Spytałem: "Dlaczego pani płacze?". Odparła: "Gdyby ksiądz wiedział, jak jest po tamtej stronie, to by ksiądz zrozumiał"

Spytałem: "Dlaczego pani płacze?". Odparła: "Gdyby ksiądz wiedział, jak jest po tamtej stronie, to by ksiądz zrozumiał"
Fot. depositphotos.com

Ci ludzie żyją wśród nas. Możemy minąć ich na ulicy, zobaczyć w sklepie czy dostrzec w kościele. Z pozoru niczym szczególnym się nie wyróżniają. Noszą jednak w sobie głęboką tęsknotę za tamtym światem. O kim mowa? O osobach, które przeżyły bliskie doświadczenie śmierci. Na ten temat rozmawiałem z ks. Wiktorem Szponarem, autorem książek "Życie po śmierci. Teologiczne śledztwo" oraz "Życie po śmierci 2. Nowe śledztwo, nowe dowody, nowy bestseller".

Tomasz Kopański: Z ankiet przeprowadzonych w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat wynika, że doświadczenie śmierci przeżyło aż 5 proc. społeczeństwa. Jest to ogromna liczba ludzi. Czym jest to doświadczenie?

Ks. Wiktor Szponar: - Bliskie doświadczenie śmierci to nadzwyczajny stan, który może występować w trakcie śmierci klinicznej, czyli w momencie, kiedy człowiekowi przestaje bić serce, przestaje on oddychać, ale jeszcze około 2-3 minuty funkcjonuje jego mózg. Według dzisiejszych standardów medycznych człowiek odchodzi, gdy umiera jego mózg. Dlatego mówimy o bliskim doświadczeniu śmierci, a nie o faktycznej śmierci.

Powołał się pan na badania profesora Lommela z Holandii, który twierdzi, że bliskie doświadczenie śmierci przeżyło 5 proc. społeczeństwa. To ogromna liczba ludzi, choć wydaje mi się, że w rzeczywistości jest ona nieco zawyżona. Mimo tego podczas spotkań autorskich przynajmniej jedna osoba, która miała bliskie doświadczenie śmierci zgłasza się do mnie, chcąc podzielić się tym przeżyciem.

NDE (z ang. near-death experience – przyp. red.) to doświadczenie życia po drugiej stronie. Kluczowe jest to, że relacje osób z NDE są do siebie podobne, można wyodrębnić taki sam przebieg. W zeszłym tygodniu czytałem badanie jednego z irańskich uniwersytetów na temat bliskiego doświadczenia śmierci. Okazuje się, że opisy muzułmanów, mieszkańców Indii czy obywateli ateistycznej Europy są takie same. Religia, poglądy, wiara czy też niewiara w Boga nie mają wpływu na to, jak pacjenci przeżywają NDE. To główny powód, dla którego zainteresowałem się tym tematem. Gdyby każdy mówił co innego, nie byłoby czego badać.

Różnicę stanowi etap, na którym kończy się ten stan lub język, jakim jest on opisywany. Jedyną możliwą weryfikacją tego, czy ktoś przeżył bliskie doświadczenie śmierci jest dokumentacja medyczna potwierdzająca, czy dany człowiek miał resuscytację lub był na OIOM-ie. Dokumentacja ta jednak nie potwierdza samego NDE.

Osoby relacjonujące NDE twierdzą, że po drugiej stronie widziały osobowe światło, które my, chrześcijanie możemy utożsamić z Jezusem Chrystusem. Otaczał On ich bezwarunkową miłością i akceptacją, a ci ludzie odczuwali niewyobrażalne szczęście. Czy już teraz możemy stwierdzić, że tak będzie wyglądało niebo?

- Myślę, że do pewnego stopnia tak, lecz z pewnym „ale”. Licząc czas, żyjemy w czterech wymiarach, natomiast rzeczywistość, która czeka nas po śmierci jest poza czasem, poza wymiarami. Nie da się jej opisać, na co zresztą wskazują osoby z bliskim doświadczeniem śmierci. Być może to, co przeżyły jest pewnym odbiciem nieba, niemniej istotą jest to, że bezpośrednio po śmierci człowiek spotyka się z Bogiem, doświadcza Jego totalnej, bezwarunkowej miłości.

