decyzja stoi tu w centrum. Może budzić w nas różne uczucia, ale decyzja jest decyzją. Za nią ma iść nasze życie, nie za emocjami. Czego ma dotyczyć ta decyzja? Całego naszego życia. Ona domaga się konkretnego działania, konkretnych czynów.

Nawrócenie więc rodzi się w naszym sercu, ośrodku decyzyjności. Ale czym ono jest? Hebrajski termin szub określający rzeczywistość, którą my nazywamy nawróceniem, odnosi się do zawrócenia, żeby osiągnąć swój pierwotny cel. Tu, w rzeczywistości biblijnej, celem tym jest oczywiście sam Najwyższy, relacja z Nim pełna bliskości i zażyłości. By się nawrócić, trzeba poddać analizie drogę, po której idziemy, zapytać, do jakiego celu nas ona prowadzi. Gdzie dojdziemy, idąc tą drogą, co jest na jej końcu… Zmiana kierunku wymaga konkretnych decyzji, nie uczuć. Kiedy wjechałam w zły zjazd na autostradzie, mój płacz z tego powodu albo radosne powtarzanie sobie, że i tak dojadę do celu, bo tak czuję, nic nie da. Dopiero decyzja i idące za nią działania mogą mnie z powrotem nakierować na właściwy cel mojej podróży.

Rozdarcie serca, a nie szat, o którym czytamy u Joela (por. Jl 2,13), zakłada wewnętrzną przemianę, a nie teatralne gesty. Zakłada też, że łatwo może nie być. Rozdarcie szaty było zewnętrznym znakiem cierpienia, żałoby, głębokiego wzburzenia, ale nie musiały za nim kroczyć inne czyny. Gest ten miał świadczyć o wewnętrznym bólu, ale samo rozdarcie szaty nie bolało. Natomiast rozdarcie serca może boleć… Decyzja, która jest jego owocem, nie musi być przyjemna, może wiele kosztować, ale to jedyny sposób, żeby wrócić do pierwotnego celu, żeby nie iść bez sensu. Ból decyzji może budzić w nas bardzo różne emocje i wcale nie chodzi o to, by ich nie czuć, ale o to, by nie pozwolić im zapanować nad kierunkiem drogi.

Według Joela elementem nawrócenia jest płacz i lament (por. Jl 2,12). To wyraz właśnie naszych uczuć. Jesteśmy ludźmi i odczuwanie jest bardzo ważnym elementem naszego człowieczeństwa. Prorok pokazuje, że w decyzję można włączyć przeżywanie emocji, one mogą nam towarzyszyć, mogą nam nawet pomóc przejść drogę zawracania ku celowi, który straciliśmy z oczu.

Bóg nie jest przeciwny uzewnętrznianiu tego, co dzieje się w nas, w środku, ale musi być spójność. Czy to, co rzeczywiście pokazuję na zewnątrz, jest tym, co się tam dzieje? To znaczy czy jestem uczciwy w tym, co pokazuję, czy może robię coś na pokaz? Może wybieram tylko opakowanie nawrócenia, a w środku zawartość jest wciąż ta sama? Księga Joela bardzo mocno uderza w takie zachowanie. Boga nie da się oszukać, nie da się Mu zamydlić oczu kolejną nowenną, nabożeństwem, pięknymi słowami wypowiadanymi bardzo głośno… On nie da się nabrać. Widzi doskonale. Ma rentgen w oczach. I żebyśmy nie powiedzieli, że coś nam umknęło w tym naszym nawróceniu, bo On nie sprecyzował, podkreśla, że tu chodzi o całego człowieka.

Nawrócenie na całego

Nie byłoby dobrze, gdybyśmy się skoncentrowali jedynie na tym, co znajduje się w strefie „poza ciałem”. Moglibyśmy odnieść wrażenie, że decyzja wystarczy, zmiana duchowa jest najważniejsza i nic innego się nie liczy. Nie tak to wygląda w biblijnym świecie. Bardzo często kwestię wiary staramy się ograniczyć do tego, co w sferze „pozacielesnej”. Myślimy, że Boga interesują wyłącznie nasze dusze. Jezus przychodzi do naszego serca (rozumianego w sposób duchowy), modlimy się w duchu… To pozwala na stworzenie sobie strefy komfortu, w którą Bóg się nie miesza. Nie takie jest jednak przesłanie Biblii. Wykrzywiliśmy je. Pismo Święte będzie stało na straży tego, że człowiek jest ciałem i duszą. I nie można go pozbawić żadnej jego części w kontakcie z Bogiem. Ciało ma swoje miejsce w relacji ze swoim Stwórcą i nic nie może tego miejsca zająć. Dziwne byłoby, gdyby orędzie Joela nawołujące do nawrócenia nie wzięło pod uwagę cielesności człowieka. Możemy ją przeoczyć, tak bardzo jesteśmy skoncentrowani na duchowej stronie nawrócenia, a jednak ono tam się znajduje. Bóg nie chce jedynie naszych dusz, On chce też ciał.

