Ks. Halík: Kościół ma się nie bać gender, ale zrozumieć kobiety
Kto jest uczniem Jezusa, powinien być czołowym obrońcą godności kobiet i mężczyzn. W społeczeństwie i Kościele powinien wypełniać słowo Pawła, czyli to rewolucyjne i dla wielu ludzi Kościoła do dziś zbyt rewolucyjne i niemożliwe do strawienia słowo. Teraz przecież nie ma już mężczyzny ani kobiety, dlatego że wszyscy jesteśmy na nowo stworzeni w Chrystusie.
To stulecie, jak mi się wydaje, jest stuleciem kobiet. Nowe samorozumienie kobiety – jak to widać w dzisiejszej praktyce społecznej – jest znakiem czasu. Jest zatem także wielkim wyzwaniem dla Kościoła, który jest powołany do czytania znaków czasu wręcz wcześniej niż pozostali i do wcześniejszego reagowania na te znaki. Ważne odkrycie studiów gender – że należy rozróżniać męskość i kobiecość jako płeć fizjologiczną z jej anatomicznymi znakami od gender, czyli od męskości i kobiecości jako społecznej i kulturowej roli, przemieniającej się w różnych historycznych etapach i w różnych kulturach – odgrywa zasadniczą rolę we właściwym rozumieniu człowieka i społeczności. Nie da się ignorować odkryć nauk przyrodniczych i społecznych, socjologii, antropologii kultury, historii kultury, psychologii i nauk medycznych. Nie wolno tkwić w antycznym i średniowiecznym, ahistorycznym pojęciu „niezmiennej natury ludzkiej”.
To pojęcie ludzkiej natury samo w sobie jest historycznym i kulturalnym konstruktem określonej ery i społeczeństwa. Zignorować ten fakt oznaczałoby dla chrześcijańskiej teologii i Kościoła tak samo drogo opłaconą ślepotę, jaką kiedyś było odrzucanie heliocentrycznej kosmologii, potem teorii ewolucji, potem nowoczesnej demokracji, a potem wolności religijnej albo konieczności hermeneutycznego podejścia do tekstów biblijnych – potrzeby rozumienia i wykładania ich w kontekście epoki i stylu literackiego. Wszystkie te teorie, przeciw którym kiedyś histerycznie i z oburzeniem oponował kościelny Urząd Nauczycielski, dziś są oczywistą częścią chrześcijańskiego sumienia i kościelnej nauki, łącznie z papieskimi oraz soborowymi dokumentami.
Na dzisiejszy opór przeciw teorii gender, w ramach którego nie rozróżnia się ich ważnego, prawdziwego jądra od ekstremalnych, ideologicznych wykładów, przeciw czemu słusznie protestuje także papież Franciszek, za dziesięć lat będziemy w Kościele patrzeć najprawdopodobniej z takim samym zawstydzeniem, z jakim dziś czytamy papieskie dokumenty z XIX wieku potępiające wolność druku, sumienia i religii oraz demonizujące wiele innych fundamentów współczesnej kultury.
Kiedy Kościół w erze rodzącego się kapitalizmu i industrializacji oraz powstawania proletariatu ze strachu przed marksizmem nie był w stanie rozpoznać znaków czasu, stracił klasę robotniczą i nie dało się tego naprawić nawet spóźnionym rozwojem społecznej nauki Kościoła. Kiedy w XX wieku w przerażeniu przed darwinizmem i modernizmem Kościół stracił wielką część warstw wykształconych, nie dogonił tego spóźnionym przyjęciem wielkich wartości świeckiego humanizmu i poznania naukowego w dokumentach II Soboru Watykańskiego. Jeśli dziś Kościół w przerażeniu przed teoriami gender nie odpowie w zadowalający sposób na nowe samorozumienie kobiet, straci jeden ze swoich głównych punktów oparcia – kobiety. Wróćmy do praktyki Jezusa!
Fragment pochodzi z książki "Czas pustych kościołów" wydanej przez WAM.
Skomentuj artykuł