Okładka książki Okładka książki "Życie po śmierci. Teologiczne śledztwo"

Czy NDE możemy rozpatrywać w kategorii łaski od Boga, który chce w ten sposób nawrócić człowieka? Wiele osób po tym doświadczeniu radykalnie zmienia swoje życie, poszukuje sensu, chce dawać świadectwo.

- Patrzę na to właśnie w kategorii Bożej łaski, której my do końca nie rozumiemy. Teologiczny problem z NDE polega na tym, że ci ludzie tak naprawdę nie umarli, nie doszło do odłączenia duszy od ciała i wskrzeszenia. Jak w takim razie wytłumaczyć to, że te osoby spotkały się ze swoimi bliskimi zmarłymi, albo obserwowały swoją operację poza ciałem, zapamiętując na przykład taki szczegół, że pielęgniarce spadły nożyczki i trzeba było wyciągnąć nowe z trzeciej szuflady od dołu? W tym tkwi teologiczny problem.

Myślę, że NDE jest nadzwyczajną łaską, którą człowiek może oczywiście odrzucić. Z wielu pozakościelnych badań wynika jednak, że ludzie po tym przeżyciu nawracają się. Powracają do wiary w Boga, do sakramentów, czytają Biblię, wystrzegają się grzechu.

Najwięcej badań nad bliskim doświadczeniem śmierci przeprowadzono na ateistach z Europy i Stanów Zjednoczonych. Ci ludzie od pokoleń są wychowywani w kulturze post chrześcijańskiej. Okazuje się, że po NDE wiele z tych osób zaczęło szukać duchowości w swoim życiu.

Po spotkaniu z osobowym światłem kolejnym etapem bliskiego doświadczenia śmierci jest tzw. film z życia. Jest to sąd, jaki czeka nas po śmierci?

- Pismo Święte mówi o tym, że sąd będzie tylko jeden. Nie możemy powiedzieć, że film z życia jest sądem szczegółowym, o którym mówi doktryna. Jest to łaska od Boga, który daje możliwość zobaczenia swojego życia w świetle miłości. W filmie z życia widzimy nasze dobre i złe uczynki, ale istotą jest miłość, relacje i intencje, którymi się kierowaliśmy.

Mogę podać przykład pewnego celebryty, który przez skandal obyczajowy stracił kontrakty reklamowe. W związku z tym jego PR-owcy podpowiedzieli mu, że powinien zrobić bal charytatywny, aby odzyskać dobry wizerunek. Przychód z balu miał być przekazany na dzieci z nowotworem. Ten celebryta rzeczywiście zrobił akcję charytatywną, zebrał kilka milionów złotych i uczciwie je przekazał. Oczywiście dbał też o to, żeby media cały czas mówiły o jego przedsięwzięciu. Kiedy doświadczył NDE, na filmie z życia zdał sobie sprawę, że tak naprawdę wykorzystał dzieci chore na raka dla swojego egoizmu, biznesu. Wykorzystał nowotwór dzieci, żeby więcej zarabiać. To była jego intencja, a przekazane kilka milionów złotych nie miało żadnego znaczenia.

Z drugiej strony widział coś, o czym już zapomniał. Jako dziecko zrobił zakupy dla swojej chorej sąsiadki. Nie chwalił tym, bo po prostu wiedział, że tak trzeba. Zakupy zajęły mu pół godziny, ale to było czyste, bezinteresowne dobro. Okazuje się, że ten prosty uczynek miał gigantyczne znaczenie, dużo większe niż bal charytatywny.

Czy sakramenty, na przykład spowiedź lub namaszczenie chorych, mają jakieś znaczenie podczas bliskiego doświadczenia śmierci?

- Jednym ze skutków namaszczenia chorych jest prośba do Pana Boga o uzdrowienie lub wzmocnienie ciała, ale też o nabranie mentalnych, psychicznych i duchowych sił na cierpienie bądź śmierć.

Jeden z bohaterów mojej książki czuł, że dłonie, na które przyjął namaszczenie, przyciągają jego duszę z powrotem do ciała. Powinien umrzeć, ale sakrament namaszczenia chorych trzymał jego duszę przy ciele.

Poruszyliśmy temat nieba, ale musimy też powiedzieć o piekle i czyśćcu. Czy osoby, które przeżyły NDE widziały piekło i czy jest ono puste? Niektórzy, jak choćby papież Franciszek, mają głęboką nadzieję, że tak jest.

