Słowa papieża o edukacji seksualnej manipulacją? [WYJAŚNIAMY]
W debacie wokół edukacji seksualnej w Polsce, mocno wybrzmiały słowa Franciszka: “musimy prowadzić edukację seksualną w szkołach. Seks jest darem od Boga”. Co jeszcze powiedział papież?
Na samym początku wyjaśnijmy w jakim kontekście padły słowa Franciszka. Kiedy kilka miesięcy temu papież wracał z Panamy, zwyczajowo zwołał na pokładzie samolotu konferencję prasową, w czasie której odpowiadał na pytania dziennikarzy.
Jeden z nich, Edwin Cabrera Uribe z Radio Panama, zapytał o to, czy w szkołach powinien być powszechny dostęp do edukacji seksualnej. Pytanie dziennikarza również zostało wypowiedziane w kontekście - panamskie społeczeństwo zmaga się z problemem niechcianych ciąż wśród nastolatek.
"A co tam ten papież wie..." - prawda Panowie z PiS i Ordo Iuris?#JesieńŚredniowiecza #EdukacjaSeksualna pic.twitter.com/Jraon2MD98
— Robert Biedroń (@RobertBiedron) October 16, 2019
Papieskie słowa, które zaczęły być udostępniane w sieci, zostały sprowadzone tylko do jednego zdania: “Wierzę, że musimy prowadzić edukację seksualną w szkołach”.
Odradzałabym papieżowi Franciszkowi przyjazd do Polski, bo mogą go zamknąć do więzienia i dopiero by była afera na cały świat????A tak serio: te "straszne" standardy WHO zalecają konsultowanie lekcji edukacji seksualnej z rodzicami https://t.co/OzD94zXcFQ
— Dominika Wielowieyska (@DWielowieyska) October 16, 2019
Owszem, papież powiedział te słowa, ale na tym nie zakończył.
Oto całość papieskiej wypowiedzi:
“Wierzę, że musimy prowadzić edukację seksualną w szkołach. Seks jest darem od Boga. To nie potwór, to dar od Boga, by kochać. To, że niektórzy ludzie używają seksu, by zarabiać pieniądze lub wyzyskiwać, to inny problem. Ale potrzebujemy obiektywnej edukacji seksualnej, to jest takiej, która nie zawiera kolonizacji ideologicznej. Jeśli zaczniesz wprowadzać edukację seksualną pełną ideologicznej kolonizacji, zniszczysz osobę. Ale seks [rozumiany] jako dar od Boga, musi być nauczany. «Edukacja» oznacza edukację: sprawiać, by z ludzi wypływało to, co najlepsze oraz towarzyszenie im na ich drodze.
Ale potrzebujemy obiektywnej edukacji seksualnej, to jest takiej, która nie zawiera kolonizacji ideologicznej.
Problemem są ci, którzy są odpowiedzialni za edukację, czy to na poziomie szkoły, regionu czy też całego państwa (...); problemem jest to, jacy nauczyciele zostają wybrani do tego zadania, jakie podręczniki itd. Widziałem książki, które są nieco wulgarne. Są rzeczy, które pozwalają dojrzewać, a są takie, które krzywdzą. Nie wiem jak jest z edukacją seksualną w Panamie, czy ona jest, czy jest obiektywna czy nie. Mówię, nie wchodząc w polityczne problemy Panamy. Ale potrzebujemy edukacji seksualnej dla dzieci. Ideałem byłoby, gdyby zaczynała się ona w domu, z rodzicami. Nie zawsze jest to możliwe, ponieważ mamy różne sytuacje w rodzinach, bo nie wiedzą oni, jak to robić [tj. edukować na temat seksu]. I dlatego szkoła to uzupełnia, inaczej zostaniemy z pustką, którą potem może wypełnić jakakolwiek ideologia”.
