Święty Antoni wyprosił mi wymarzoną pracę [ŚWIADECTWO]
Pracowałam bardzo daleko od domu. Podróżując codziennie do pracy, mijałam wioski, krzyże i kościoły, a także znajdującą się przy niebezpiecznym skrzyżowaniu odnowioną kapliczkę. [ŚWIADECTWO]
Któregoś letniego wieczoru, wracając z pracy i czekając na wolny przejazd, zatrzymałam się obok niej. Spojrzałam na figurę, która starła w kapliczce, a ona spojrzała na mnie. "Święty Antoni, słyszałam o tobie co nieco" - pomyślałam. Westchnęłam do niego, by wspomógł koleżankę, która była w potrzebie i pojechałam dalej.
Od tego czasu, mijając kapliczkę, prosiłam św. Antoniego, aby dzień w pracy był spokojny, abym miała siłę… Pewnego dnia poprosiłam, abym dostała dobrą pracę bliżej mojego miejsca zamieszkania.
W tym samym czasie sprzątałam dom po remoncie. Moja mama wystawiła na parapet figury świętych, które dostała od babci. Wśród nich dostrzegłam figurkę postaci męskiej; odpadła z niej farba i dłoń ale twarz nadal była w rumieńcach, a na ramieniu – Dzieciątko Jezus. "Przecież to Święty Antoni, ten sam z kapliczki!" - pomyślałam i opanowała mnie radość jak u małego dziecka.
Nie jestem plastycznie utalentowana, ale postanowiłam odnowić figurę. Ponieważ nie było mnie stać na profesjonalną renowację, po przemodleniu sprawy, kupiłam farby. Figura wyszła pięknie. Myślę, że św. Antoni mógł być leworęczny, bo najlepiej malowało mi się lewą ręką. W międzyczasie modlitwy o pracę zostały wysłuchane! Obecnie pracuję bliżej, więcej zarabiam, atmosfera jest dobra.
Poprosiłam też św. Antoniego, by wstawił się za mną w intencji znalezienia męża. Czekam z wiarą!
Dodam, że gdy prosiłam o znalezienie pracy, wrzuciłam ofiarę do skarbony w kościele, by św. Antoni "zamienił ją", jeśli trzeba, na kromki chleba.
Skomentuj artykuł