- Niestety, ale piekło nie jest puste. To jest herezja, którą Kościół oficjalnie potępił w dokumentach. Ja bym chciał mieć taką nadzieję, ale jej nie mam, bo jest wiele fragmentów Ewangelii o piekle, z których wynika, że nie jest ono puste. Nie wspomnę już o wizjach siostry Faustyny czy objawieniach Maryjnych w Fatimie.

Moim zdaniem do piekła trafi ten, kto świadomie i dobrowolnie odrzuca Boga, nie chce być w niebie. Jeżeli ktoś świadomie i dobrowolnie odrzuca Boga i Bóg by tą osobę na siłę wsadził do nieba, to dla niej to miejsce byłoby więzieniem.

Osoby po NDE również mówią o piekle, ale tych relacji jest dużo mniej. To jest bardzo osobiste doświadczenie i nie każdy chce się nim dzielić. Dużo łatwiej jest podzielić się tym, że widziało się niebo, niż tym, że trafiło się do piekła.

Skąd wiemy o istnieniu czyśćca, skoro nie ma o nim mowy w Piśmie Świętym?

- Rzeczywiście w Biblii ani razu nie pada słowo „czyściec”. W Księdze Machabejskiej czytamy jednak o żołnierzach, którzy po jednej z bitew modlą się za poległych w grzechu wojowników. Kiedy w Biblii spotykamy się z modlitwą za zmarłych, sensem każdej takiej modlitwy jest prośba, żeby te osoby trafiły do nieba.

W katakumbach z II wieku, nad miejscami pochówku chrześcijan, jest wypisana modlitwa za nich. Natomiast na grobach męczenników nie ma modlitwy, ponieważ wierzono, że tacy ludzie od razu trafili do nieba. Męczenników uznawano za świętych. Jednym zdaniem: chrześcijanie od samego początku wierzyli w czyściec.

Andrzej Duffek, dość znany przypadek człowieka, który przeżył NDE, nie raz mówił o niewyobrażalnej sile modlitwy. Dzieląc się swoim przeżyciem zaznaczył, że będąc po drugiej stronie słyszał głosy ludzi modlących się za niego.

- Niektórzy pacjenci po bliskim doświadczeniu śmierci mówią wprost, że słyszeli modlitwy i kiedy później powtarzają je swoim bliskim, to wszystko ze szczegółami się zgadza. Dodają też, że odczuwali chęć pójścia dalej, ale modlitwy ściągnęły ich z powrotem na dół.

Modlitwa ma gigantyczne znaczenie i niejednego człowieka uratowała. Nawet jeśli ktoś ostatecznie umiera, to ta osoba wie, czuje, że się za nią modlimy.

Czy ludzie, którzy przeżyli bliskie doświadczenie śmierci czują tęsknotę za tamtym stanem?

- Gdy podczas rozmowy z tymi osobami omawiamy kolejne etapy NDE i dochodzimy do powrotu do ciała, bardzo często w oczach tych ludzi pojawiają się łzy. Mogłoby się wydawać, że wszystko jest w porządku, bo ktoś przeżył, ułożyło mu się życie, wychował dzieci, ma udane małżeństwo. Lecz kiedy pytam „dlaczego pani płacze?”, to w odpowiedzi słyszę: „Gdyby ksiądz wiedział, jak jest po tamtej stronie, to by ksiądz zrozumiał”. Pacjenci najczęściej mówią, że powrót do ciała jest bardzo przykry, bolesny.

Okładka książki Okładka książki "Życie po śmierci 2. Nowe śledztwo, nowe dowody, nowy bestseller"

Amerykański onkolog Jeffrey Long, który przeanalizował 5 tysięcy przypadków NDE mówi, że ma pewność istnienia życia po życiu. Czy my też możemy być tego pewni biorąc pod uwagę jedynie istnienie bliskiego doświadczenia śmierci?

- Nie powiedziałbym, że mamy taką pewność. Wszystkie badania nad NDE, w tym moja książka, nie są dowodem na istnienie Boga. Bardzo dobrze, że nie ma takich dowodów, tylko jest wiara w Niego.