Wątek edukacji seksualnej został poruszony przez Franciszka w adhortacji “Amoris Laetitia”:
280. Sobór Watykański II podniósł potrzebę „pozytywnego i mądrego wychowania seksualnego”, skierowanego do dzieci i młodzieży, „odpowiedniego do wieku”, „wykorzystując postęp nauk psychologicznych, pedagogicznych i dydaktycznych”. Powinniśmy zadać sobie pytanie, czy nasze placówki wychowawcze podjęły to wyzwanie. Trudno myśleć o edukacji seksualnej w czasie, gdy istnieje skłonność do banalizowania i zubożenia seksualności. Można ją zrozumieć jedynie w kontekście wychowania do miłości, do wzajemnego daru z siebie. W ten sposób język seksualności nie ulega smutnemu zubożeniu, ale staje się bardziej rozumny. Impuls seksualny można wychowywać w procesie poznawania samego siebie i rozwijania zdolności do panowania nad sobą, które mogą pomóc w odkryciu cennych zdolności do radości i miłosnego spotkania.
281. Edukacja seksualna dostarcza informacji, nie zapominając jednak, że dzieci i młodzież nie osiągnęły jeszcze pełnej dojrzałości. Informacja musi docierać w odpowiednim czasie oraz w sposób stosowny do przeżywanego etapu. Nie należy nasycać ich danymi, bez rozwijania zmysłu krytycznego wobec inwazji propozycji, w obliczu niekontrolowanej pornografii i przeciążenia bodźcami, które mogą okaleczyć seksualność. Młodzi ludzie powinni mieć możliwość uświadomienia sobie, że są bombardowani przesłaniami, które nie dążą do ich dobra oraz ich dojrzałości. Trzeba im pomóc w rozpoznaniu i poszukiwaniu wpływów pozytywnych, w czasie, w którym nabierają dystansu wobec tego wszystkiego, co zniekształca ich zdolność do kochania. Podobnie musimy przyjąć, że „potrzebę nowego i bardziej odpowiedniego języka widać przede wszystkim we wprowadzaniu dzieci i młodzieży w tematykę związaną z płciowością”.
282. Wielką wartość ma taka edukacja seksualna, która pielęgnuje zdrową skromność, chociaż niektórzy utrzymują, że to sprawa z innych czasów. Jest to naturalna obrona osoby, chroniącej swe wnętrze i unikającej zamienienia się jedynie w przedmiot. Bez skromności możemy sprowadzić uczucie i płciowość do obsesji koncentrujących nas jedynie na narządach płciowych, obsesji, które zniekształcają naszą zdolność kochania oraz sprowadzają je do stanów chorobliwych i różnych form przemocy seksualnej, które powodują, że jesteśmy traktowani w sposób nieludzki lub wyrządzamy szkodę innym.
283. Często edukacja seksualna skupia się na zachęcie do „zabezpieczenia”, dążąc do „bezpiecznego seksu”. Wyrażenia te sugerują negatywny stosunek do naturalnego prokreatywnego celu seksualności, tak jakby ewentualne dziecko było wrogiem, przed którym trzeba się bronić. W ten sposób krzewiona jest narcystyczna agresja a nie życzliwość. Nieodpowiedzialna jest wszelka zachęta kierowana do nastolatków, by bawić się swoim ciałem i swoimi pragnieniami, tak jak gdyby osiągnęli już dojrzałość, wartości, wzajemne zaangażowanie i cele właściwe małżeństwu. W ten sposób beztrosko zachęca się ich do używania innej osoby jako przedmiotu eksperymentów, aby zrekompensować braki i wielkie ograniczenia. Tymczasem ważne jest, aby ich nauczyć drogi prowadzącej przez różne przejawy miłości, wzajemnej troski, szacunku naznaczonego czułą troską, bogatego w znaczenia komunikowania się. Wszystko to przygotowuje bowiem do pełnego i hojnego daru z siebie, który wyrazi się po ślubie w darze ciał. Zjednoczenie seksualne w małżeństwie przejawi się wówczas jako znak zaangażowania całościowego, ubogaconego całą wcześniejszą drogą.
