Przebudzenie możliwe jest tylko we wspólnocie. Do tego prowadzi nas Bóg
Przebudzenie, które wydarza się w sieci relacji, jest czymś więcej niż osobistym "budzikiem". Jest jak "dzwon" na wysokiej wieży, którego dźwięk przyciąga uwagę i odrywa od codzienności. Bóg pragnie odnawiać każdego z nas. Jednak nie robi tego w oderwaniu od innych. Bóg chce nas budzić, wyrywać ze snu i prowadzić do głębokiego przeżywania wspólnotowego.
Jako Kościół - Ciało Chrystusa jesteśmy ze sobą ściśle powiązani. Jeden wierzący w Jezusa jest w duchowej rzeczywistości postawiony blisko innych, którzy przyjęli Dobrą Nowinę. W świecie fizycznym doświadczamy tego, uczestnicząc w celebracji Eucharystii, modląc się w grupie, uwielbiając we wspólnocie, wstawiając się w potrzebach sióstr i braci.
Jednocześnie wszyscy mamy możliwość stawiania między sobą barier - zarówno tych fizycznych jak i duchowych. Możemy się wycofywać, zamykać w swojej odizolowanej przestrzeni. Możemy innych obgadywać, krytykować, narzekać. Ostatecznie grzesząc możemy zrywać relacje, ranić, sprawiać ból. To wszystko powoduje przesuwanie się w obszar braku życia, snu, śmierci.
Przebudzenie, które wydarza się w sieci relacji, jest czymś więcej niż osobistym "budzikiem". Jest jak "dzwon" na wysokiej wieży, którego dźwięk przyciąga uwagę i odrywa od codzienności. Bóg pragnie odnawiać każdego z nas. Jednak nie robi tego w oderwaniu od innych. Bóg chce nas budzić, wyrywać ze snu i prowadzić do głębokiego przeżywania wspólnotowego. Żebyśmy czuli nie tylko własne przeżycia, ale gotowi byli towarzyszyć radościom i bólom drugiego człowieka. Bóg pragnie żebyśmy razem stawali na modlitwie i pozwalali się prowadzić Duchowi Świętemu.
Mam świeże doświadczenie modlitwy ze współbraćmi jezuitami. Wieczór, każdy z nas ze swoim bagażem dnia, z różnymi emocjami i przeżyciami. Stajemy razem wobec Boga, który nas zwołuje i inspiruje do modlitwy. Uwielbienie Ojca zaczyna płynąć. Krok po kroku, minuta po minucie każdy z nas ze swojego punktu wyjścia zaczyna wchodzić do tej samej rzeki Bożej Obecności. Pozwalamy się prowadzić, słuchając, co mamy w sercach i co mówi brat obok. Co nam mówi Bóg przez drugiego. Czujemy jedność, która nie jest ludzka. Nie stajemy się tacy sami, a jednak jesteśmy prowadzeni w jednym kierunku. Mamy zaproszenie do przyjęcia Miłości, do modlitwy za tych, którzy nie wszystkim wydają się tej modlitwy godni (tym razem Pan pokazał nam polityków i rządzących). Na końcu rozbrzmiewają słowa "Pewnego dnia pójdziemy tam, gdzie nasz Bóg woła nas" i "Marana tha". Bo miejscem ostatecznego przebudzenia i zobaczenia wszystkiego na nowo jest Niebo.
Wyświetl ten post na Instagramie
"Dlatego zachęcajcie jedni drugich i budujcie się nawzajem, jak to zresztą czynicie" - mówi Apostoł Paweł w 1 Liście do Tesaloniczan (Tes 5,11).
Doświadczenia przebudzenia nie da się samemu wywołać. To Bóg nas do niego może doprowadzić. My możemy jednak przygotować swoje serce, aby było gotowe usłyszeć zaproszenie Boga. Możemy też o to przebudzenie się szczerze modlić. W tym trzecim tygodniu adwentu, kiedy Boże Narodzenie już lśni na horyzoncie, proponuję dwie rzeczy.
Po pierwsze zobacz, czy chcesz uczestniczyć z tym co Bóg przygotowuje dla wspólnoty Kościoła w naszych czasach. Stań szczerze na modlitwie z pytaniem, czy chcesz być przez Boga porwany tam, gdzie On ciebie chce. Czy chcesz iść tam, gdzie woła cię Bóg?
Po drugie proponuję, żeby iść na modlitewny spacer. Obejść ulice, drogi swojego miasta, wioski, miejscowości modląc się o duchowe przebudzenie dla jego mieszkańców. Z modlitwą bliską twojemu sercu. Może to być różaniec, koronka, może pieśni uwielbienia, a może spontaniczna modlitwa wstawiennicza i ogłaszanie Bożego Królestwa. Niech przyjdzie Pan! Marana tha!
Skomentuj artykuł