Pięć pułapek myślenia o zabieraniu dzieci do kościoła
Zróbmy kolejny mały kroczek i rozprawmy się z wątpliwościami. Przeanalizujmy, jakie pułapki czają się w naszych głowach, gdy rozważamy czy iść z dzieckiem do kościoła.
Właściwie po każdej mszy świętej, wychodząc z dziećmi kościoła, musiałam odpowiadać na jedno pytanie: “Co Pani robi, że oni tacy grzeczni w kościele?" I jak tu odpowiedzieć w dwóch słowach? Właściwie to krótka odpowiedź dla mnie zawsze jest jedna - obiecałam przy chrzcie świętym, że moim obowiązkiem jako rodzica jest wychowanie dzieci w wierze. Więc staram się, jak umiem.
Najpierw Cię rozczaruję! Nie ma czegoś takiego jak grzeczne dziecko w kościele. Dziecko jest dzieckiem. Ciekawe wszystkiego. Ruchliwe. Więc jeśli tylko msza święta nie odbywa się w porze jego drzemki, będzie Ci dawać do wiwatu. Wcześniej czy później. Raczej nastaw się na wcześniej…
Pułapka pierwsza
I tutaj pojawia się pierwsza pułapka rozumowania rodziców, której kiedyś i ja byłam przykładem. Skoro dziecko nie wytrzyma grzecznie godziny w kościele, to lepiej poczekać aż podrośnie na tyle, że stanie się grzeczne. Nic bardziej mylnego!
Dziecko nie stanie się grzeczne w kościele przez unikanie kościoła, tak samo jak nie zaaklimatyzuje się w przedszkolu, gdy przestaniemy go niego przyprowadzać.
Mam to szczęśliwe usposobienie, że lubię gdy cała rodzina jest razem. Pamiętam, jak bardzo doskwierało mi, gdy szłam do kościoła sama, a mąż zostawał w domu z najstarszym. A kto znał w młodości najstarszego, wie, że to była torpeda, o którego ruchliwości do dziś świadczy liczba blizn na głowie. Więc w kościele rzadko bywał. Aż do dnia ślubu mojej Siostry. To była masakra! Właściwie mnie na tym ślubie nie było, bo młody tak szalał. Zrozumiałe! Jak nagle dziesięciomiesięczny brzdąc miał odnaleźć się w nowej rzeczywistości, której kompletnie nie pojmował? A spać nie miał w zwyczaju.
Dopiero wtedy zdecydowałam, że będę częściej zabierać syna do kościoła. Żeby przywykł.
Czy Ty też zastanawiasz się jak często brać dziecko do kościoła? Ja postanowiłam, że jeśli tylko będzie zdrowy, to zawsze, gdy ja pójdę z Mężem, zabierzemy go ze sobą. A że zdarzało nam się bywać w dni powszednie? Dziecko też szło z nami. A gdy rodzili się kolejni bracia? Też byli zabierani do kościoła… bo niby co miałabym z nimi zrobić? Przyszło to naturalnie… i z miesiąca na miesiąc łatwiej.
Przyznaję, że maluchom do dwóch lat odpuszczałam dłuższe liturgie, typu Triduum Paschalne, czy Pasterka. Trzylatki chodziły już z nami. Dlaczego? Po pierwsze, gdybym ich nie brała, to nie dane byłoby mi należycie świętować Wielkiej Nocy przez jakieś kolejnych 20 lat, bo ciągle któreś byłoby za małe. Po drugie już wtedy po swojemu rozumiały w czym uczestniczą - nawet, gdy w trakcie zasypiały. Oczywiście wszystko to w myśl Hymnu do miłości: “Gdy byłem dzieckiem, mówiłem jak dziecko, czułem jak dziecko, myślałem jak dziecko. Kiedy zaś stałem się mężem, wyzbyłem się tego, co dziecięce".
Pułapka druga
Rodzice są przekonani, że maluszki i tak nic nie rozumieją. Błąd! Skoro dziesięciomiesięcznemu szkrabowi powiesz, wyrzuć papierek do kosza, a on weźmie i wyrzuci (choć ani słowa “kosz", ani “papier" nie umie wypowiedzieć), tak samo rozumie to co się dzieje w kościele. Po swojemu, ale rozumie, choć myśli jak dziecko. A skoro tak zdolny jest raczkujący maluch, to ile pojmie dwu/trzylatek?
