Kościół poddany Duchowi Świętemu to nie wspólnota, która może usiąść na wygodnej kanapie, która zbuduje swoje wygodne i bezpieczne miasteczko i będzie tam sobie cieplutko żyła. Jesteśmy po to, aby iść i przynosić owoc.
niezawodnanadzieja.blog.deon.pl
Jestem dorosła, mam męża, dzieci, przyjaciół. Dziś mam wokół siebie ludzi, którzy są dla mnie ważni i których potrzebuję. Był jednak czas, gdy kogoś bardzo mi brakowało…
niebodlagrzesznikow.blog.deon.pl
Mamy tyle samo czasu, co nasi przodkowie, którzy żyli w jaskiniach. Jednak oni mieli za dużo wolnego czasu, my mamy go za mało. Może ci, co przyjdą po nas zlikwidują w ogóle czas i też będą narzekać.
Cała parafia żyła nadzieją, że nasz wikary zastąpi wiekowego proboszcza i osiądzie w tym miejscu na stałe. Pamiętam ten bunt, złość, rozgoryczenie, gdy został proboszczem hen daleko od nas. Parafianie chcieli bojkotować diecezję i biskupa wywieźć na taczkach. Zrobiliby wszystko, byle by "Heniu" został z nimi.
Ani ta wyjątkowa litera, ani coś błękitnego, pożyczonego czy kosztującego miliony monet nie sprawi, że będziemy w małżeństwie szczęśliwi, jeśli zawieramy je z niewłaściwych powodów.
Dwa lata temu nasza decyzja o ślubie mogła się wydawać nieco szalona. Oboje bardzo tego ślubu chcieliśmy, ale jednocześnie było w nas mnóstwo obaw - czy uda nam się naprawdę dorosnąć? Może trzeba jeszcze poczekać? Ogarnąć swoje życie i dopiero brać się za zabawę w dom? Jednak klamka zapadła - przyrzekliśmy sobie miłość, wierność i uczciwość.
Zabieranie się za tekst o przyjaźni kojarzy mi się z próbą przejścia jakiejś niesamowicie wysokiej góry. Dla mnie to trochę szaleństwo, brawura i swojego rodzaju głupota.
Zajmuję się domem. To jest teraz mój "zawód" - wybrałam świadomie. Będąc w domu czuję, że to, co ważne mnie nie omija. Miałam jednak przekonanie, że robiąc coś dla siebie, zabieram coś innym. Wyjście z przekonania, że muszę każdą chwilę poświęcać dzieciom i ich potrzebom, do przejścia w stan "jestem równie ważna co one", zajęło mi trochę czasu.
W sobotę byliśmy na ślubie. Na zakończenie kazania ksiądz życzył pannie młodej spełnienia w małżeństwie i w macierzyństwie. "Bo jaka może być lepsza kariera dla kobiety niż rola żony i matki". Niby prawda, ale jednak bardzo mnie to zirytowało.
Społeczny i medialny przekaz jest jasny: ojciec to rodzic gorszy, mniej istotny. Ma prawo nie interesować się dzieckiem - bo na jego głowie są ważniejsze sprawy. Ojciec, który zajmuje się maluchem, może budzić podziw, bo przecież on, w przeciwieństwie do matki, "ma prawo" mieć dziecko w nosie, ale zdarza się, że także politowanie lub nieufność.
Godz. 5.30 rano. Mój dwuletni synek wstał i przyszedł po butelkę mleka. Byłam wtedy w 36 tygodniu ciąży. Gdy podniosłam się z łóżka, poczułam, że po nogach coś mi leci… To była krew. Masa krwi.
Paweł Jurzyk
Czy przywrócenie Żydówce Miriam, matce i żonie, prawa do bycia zwykłą kobietą w jakiś sposób umniejsza jej świętości? Czy naszemu Kościołowi uwłacza to, że tą, która obwieściła światu i nam wszystkim: "widziałam Pana!" - była fryzjerką? Mam nadzieję, że my katoliccy mężczyźni dojrzeliśmy już do tego, by w swojej męskiej mentalności być w stanie przyznać: "owszem, zwykłe palestyńskie kobiety, uczennice Jezusa były równe apostołom".
Moje charyzmaty są mało spektakularne? Być może. Widocznie w moim przypadku, nie w wichrze ogromnym, ale w ciepłym oddechu mojej żony przyszedł do mnie Pan. Mi to wystarcza. Gdybym potrafił deklamować cztery Ewangelię po aramejsku, a miłości mojej żony bym nie miał, byłbym niczym.
Jeżeli wierzymy w to, że Kościół jest rodziną, to musimy zaakceptować fakt, że niektórzy członkowie tej rodziny nie żyją tak, jak się nam podoba.
Procesja Bożego Ciała, po jej zakończeniu proboszcz długo i wylewnie dziękuje biskupowi, że zechciał przyjechać, że się tym utrudził. Polegało to na tym, że odbył dwukilometrową podróż wygodnym samochodem i przewodniczył procesji. Słuchają tego ludzie, wielu (szczególnie młodych ludzi) pracuje po dziesięć i więcej godzin. Raczej nie mają gosposi tylko kredyt "na głowie", a w brzuchu śmieciowe jedzenie. Ale oni nie są utrudzeni, utrudzony jest biskup.
Jednego z nich źle wspominam. Utracili wiarę, albo dopadło go wypalenie zawodowe. Nie umie nawiązać kontaktu z parafianami. Traktuje ich z wyższością, a po prężnie działającej parafii pozostało tylko wspomnienie. Starsi chowają głowę w piasek, młodsi czują, że nie są potrzebni do tego stopnia, że nawet na niedzielną mszę świętą udają się do parafii sąsiednich.
Nie wierzę w to, by lekarze po prostu dążyli do "wyeliminowania" małego pacjenta. Ale nie oznacza to, że wyrok brytyjskiego sądu przyjmuję ze spokojem.
Szczerze nie potrafię zrozumieć tych wszystkich, którzy zakładając nogę za nogę zasiadają z ciepłą kawką w ręku i zaczynają "litanię do grzechów Kościoła". Ale jest jedna rzecz, która mnie w Kościele potrafi wkurzyć do czerwoności.
Wiele jest wokół mnie narzekających kobiet. Czasami wolałabym nie słyszeć tego, co mówią o swoich mężach. Nie dlatego, że nie chcę im jakoś pomóc, ulżyć.
Prezentujemy kieszonkowy atlas spowiedników. Jak rozpoznać trujących i całkiem zjadliwych? Jakie mogą być efekty spotkania z każdym z nich?
{{ article.source.name }}
{{ article.source_text }}
{{ article.source.name }}
{{ article.source_text }}
{{ article.description }}