Dominika Kozłowska: biskupi nie są zdolni wyjść poza perspektywę obrony własnych układów i władzy
Strategia uników wobec pojawiających się zarzutów prowadzi do utraty resztek autorytetu społecznego. Biskupi nie mogą wystąpić dziś w roli tych, którzy pomagają przywrócić pokój społeczny, nie są bowiem zdolni wyjść poza perspektywę obrony własnych układów i władzy.
Nie sposób dziś traktować jako zupełnie odrębnych spraw protestów, które ogarnęły Polskę po wyroku Trybunału Konstytucyjnego niszczącym obowiązujący od lat 90. tzw. kompromis aborcyjny, oraz pogłębiającego się zgorszenia polskim Kościołem, które narasta wraz z kolejnymi ujawnianymi przez media praktykami tuszowania w nim nadużyć seksualnych ze strony przedstawicieli Kościoła. Obydwie kwestie pokazują, że polscy hierarchowie pozbawieni są kontaktu ze społeczeństwem i wyczucia dla społecznych nastrojów – również postaw katoliczek i katolików. Pogłębiającej się alienacji hierarchów towarzyszy także brak odwagi cywilnej, aby zmierzyć się z trudną rzeczywistością. Strategia uników wobec pojawiających się zarzutów prowadzi do utraty resztek autorytetu społecznego. Biskupi nie mogą wystąpić dziś w roli tych, którzy pomagają przywrócić pokój społeczny, co niejednokrotnie czynił Kościół katolicki w historii Rzeczypospolitej – nie są bowiem zdolni wyjść poza perspektywę obrony własnych układów i władzy.
Lista polskich biskupów, na których ciążą podejrzenia bądź zarzuty chronienia sprawców, jest coraz dłuższa. Ostatnio opinią publiczną wstrząsnęły decyzje, jakie zapadły w Watykanie ws. kard. Gulbinowicza, legendarnej postaci Solidarności. Niedługo później na stronach Stolicy Apostolskiej ukazał się raport ws. Theodore’a McCarricka, byłego metropolity Waszyngtonu, wpływowego duchownego, który uznany w 2019 r. przez Kongregację Nauki Wiary za winnego molestowania nieletnich i dorosłych, został wydalony ze stanu kapłańskiego. Raport postawił ważne pytania dotyczące roli kard. Dziwisza w promocji sprawców przestępstw seksualnych na najwyższe szczeble hierarchii kościelnej. Nie liczę na to, że polski Kościół zdobędzie się na powołanie prawdziwie niezależnej komisji, która mogłaby wyjaśnić zarzuty ciążące na kard. Dziwiszu, choć to mogłoby być ostatnią deską ratunku, pozwalającą przynajmniej wyjść z twarzą z tej kompromitującej episkopat sytuacji. Dlatego najlepszym rozwiązaniem byłoby powołanie takiej komisji przez papieża Franciszka oraz wsparcie jej prac przez dziennikarzy prowadzących międzynarodowe śledztwo.
Również protesty, które od końca października trwają w Polsce, w najbliższym czasie pewnie nie doprowadzą do politycznego przełomu, choć PiS podobnie jak polscy hierarchowie, również utracił społeczną wrażliwość i umiejętność czytania ludzkich postaw. Sądzę, że dopiero w dłuższej perspektywie możemy spodziewać się przełomu, który zmieni w Polsce układ sił. Gdy skrajnie prawicowe ruchy tworzą bojówki, które mają bronić kościołów, gdy do podobnej akcji wzywa prezes PiS Jarosław Kaczyński, Rada Stała KEP wspiera te pomysły i dziękuje „duszpasterzom i wszystkim wiernym świeckim, którzy odważnie stają w obronie swoich kościołów”. Tymczasem protesty ws. wyroku Trybunału Konstytucyjnego zaangażowały również katoliczki i katolików. I to zjawisko bez precedensu w historii Polski. Nigdy wcześniej Kościół w naszym kraju nie spotykał się z tak jawną krytyką również ze strony wiernych. Coraz więcej katolików oponuje przeciwko sojuszowi ołtarza z tronem, sprzeciwia się nadużyciom polityków, a zarazem publicznie piętnuje grzechy Kościoła.
Najnowszy numer miesięcznika „Znak” powstawał w cieniu tych wszystkich smutnych wydarzeń. Wbrew trudnej rzeczywistości i przybierającej na sile pandemii koronawirusa podjęliśmy w grudniowych Temacie Miesiąca i Ideach temat szczęścia. Mamy bowiem świadomość, że szczęście nie polega na ucieczce do wewnętrznej twierdzy; umiejętność szczęśliwego i dobrego życia zależy nie tylko od genów, wychowania i moralnych cnót, które budują nasz życiowy kręgosłup, ale i od warunków społecznych. Dlatego niekiedy trzeba wyjść na ulice, by walczyć o sprawy, które są dla nas ważne.
Skomentuj artykuł