„W tym momencie wstałem z miejsca, zacząłem chodzić po celi i powtarzać sobie ciągle: wierzę, wierzę, wierzę" - wspominał scenę w celi śmierci przyszły ksiądz, który miał zmienić Kościół.
Blachnicki czytał w swojej celi książkę o tematyce religijnej. Nie, nie był nią zainteresowany, po prostu chciał zabić czas, a może chciał jeszcze zastanowić się nad religią, która – choć nadal szanował Kościół – pozostawiała go obojętnym. I nagle stało się coś, co całkowicie odmieniło jego życie. „[…] nagle jedno zdanie mnie poruszyło. Tam było napisane, że w człowieku oprócz duszy i ciała istnieje duch, coś pośredniego między duszą a ciałem. Ten duch może jak gdyby rozwinąć się albo w kierunku ciała i materii, wtedy człowiek żyje tak, jakby był samą materią, albo w kierunku duszy, wtedy człowiek staje się duchowy”, opisuje Blachnicki tamte przeżycia.
I te słowa, zawierające dość oczywistą antropologię chrześcijańską, nic odkrywczego, całkowicie zmieniły jego życie. „W tym momencie wstałem z miejsca, zacząłem chodzić po celi i powtarzać sobie ciągle: wierzę, wierzę, wierzę. Nie wiedziałem jeszcze, w co wierzę. […] To było, jakby ktoś w ciemnej celi przekręcił kontakt. Nagle zalało ją światło, ale jeszcze nie widzę poszczególnych przedmiotów. Na razie tylko światło, ale potem w tym świetle poznaję różne przedmioty”. Dlaczego to właśnie zdanie zmieniło wszystko? Co takiego w nim było? Już jako kapłan z długim stażem, jako założyciel oazy, wyjaśniał, że Bóg posłużył się tymi dość przypadkowymi słowami, by otworzyć jego umysł. „Po prostu, Panie, Ty przyszedłeś, przywróciłeś mi wzrok”, podsumował.
Dar wiary, jaki w celi śmierci otrzymał Franciszek, naznaczył jego całe dalsze życie.
(…) To, co się wtedy wydarzyło, zmieniło wszystko. Dar wiary, jaki w celi śmierci otrzymał Franciszek, naznaczył jego całe dalsze życie. „[…] dar wiary, która jako nowa, nadprzyrodzona rzeczywistość została mi wlana w jednym momencie w owym pamiętnym dniu – jako zupełnie nowe, nie ludzką mocą zapalone światło, które świeci nawet wtedy, gdy nie pada jeszcze na żaden przedmiot i trwa cicho, nieporuszenie jak gwiazda, świecąc w ciemnościach i sama będąc ciemnością. Ta rzeczywistość wiary – od tamtej chwili, bez przerwy przez 44 lata, określa całą dynamikę mego życia i jest we mnie «źródłem wody wytryskującej ku życiu wiecznemu». Nigdy w tym okresie nie przeżywałem wątpliwości co do wiary i nigdy nie miałem innych celów i dążeń, zainteresowań, poza wynikającymi z wiary i skierowanymi ku Ojcu przez Syna w Duchu Świętym, w realizacji wielkiego planu zbawienia. Wszystkie decyzje były podejmowane z motywacji wiary. Wiarę przy tym zawsze pojmowałem jako decyzję osoby, polegającą na oddaniu siebie, i moje zaangażowanie – przynajmniej na płaszczyźnie intencji – było niepodzielne”, pisał czterdzieści cztery lata później w swoim Testamencie kapłan Franciszek Blachnicki.
Fragment pochodzi z książki "Franciszek Blachnicki. Ksiądz, który zmienił Kościół". Więcej znajdziesz tutaj >>
Skomentuj artykuł