To nie jest tak, że dzieci czegoś nie pojmują. Myślę, że to nam rodzicom nie starcza sił, energii i wytrwałości, by im to wszystko tłumaczyć. A żeby, wyzbyć się kiedyś tego co dziecięce, moim skromnym zdaniem, warto tę wiarę wcześniej po dziecięcemu przyjąć.
Pułapka trzecia
"Nie pomodlę się należycie!" - znasz to? Ile razy słyszę od rodziców, że nie wezmą dziecka do kościoła, bo przeszkadza im w skupieniu i w modlitwie. Wtedy zaraz ciśnie mi się na usta, że jak się chciało mieć skupienie i czas na modlitwę, to trzeba było wstąpić do Karmelu.
Wydaje mi się, że Pan Bóg w swej mądrości nie oczekuje od rodziców mistycznych przeżyć, ale tego, że przekażemy dzieciom Dobrą Nowinę. Oczywiście, musimy dbać o indywidualną relację na własnej modlitwie, to jest jasne! Jeśli jednak głęboko wierzymy, że wola Boża objawia się na różne sposoby, czemu wątpisz, że Twoje dziecko nie jest jej kwintesencją?
Bierz systematycznie malucha do kościoła, opowiadaj mu o swojej wierze, a obiecuję Ci, że już przy trzylatku będziesz przebijał się przez rozprawy filozoficzno-teologiczne, by odpowiedzieć na najprostsze dziecięce pytania i... błagać będziesz Ducha Świętego o natchnienie.
Dzieci ubogacą Twoją wiarę. Zobaczysz!
Pułapka czwarta
Myślisz pewnie, że tylko Twoje dziecko rozrabia w Kościele. Zaufaj mi - każdy rodzic jest przekonany, że to jego pociecha daje do wiwatu najbardziej.
Zwykle niepewnie rozglądałam się dookoła, gdy życzliwe pytano mnie w przedsionku o moje "grzeczne dzieci". Zwyczajnie myślałam, że ze mnie kpią. Zachowanie dziecka na zewnątrz, nie wygląda tak strasznie jak nam się wydaje.
Przeczytaj ostatni artykuł o tym, jak ujarzmić dziecko w kościele >>
Pułapka piąta - najlepsza!
Jeśli uczciwie, małymi kroczkami, zrealizujesz te wszystkie lekcje, to za kilka lat dzieci zaczną ciągnąć Cię do kościoła. Różaniec, roraty, procesja, kurs na ministranta, schola…
Wstyd przyznać- ale co mi tam! Wiecie ile razy to nie dla Pana Boga, a dla własnego dziecka wyrywałam się z lenistwa i szłam na mszę świętą w powszedni dzień? Bardzo często. Przecież nie powiem dziecku, że mi się nie chce. Wstyd? No wstyd, ale co poradzę, że tak było?
Refleksja na boku
Przemyśl to wszystko i zastanów się, która pułapka ogranicza Cię najbardziej. Zawalcz, a piąta pułapka też stanie się Twoim udziałem. Decyzję podjąć musisz sam (z drugim rodzicem).
Na marginesie całości wydaje mi się, że niewielu katechetów/kapłanów zdaje sobie z tego sprawę, że dobre duszpasterstwo dzieci jest magnesem, które do kościoła przyciąga rodziców. Macie mało wiernych? Zainwestujcie czas w solidną ewangelizację dzieci, a rodzice sami przyjdą. Obiecuję! Za parę lat nie zabraknie Wam też oddanej Panu Bogu młodzieży. Tak to działa Nie wierzycie? Sprawdźcie.
***
Ten artykuł jest częścią cyklu "Małe kroczki" przygotowanym przez Lidię Góralewicz, autorkę bloga "Retro Matka", matkę czwórki dzieci. O co w tym cyklu chodzi? Jak pisze autorka: "zawsze chciałam włożyć gołąbka pokoju, między rodziców umęczonych liturgią z maluchem, a księżmi, którzy zastanawiają się, jak reagować na biegające po kościele brzdące".
Kolejny artykuł w następną niedzielę na DEON.pl. Dowiesz się w nim, co wziąć ze sobą do kościoła i jak przygotować się do wyjścia.
Skomentuj artykuł