Jestem pewny, że nie udowodnimy istnienia Pana Boga. Możemy zbierać jedynie poszlaki, wskazówki, które na tym świecie są i wskazują nam właściwy kierunek. Istnienia życia po śmierci też nie da się udowodnić, to także jest kwestia wiary.

Dzięki wierze mamy też wątpliwości, a to nas może inspirować do poszukiwania Boga. Możemy to robić na różne sposoby: modląc się, czytając Biblię, rozmyślając na ten temat czy rozmawiając z ludźmi. Trzeba się naharować, żeby poszukać Boga w świecie, w drugim człowieku, który jest na obraz i podobieństwo Boga. Gdybyśmy dali dowód na istnienie Pana Boga, to wiara by umarła.

A co, jeżeli NDE da się wytłumaczyć naukowo? Wielu badaczy próbowało wyjaśnić to zjawisko i istnieje sporo hipotez na ten temat.

- Z pewnością pojedyncze etapy bliskiego doświadczenia śmierci możemy wytłumaczyć naukowo. W pewnym momencie nasz organizm wyłącza układ nerwowy i ktoś przestaje czuć ból, co daje mu poczucie ulgi. Nasz mózg ma też mechanizm obronny, który polega na tym, że w momencie śmierci otrzymujemy wystrzał dopaminy, co daje duże poczucie szczęścia.

Nie można za to wytłumaczyć naukowo całej struktury NDE i tego, że wszystkie jego elementy u większości pacjentów się zgadzają. Nie można także wytłumaczyć, w jaki sposób niektóre osoby rozmawiają ze swoimi bliskimi zmarłymi i dowiadują się od nich na temat spraw, o których nie mogły wcześniej wiedzieć. Potem weryfikują te informacje i okazuje się, że są one prawdziwe.

Znam przypadek kobiety, u której stwierdzono zgon spowodowany wykrwawieniem się po porodzie. Ta pani obudziła się jakiś czas później pod prześcieradłem w prosektorium. W czasie NDE, obserwując wszystko spod sufitu, zapamiętała godzinę wyświetlaną przez zegar znajdujący się na sali porodowej, na której zmarła. Kiedy później dostała akt własnego zgonu z godziną swojej śmierci, okazało się, że ta godzina zgadzała się z godziną, którą widziała na zegarze.

Znana jest historia innej kobiety, która w czasie NDE spotkała swojego biologicznego ojca, nie wiedząc, że to jej tata. Podzieliła się swoim przeżyciem ze swoją mamą, lecz ona nie powiedziała nic na temat tego mężczyzny. Po 20 latach od tamtego wydarzenia, kiedy mama tej kobiety była na łożu śmierci, poprosiła córkę o wyjęcie starego albumu ze zdjęciami. Pokazała jej fotografię i spytała się córki, czy kogoś rozpoznaje. Zdjęcie przedstawiało trzech mężczyzn. Córka umierającej potwierdziła, że w czasie NDE widziała jednego z tych panów. Wtedy jej mama wyznała, że to jej biologiczny tata, który zmarł w Auschwitz. Tego typu historii medycyna i nauka nie potrafi wytłumaczyć.

Czy boi się ksiądz śmierci?

- Boję się śmierci, zwłaszcza bliskich mi osób. Wciąż jestem młody, więc mam nadzieję, że śmierć przyjdzie za mniej więcej 50 lat. Na pewno nabrałem dużo większej odwagi do śmierci bliskich i swojej własnej. Rozmowy z ludźmi nad NDE, interesowanie się tym tematem pogłębiło moją wiarę w życie wieczne, wiarę w niebo i w to, co mamy na ten temat napisane w Piśmie Świętym. Ale czy mam sobie całkowitą ufność? Nie wiem, czy na obecną chwilę mogę tak powiedzieć.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Robert „Grabarz” Konieczny, Maria Mazurek

Co ludzie wkładają do trumny?
Czy zmarły może się obudzić?
Co dzieje się z prochami, gdy nie mieszczą się do urny?

Grabarz. Dla zmarłych jest trochę kulturystą, makijażystą i chirurgiem. Dla żyjących zdarzy...

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Spytałem: "Dlaczego pani płacze?". Odparła: "Gdyby ksiądz wiedział, jak jest po tamtej stronie, to by ksiądz zrozumiał"
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.