Marta Żmuda-Trzebiatowska: Gdy zostajesz matką, czujesz się, jakbyś wylądowała na innej planecie
Z macierzyństwem jest trochę tak, że jeśli się tego samemu nie doświadczy, to nie można sobie pewnych rzeczy wyobrazić, a właściwie wszystko, co sobie wyobrazisz, to za mało. Ta próba przerasta twoje najśmielsze przypuszczenia. Ty już też nie będziesz nigdy taka jak dawniej, bo gdy rodzi się dziecko, rodzi się matka - pisze Marta Żmuda-Trzebiatowska w swojej książce "Bliżej siebie. Imiona kobiecości" .
„Mama” jest dla mnie jednym z najsłodszych, najważniejszych i najpiękniejszych słów na świecie. W rankingu pierwszych wyrazów wypowiadanych przez człowieka nie ma konkurencji. W tym słowie ukryta jest miłość, czułość, więź, zażyłość, ciepło, wspólnota, oddanie. To imię, które łączy miliardy kobiet na całym świecie. Kimkolwiek jesteśmy, gdziekolwiek żyjemy, mamy podobne dylematy, zmartwienia, troski, a spoiwem tego wszystkiego jest miłość tak potężna i tak obezwładniająca, że życie bez niej nie ma już sensu. Ona prowadzi nas przez trudy i lęki macierzyństwa, bo choć bycie matką jest bardzo trudne – emocjonalnie, fizycznie i społecznie – i bywa wyczerpujące, nie ma według mnie piękniejszej i bardziej satysfakcjonującej roli w życiu.
Matki są jak osobny gatunek, jak balsam dla duszy
Matki są jak osobny gatunek, który rozumie się bez słów. Doświadczam tego duchowego połączenia za każdym razem, w ich spojrzeniach, w codziennych sytuacjach: kiedy odmawiam dziecku kolejnej zabawki w sklepie, a ono sugestywnie wyraża swój brak zrozumienia dla mojej decyzji; stojąc w kolejce do toalety w zaawansowanej ciąży czy kiedy będąc z dala od maluchów, zatroskana wykonuję kolejny telefon do domu i pełna emocji opowiadam o nieprzespanej nocy z powodu ich choroby. Dobre słowo, czuły gest, podzielenie się przez inną kobietę-matkę swoim doświadczeniem, swoją historią, dodają mi otuchy i wsparcia. Są jak balsam dla duszy
Nie wiem, czy można przygotować się do roli mamy. Chyba nie. Można przeczytać setki podręczników na ten temat, można przegadać miliony godzin z doświadczonymi w boju rodzicami, skończyć najlepsze kursy przygotowawcze, a i tak to nie wystarczy. Rzeczywistość, w której się obudzisz już jako rodzic, będzie tak nowa i tak nieprzewidywalna, że poczujesz się, jakbyś wylądowała na innej planecie. Musisz się na nowo nauczyć wszystkiego, co dotychczas wydawało ci się znajome i oswojone, a słowo „miłość” nabierze nowego, wyrazistego sensu. Poznasz jego potęgę i moc. Zobaczysz, jakie jest pojemne.
Słyszałam: "będziesz matką, to zrozumiesz" i czułam bunt
Pamiętam, że gdy się przygotowywałam do roli młodej matki w spektaklu na jednej z warszawskich scen, sama jeszcze matką nie będąc, moi koledzy ciągle powtarzali: „To trzeba zagrać inaczej, będziesz matką, to zrozumiesz”. Kompletnie nie pojmowałam tych uwag, budziły mój bunt i sprzeciw, bo myślałam, że przecież jestem bystra, mam fantazję, talentu mi nie brakuje, potrafię się wczuć i wyobrazić sobie, jak to jest. Jednak po latach muszę przyznać, że dopiero dziś rozumiem sens tych słów. Faktycznie, z macierzyństwem jest trochę tak, że jeśli się tego samemu nie doświadczy, to nie można sobie pewnych rzeczy wyobrazić, a właściwie wszystko, co sobie wyobrazisz, to za mało. Ta próba przerasta twoje najśmielsze przypuszczenia. Ty już też nie będziesz nigdy taka jak dawniej, bo gdy rodzi się dziecko, rodzi się matka.
Dzieci wywracają do góry nogami cały nasz porządek świata, nasze życie: relacje z partnerem i przyjaciółmi, ciało i seksualność, czas wolny i aktywność zawodową, pasje i marzenia. Jeśli uporządkowanie swojego życia i swoich spraw przed ich przyjściem na świat można uznać za jako takie przygotowanie się na to wielkie wydarzenie, to chyba warto to zrobić, bo potem już twoje sprawy nie będą tak ważne: pierwsze miejsce w rankingu priorytetów zajmie on – mały człowiek ze swoim wielkim światem, który będziesz poznawać każdego dnia do końca swego życia. A i ty będziesz musiała zdefiniować się na nowo.
Przy kolejnym dziecku zaczynasz odpuszczać to, na co nie masz wpływu
Myślę, że rola matki, w której od kilku lat się odnajduję – z jakim skutkiem, to ocenią moje dzieci – jest fascynująca, daje mi dużo satysfakcji, czasem czuję, że mnie przerasta, ale mimo że często stawia przede mną wyzwania, czuję się na nie gotowa i chętnie stawiam im czoła. Paradoks w byciu mamą polega na tym, że choć z każdym kolejnym dzieckiem przybywa ci obowiązków i jest teoretycznie trudniej wszystko ze sobą godzić, jakoś łatwiej się w tej roli odnaleźć. Pewnie dlatego, że już ma się swoje patenty, pewne rzeczy już nie są takie nowe jak za pierwszym razem, zaczyna się odpuszczać to, na co nie ma się wpływu, ma się większy dystans do wielu spraw. To nie znaczy, że ci mniej zależy, ale jest zdecydowanie mniej napięcia i oczekiwań wobec siebie samej. Jest się już zaprawioną w boju matką, która rozumie, o co w tym wszystkim chodzi. Choć to nie chroni przed popełnianiem błędów. Każde dziecko jest inne, każde to nowa historia, tajemnica i nowe wyzwania…
Samo bycie w ciąży po raz pierwszy jest wielką sprawą: z jednej strony magicznym czasem oczekiwania, który wypełnia cię radością i miłością, a z drugiej momentem, kiedy budzi się w tobie sporo lęków i obaw. Pamiętam, że każda wizyta na USG była dla mnie niemałym stresem – tak bardzo chciałam usłyszeć, że wszystko jest w porządku. Nie każda kobieta ma to szczęście. Dlatego wiem, ile skrajnie różnych emocji może wam towarzyszyć. Nie dla każdej z was będzie to czas radosnego oczekiwania. Dla niektórych może być to moment ogromnego bólu, lęku czy cierpienia… Czasami mówi się o kobietach w ciąży, że są przy nadziei, i ta nadzieja niech będzie pokrzepieniem dla wszystkich z was, które życie doświadczyło w tym momencie. W tym słowie ukryta jest pewna tajemnica i obietnica; niech ona przyniesie wam upragnione ukojenie i spokój.
---
Tekst jest fragmentem książki Marty Żmudy-Trzebiatowskiej "Bliżej siebie. Imiona kobiecości", wydanej przez Wydawnictwo Mando. Śródtytuły pochodzą od redakcji.
Skomentuj artykuł