284. Nie wolno oszukiwać młodych ludzi, prowadząc ich do mylenia poziomów: „Pociąg seksualny tworzy na krótko złudzenie związku, a jednak bez miłości «związek» ten pozostawia obcych równie daleko od siebie, jak byli dotąd”. Język ciała wymaga cierpliwego uczenia się, pozwalającego na interpretowanie i wychowanie swoich pragnień, aby naprawdę dać siebie nawzajem w darze. Kiedy usiłuje się dać wszystko w jednej chwili, wówczas możliwe jest, że nie da się niczego. Czym innym jest zrozumienie słabości wynikających z wieku lub chaosu, a czym innym jest pobudzanie młodzieży do przedłużania niedojrzałości w ich sposobie miłowania. Kto jednak mówi dziś o tych rzeczach? Kto jest w stanie brać młodych ludzi na serio? Kto im pomaga przygotować się poważnie do wspaniałej i hojnej miłości? Nazbyt lekko traktuje się edukację seksualną.
285. Edukacja seksualna powinna również obejmować poszanowanie i docenienie różnicy, pokazując każdemu możliwość przezwyciężenia zamknięcia się w swoich ograniczeniach, aby się otworzyć na akceptację drugiej osoby. Oprócz zrozumiałych trudności, które może mieć każdy, trzeba pomóc w akceptacji swojego ciała, takim jakim zostało stworzone, ponieważ „logika dominacji nad własnym ciałem przekształca się niekiedy w subtelną logikę panowania nad stworzeniem. [...] Także docenienie własnego ciała w jego kobiecości lub męskości jest konieczne, aby móc rozpoznać siebie w spotkaniu z innym, różnym od siebie. W ten sposób można z radością przyjąć specyficzny dar drugiego czy drugiej jako dzieła Boga Stwórcy i wzajemnie się ubogacić”. Tylko porzucając strach przed różnorodnością można osiągnąć uwolnienie się od immanencji własnego bytu i zafascynowania sobą samym. Edukacja seksualna powinna pomóc w zaakceptowaniu swego ciała w taki sposób, aby osoba nie dążyła do „zatarcia różnicy płci, bo nie potrafi już z nią się konfrontować”.
286. Nie możemy też zapominać, że na kształtowanie swego sposobu istnienia, kobiecego lub męskiego, nakładają się nie tylko czynniki biologiczne lub genetyczne, ale także różnorodne elementy związane z temperamentem, historią rodzinną, kulturą, przeżytymi doświadczeniami, otrzymaną formacją, wpływem przyjaciół, rodziny i osób podziwianych, i innymi konkretnymi okolicznościami wymagającymi wysiłku, aby się dostosować. To prawda, że nie możemy oddzielić tego, co jest męskie i żeńskie w dziele stworzonym przez Boga, które jest uprzednie wobec wszystkich naszych decyzji i doświadczeń, i gdzie istnieją elementy biologiczne, których nie można ignorować. Prawdą jest jednak również, że to, co męskie i kobiece, nie jest czymś sztywnym. Dlatego jest na przykład możliwe, że męskość męża potrafi się elastycznie dostosować do sytuacji pracy żony. Podjęcie zadań domowych lub pewnych aspektów wychowania dzieci nie czyni go mniej męskim, ani też nie oznacza jakiejś porażki, kapitulacji lub wstydu. Trzeba pomóc dzieciom zaakceptować jako normalne te słuszne „wymiany”, które nie odbierają żadnej godności postaci ojca. Sztywność staje się przesadną manifestacją tego, co męskie lub kobiece i nie wychowuje dzieci i młodzieży do wzajemności realizującej się w rzeczywistych warunkach małżeństwa. Owa sztywność może z kolei uniemożliwić rozwój zdolności każdego, aż do tego stopnia, że uważa się za coś mało męskie poświęcenie się sztuce lub tańcowi, a mało kobiece pełnienie funkcji kierowniczych. To, Bogu dzięki, zmieniło się, ale w niektórych miejscach pewne niewłaściwe koncepcje nadal wpływają na ograniczanie uzasadnionej wolności i okaleczenie prawdziwego rozwoju konkretnej tożsamości dzieci oraz ich potencjału.
Skomentuj artykuł