Pochłonęłam historię Zelii Guerin i jej męża Ludwika Martin, zapominając o Bożym świecie
Czytając "Spragnionych Nieba", poznałam historię ludzi, którzy mieli swoje pomysły na życie i potrafili z nich zrezygnować, mówiąc: "Bądź wola Twoja…".
Czego można się nauczyć i jak tę wiedzę wykorzystać, poznając historię ludzi żyjących w XIX wieku? Choćby byli najwspanialsi, nawet jeśli byli rodzicami św. Teresy z Lisieux…
Z takim nastawieniem spojrzałam na książkę pt. "Spragnieni Nieba" napisaną przez ks. Marka Wójtowicza SJ - doktora teologii, rekolekcjonistę, duszpasterza akademickiego, wykładowcę, autora wielu książek i artykułów. Spoglądający z okładki małżonkowie wyglądali mi na zadowolonych, francuskich mieszczan, którzy przecież nie mogą mieć pojęcia, jak trudne jest dziś życie rodzin, na jakie pokusy zostają one wystawione... Obiecałam jednak, że polecaną książkę przeczytam, więc w zimowy, sobotni wieczór sięgnęłam po niewielkich rozmiarów publikację. Sięgnęłam i przy niej zostałam, aż dotarłam do ostatniej strony.
Czytałam, ba pochłaniałam historię Zelii Guerin i jej męża Ludwika Martin, zapominając o Bożym świecie. Przyznaję od razu, że wcześniej nie znałam rodziny św. Tereski od Dzieciątka Jezus, nie znałam losów jej rodziców, poza podstawowymi faktami, że święci małżonkowie mieli dziewięcioro dzieci, spośród których czworo zmarło we wczesnym dzieciństwie, a pięć córek odpowiedziało na powołanie Jezusa i wybrało życie w zakonie. Teraz już absolutnie, z ręką na sercu mogę powtórzyć za ks. Markiem Wójtowiczem, który we "Wstępie" napisał, że: "Święci Ludwik i Zelia mogą pomóc współczesnym małżonkom i ojcom na drogach wiary przeżywanej pośród codziennych obowiązków zawodowych i domowych".
Opowieść o rodzicach św. Teresy z Lisieux to książka zawierająca uniwersalną historię. Książka, która powinna się znaleźć na półce w każdym domu, w każdej rodzinie. Nade wszystko zaś powinna być przeczytana. Jej poznanie bowiem może nauczyć nas, ludzi XXI wieku, chrześcijan, katolików, narażonych na różne trudne sytuacje, z którymi nie zawsze potrafimy sobie poradzić, że w tych naszych doświadczeniach nie jesteśmy sami. W myśl zasady, że słowa uczą, a przykłady pociągają, ta książka potwierdza fakt, że umiłowanie Boga, zaufanie Jego woli stanowi najlepszy, chociaż na pewno nie najłatwiejszy, patrząc z ludzkiej perspektywy, sposób na życie.
Czytając "Spragnionych Nieba", poznałam historię ludzi, którzy mieli swoje pomysły na życie i potrafili z nich zrezygnować, mówiąc: "Bądź wola Twoja…". Zelia pragnęła wstąpić do klasztoru, a i jej przyszły mąż Ludwik też myślał o stanie duchownym. A jednak stało się inaczej. I obydwoje odnaleźli się w tej nowej rzeczywistości. Co warte uwagi, z dzisiejszej perspektywy powiedzielibyśmy, że odnieśli życiowy sukces - on został cenionym zegarmistrzem i właścicielem sklepu z drogą biżuterią, a ona - założyła zakład koronkarski, który przynosił rodzinie dochód. Jednak ta zawodowa praca nie odciągała małżonków od rodziny, zresztą wymodlonej! Przykładem może być postawa Ludwika Martin, który nie korzystał z możliwości otwierania swego sklepu w niedzielę, bo ta była dla Boga i rodziny. Przy dzisiejszej dyskusji o niedzielnym handlu jakże cenny to przykład właściwych wyborów dokonywanych w życiu. A przecież przyszły święty mógł się tłumaczyć, że ma dużą rodzinę, że chorowite dzieci potrzebują środków, że na wychowanie córek potrzebne są odpowiednie środki.
Co wpłynęło na takie wybory w ich życiu? Z poznanej historii wynika, że za przyszłymi świętymi małżonkami, rodzicami stały ich rodziny. Chociaż domu, z którego wyszła Zelia, ona sama nie wspominała szczególnie dobrze, ale jak zaznacza autor książki, odnosząc się do życia mamy św. Teresy: "Przeciwności, których doświadczała w młodości, uczyniły z niej kobietę mogącą wiele wytrzymać. To wszystko przygotowało ją do bycia dobrą żoną i matką…".
Są i inne przykłady, które okazują się ponadczasowe. Rodzice doświadczają śmierci swych dzieci, mają też córkę, którą dziś nazwalibyśmy trudnym dzieckiem. Jak w każdej rodzinie i oni zmagają się z chorobami - najpierw umiera Zelia. Potem przyszedł czas na chorobę głowy rodziny. Wczytywałam się w opisy tych trudnych wydarzeń i wciąż sobie uświadamiałam, że to są sprawy, które dotyczą także współczesnych małżonków i rodziców. A jak sobie z nimi radzili, jak je rozwiązywali? Pomysły, a przynajmniej inspiracje, jak postąpić w takich sytuacjach, znajdują się w książce "Spragnieni Nieba", do lektury której gorąco zachęcam!
Skomentuj artykuł