Przywrócił mi godność dziecka Bożego [ŚWIADECTWO]
Mam teraz 30 lat, ale to już szósty rok, jak Pan Jezus dał mi łaskę nawrócenia. Żeby to opowiedzieć, muszę się cofnąć parę lat do okresu, kiedy skończyłem szkołę podstawową i poszedłem do szkoły zawodowej.
Nowi koledzy śmiali się ze mnie, że nie spróbuję piwa i papierosów… I po pewnym czasie skosztowałem. Zaczęło się niewinnie - od piwa, dwóch… ale to było za mało. Zacząłem coraz więcej pić, aż stałem się alkoholikiem, mimo tak młodego wieku. Koledzy, imprezy i picie do nieprzytomności. Na drugi dzień nic nie pamiętałem. Do kościoła chodziłem tylko od święta. Za to co tydzień w niedzielę chodziliśmy za kościół, gdzie paliliśmy papierosy albo szliśmy spod kościoła do sklepu na piwo.
Po kilku latach wpadłem w taki nałóg, że trzeźwiałem dwa razy dziennie. Kiedy tylko otwierałem oczy, musiałem coś wypić, bo robiłem się cały siny i trząsłem z braku alkoholu. Tak samo było i po południu. Ponad dziewięć lat piłem tak codziennie. Pewnego dnia w moim sercu i umyśle dał się słyszeć jakiś głos, który mówił mi, żebym się powiesił, odebrał sobie życie, bo i tak nikt mnie nie kocha. Jestem przecież nikomu niepotrzebny, bo pijak ze mnie i menel.
Dzięki Bogu upiłem się tak, że nie dałem rady tego zrobić. Teraz wiem, że był to Zły. Chciał, abym oddał mu swoją duszę. Gdy piszę to świadectwo, z oczu kapią mi łzy.
Po sylwestrze 2007 roku zachorowałem i znalazłem się w szpitalu. W sali zobaczyłem obrazek Matki Bożej, a w moim sercu i umyśle usłyszałem głos: „Oto Matka. Ona ci pomoże, zwróć się do Niej”.
Po wielu latach musiałem nauczyć się wszystkiego od nowa: różańca, „Koronki do Miłosierdzia Bożego” i innych modlitw. Każdą wolną chwilę poświęcałem Matce Bożej i Panu Jezusowi. Często chodziłem do kościoła, do spowiedzi i do Komunii. Zawsze kiedy
się wyspowiadałem i byłem na Mszy świętej, Matka Boża przychodziła do mnie we śnie i uśmiechała się przyjaźnie. W moim życiu działy się wtedy wspaniałe rzeczy: broniłem ludzi biednych i pomagałem chorym, wstawiałem się za tymi, którzy byli wyśmiewani przez innych tylko dlatego, że są biedniejsi. To Matka Boża nauczyła mnie tej miłości do Pana Boga i bliźnich. Matka Boża wyprosiła mi u swojego Syna miłosierdzie.
Dwa dni przed tym, jak pokazał mi się we śnie ubiczowany i ukrzyżowany nasz Pan Jezus, usłyszałem piękny, męski, ale stanowczy głos, który powiedział mi, że muszę pokutować. Na drugi dzień klęczałem przed Panem Jezusem, a On stał jak na tym obrazie, który kazała namalować Siostra Faustyna, z prawą ręką podniesioną do góry, a z Jego lewego boku wydobywały się dwa promienie: jeden czerwony, a drugi blady. Było to wspaniałe przeżycie.
Jestem pokutnikiem z woli naszego Pana Jezusa, ale także mam być Jego świadkiem w dzisiejszych czasach i mówić o Jego miłosiernej miłości do wszystkich ludzi, bez względu na rasę czy religię. To doświadczenie nauczyło mnie, że Pan kocha wszystkich ludzi: grzeszników i sprawiedliwych, biednych i bogatych, chorych i zdrowych, tych, którzy wierzą w Niego, i tych, którzy nie wierzą w Niego albo nie chcą wierzyć. Kocha wszystkich taką samą wspaniałą miłością. Pan jest wspaniały, dobry i miłosierny. On jest najlepszym przyjacielem każdego człowieka. Tak to Pan mnie, najgorszemu grzesznikowi, przywrócił godność dziecka Bożego. Niech będzie uwielbiony i wywyższony na wieki wieków.
„Ja, Pan, powołałem cię słusznie, ująłem cię za rękę i ukształtowałem, ustanowiłem cię przymierzem dla ludzi, światłością dla narodów, abyś otworzył oczy niewidomym, ażebyś z zamknięcia wypuścił jeńców, z więzienia tych, co mieszkają w ciemności”. (Iz 42, 6–7).
To i inne świadectwa przeczytasz w książce „Cuda świętej Siostry Faustyny. Świadectwa i modlitwy”.
Skomentuj artykuł