Pierwsza towarzyszka Matki Teresy

Pierwsza towarzyszka Matki Teresy
(fot. Zvonimir Atletic / Shutterstock.com)
Roberto Allegri

Nazywa się Subashini Das, ma 25 lat, pochodzi z bogatej rodziny mieszkającej w prestiżowej dzielnicy Kalkuty. Uczęszcza do St. Mary's High School i dobrze pamięta siostrę Teresę. Bardzo ją lubiła.

Teraz myśli o niej i o jej odwadze, która otwarła jej serce. Postawa tej nauczycielki pobudziła do życia nasienie miłości zakopane w głębi niej. Choć przecież wszyscy ją krytykowali. W duszy Subashini Das trwa burza, i dziewczyna wie, że uspokoi się dopiero, kiedy ponownie spotka się z siostrą Teresą i pójdzie za jej przykładem.

Opuszcza szkolne mury i idzie ulicami ubóstwa. Wygodne życie, do którego jest przyzwyczajona od dzieciństwa, wywołuje w niej wstręt, gdy mija ludzi pokrytych brudem, śmierdzących i ubranych w łachmany. Jej serce pełne miłości krzyczy coraz głośniej i ucisza przerażenie, ustępujące miejsca nadziei i współczuciu.

Gdy pyta o zakonnicę ubraną na biało, wskazują jej ubogą chatkę.

- Subashini! Co ty tutaj robisz? Cieszę się, że cię widzę - uśmiecha się do niej Teresa.

- Bardzo się za siostrą stęskniłam - odpowiada dziewczyna. - Przyszłam, żeby siostrze pomóc w jej misji. Chcę być z siostrą. Proszę mi pozwolić zostać.

Teresa milczy. W jej oczach pojawia się wdzięczność, ale usta ma zacięte.

- Musisz to dobrze przemyśleć, moja kochana - odpowiada po chwili. - Droga, którą ja idę, jest bardzo trudna, ciągle prowadzi pod górę. I nie ma z niej powrotu.

Lepiej, żebyś wiedziała, na co się decydujesz. Będziesz musiała się zmierzyć z wieloma rodzajami niedostatku.

- Ja już to przemyślałam, siostro Tereso -zapewnia Subashini. - Nie mogę okłamywać samej siebie i zgasić ognia, który płonie w moim sercu.

- Nigdy bym sobie nie wybaczyła, że odciągnęłam cię od normalnego życia, przy mężu i rodzinie. Musisz się dobrze zastanowić. Za kilka miesięcy będzie wspomnienie św. Józefa. Wróć do mnie wtedy. A przez ten czas wsłuchuj się w swoje serce.

- Ale ja doskonale znam swoje pragnienia. Zrobię, jak mi siostra radzi, ale może siostra być pewna, że za dwa miesiące tu wrócę.

- Cóż, może to rzeczywiście ty masz być tą pierwszą. Może właśnie to jest początek realizacji planu, który przedstawił mi Pan Jezus - żegna się ciepło Matka Teresa.

Myśli przelatują przez jej głowę równie szybko, jak mijają dni spędzone w slumsach. Od rana do wieczora trudzi się, próbując choć trochę zaradzić nieznanym jej wcześniej nieszczęściom. Na jej duszy pojawiają się kolejne blizny.

Kiedy zamknie oczy, widzi kobietę, którą znalazła tydzień wcześniej na śmietniku. Zostawił ją tam jej własny syn. Widzi starca, któremu zdezynfekowała wrzody. Wyglądał jak szkielet. Widzi sparaliżowanego chłopca, którego karmiła łyżeczką jak troskliwa matka. Widzi też uśmiech wzruszonej do łez kobiety, która zapukała do jej drzwi, żeby podziękować, i dzieci, które przedwczoraj nabrały wreszcie ochoty do zabawy. To uśmiech i radość samego Jezusa, ponieważ On jest w tych ubogich.

Wspomina dzień, w którym oddała swoje ostatnie pieniądze, wiedząc, że na kolejny zostanie jej tylko modlitwa. "Panie, teraz nie mam już nic. Ty musisz się nimi zająć" - zwróciła się do Jezusa. Wieczorem pewien nieznajomy dał jej kopertę, w której było pięćdziesiąt rupii.

"Jezus na mnie patrzy. Opiekuje się mną, tak jak ja opiekuję się cierpiącymi" - mówi sama do siebie i rozmyśla o Subashini. "Bardzo się boję, że w jakikolwiek sposób zachęcę ją, aby podjęła się zadania, które ją przerośnie. Ale jeśli Pan chce, żeby była moją pierwszą córką, niech się stanie Jego wola".

Nie dziwi się, kiedy Subashini ponownie pojawia się Motijhil w dzień wspomnienia św. Józefa i przynosi ze sobą swój ciepły uśmiech.

Teresa otwiera przed nią ramiona i życzy wszystkiego dobrego na nowej drodze życia.

- Matko, wróciłam - mówi młoda dziewczyna. - Zawsze będę z tobą.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Pierwsza towarzyszka Matki Teresy
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.