Tekst księgi mówi nam również o poście (por. Jl 2,12) i właśnie w tym miejscu pojawia się nasze ciało. Tradycja biblijna bardzo często w praktykach postnych widziała miejsce dla spotkania Boga z człowiekiem. Oczywiście nie był to jedyny obszar styku cielesności z Najwyższym, ale bardzo ważny. Post nie miał być umartwieniem dla samego umartwienia się, sztuką dla sztuki czy też zemstą na grzesznym ciele. Post miał być przestrzenią spotkania człowieka z Bogiem w jego cielesności. Miał sprawić, że w przestrzeni, którą oczyszczam na pewien czas z tego, co konieczne do życia, odkrywam swoją zależność od Boga. Mój kurczący się z głodu żołądek ma być wołaniem nie o jedzenie, ale o Dawcę tego jedzenia, czyli o Boga, który podtrzymuje mnie przy życiu. Odkrycie swojej bezradności w pragnieniu to zachęta do spotkania się z Tym, który jest wodą żywą. Post ma pobudzić naszą tęsknotę za obfitością, która jest w Bogu. Doświadczając głodu, muszę zadać sobie pytanie, czy tak jak teraz pragnę tego, czego sobie odmawiam, mogę pragnąć Boga. I taką właśnie drogę wskazuje przesłanie Joela. Włącz ciało w swoje nawrócenie. Nie będzie łatwo, może nie być też przyjemnie, ale jeśli chcesz dotrzeć do celu, podejmiesz odpowiednie krok.

Włączenie postu w drogę ku pierwotnemu celowi to jasna wskazówka, że także nasze ciało ma uczestniczyć w owej drodze. Nawrócenie nie jest tylko i wyłącznie sprawą duchową, lecz także cielesną, bo człowiek jest jednością. Nie można jedną nogą iść ku Bogu, a drugą w przeciwnym kierunku… Po prostu tak się nie da. Albo nawracam się całkowicie, albo w ogóle. Decyzja o nawróceniu idzie w parze z emocjonalnym przeżywaniem, z włączeniem ciała w ów proces: „Nawróćcie się do mnie całym swym sercem, przez post i płacz, i lament” (Jl 2,12). Nawracający się nie rezygnują z zewnętrznych wyrazów zmiany, jaka w nich zachodzi: „Zbierzcie lud, zwołajcie świętą społeczność, zgromadźcie starców, zbierzcie dzieci i niemowlęta! Niech wyjdzie oblubieniec ze swojej komnaty, a oblubienica ze swego pokoju! Między przedsionkiem a ołtarzem niechaj płaczą kapłani, słudzy Pańscy!” (Jl 2,16–17). To nie jedynie barwne widowisko, a spójny obraz nawracającego się człowieka.

Joelowe wskazówki nawrócenia są wymagające. Ale kiedy się z nimi spotykamy, musimy cały czas pamiętać o tym, że ową poprzeczkę stawia nam zakochany w nas Bóg. Nie nasz wróg, nie ktoś, kto chce nam uprzykrzyć życie, ale ktoś, kto w owej drodze powrotnej, w podejmowanych decyzjach, przeżywaniu emocji i naszym całkowitym zaangażowaniu będzie nam towarzyszył. Nie tylko wskazuje sposób dostania się na właściwą drogę, ale także pomaga się na nią dostać. „Nie dam rady” nie jest tu żadnym wytłumaczeniem. Póki nie podejmiesz decyzji działania, nie przyjdzie łaska, która będzie ci towarzyszyć na drodze powrotu. Tej łaski nie ma, gdy tylko kalkulujemy, zastanawiamy się i oglądamy przez ramię. Ona pojawia się wraz z konkretnymi decyzjami. Nieraz upadniemy, nieraz cofniemy się o parę kroków, jedną nogą zechcemy iść w innym kierunku, ale Bóg doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że to zadanie na całe nasze życie. Może być jedna decyzja, ale bycie jej wiernym wymaga ciągłego zaangażowania, powrotów, powstawania…

 

Artykuł został opublikowany w kwartalniku "Życie duchowe" nr 107/2021

teolog, wykładowca zagadnień biblijnych i języka hebrajskiego w Seminarium Księży Salezjanów w Krakowie, członek Stowarzyszenia Biblistów Polskich, zaangażowana w inicjatywę TJCII Polska. Opublikowała między innymi: Biografia Syna Bożego; Kobiety, które kochał Bóg; Oddech Boga. Modlitwa ludzi Biblii

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Jacek Siepsiak SJ (red. nacz.)

„Jezuici i ich współpracownicy właśnie rozpoczęli Rok Ignacjański, który ogłoszono z okazji minięcia pięciuset lat od nawrócenia św. Ignacego z Loyoli” – czytamy we wstępie do letniego „Życia Duchowego”, gdyż jubileusz ten stał się inspiracją...

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Prawdziwe nawrócenie zakłada wewnętrzną przemianę, a nie teatralne gesty
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.