Hotel Rossija jak z powieści szpiegowskiej

Hotel Rossija jak z powieści szpiegowskiej
(fot. Daniel Gasienica / flickr.com)
Logo źródła: Nowy Dziennik Stanisław Kokesz / slo

Część przeczytanych przeze mnie stu powieści szpiegowskich, napisanych przez Amerykanów lub Anglików, ma fabułę równie nieprawdopodobną co filmy o Bondzie 007, ale to nie szkodzi, bo jeśli powieść jest nieźle napisana, da się czytać.

Akcja przeważnie dzieje się w latach, gdy w Białym Domu jest Ronald Reagan, a na Kremlu Leonid Breżniew. CIA albo wywiad brytyjski walczy z KGB, częściowo w Moskwie. Agent jest często niby pracownikiem ambasady, więc prawie nietykalny jako niby dyplomata. Prawie w każdej powieści jest hotel Rossija przy placu Czerwonym, który znam, bo mieszkałem w nim w czasie festiwalu filmowego.

Miał na tym festiwalu być mój film krótkometrażowy, ale nie został dopuszczony do publicznych pokazów, bo ilustracją muzyczną był kapitalistyczny jazz, w PRL-u już dozwolony, w ZSRR jeszcze nie. Był tylko zamknięty pokaz dla filmowców radzieckich, po którym Gruzini zaprosili mnie do Tbilisi. Tam wypiłem bardzo dużo gruzińskiego wina.

DEON.PL POLECA

Gdy Gruzini sobie podpili, mówili, że kochają Polaków, bo Polacy, jak oni, nienawidzą Rosjan. W Moskwie trzymałem język za zębami, w Tbilisi język mi się rozwiązał. Gruzini pokazywali mi swoje filmy, zabronione poza Gruzją. W hotelu Rossija rozmawiałem trochę po francusku, ale też musiałem uważać. Yves Montand był wtedy zażartym komunistą, antykomunistą stał się dopiero dużo później.

Wracając do powieści szpiegowskich: autorzy wsadzają nieraz rosyjskie słowa, najczęściej "babuszka". Opisują Moskwę niezwykle szczegółowo, nie tylko hotel Rossija i ambasady, lecz także różne urzędy, budynki, sklepy, parki, stadiony, zoo, nawet domy i mieszkania sowieckich dygnitarzy. Może to czasem fantazja, ale gdy któryś pisze, że w mieszkaniu generała KGB był oryginalny obraz Picassa, nie jest to wykluczone, bo Picasso był komunistą i brał udział w komunistycznych zjazdach.

Był taki spęd naiwnych sympatyków komunizmu we Wrocławiu, na którym był Picasso i rysował swoje "gołąbki pokoju". Przyjechało do Wrocławia trochę Amerykanów na stypendiach Ambasady ZSRR w Waszyngtonie, ale ulubieńcem Kremla był kanadyjski śpiewający komunista Leonard Cohen, dziś dosyć popularny w Ameryce.

Prawie w każdej powieści szpiegowskiej jest oficer KGB, który staje się informatorem CIA czy wywiadu angielskiego, czasem dla pieniędzy, a częściej dlatego, że przestał kochać ZSRR. Opisy gułagów są ściągnięte od Sołżenicyna. Jest w którejś powieści tajny gułag na wyspie, w którym są przez 20 lat więzieni wzięci do niewoli w Wietnamie Amerykanie, uważani przez US Army za zaginionych.

Zawsze dużo strzelania, dużo trupów. A w śródmieściu Salt Lake City jest sklep z dużym wyborem broni. Można nie tylko kupić, lecz także pożyczyć na kilka dni czy na jedną noc, żeby kogoś załatwić.

To sto pięćdziesiąty film z widoczkami Wenecji. Angelina Jolie (zupełnie nie wiadomo, kim ona w filmie "Turysta" jest) i Johnny Depp (może to Aleksander, może nie Aleksander) poznają się w pociągu z Paryża do Wenecji.

Rozmawiają o tym i owym. Scotland Yard ich obserwuje i fotografuje. W Wenecji okazuje się, że Angelina ma tam motorówkę. Płyną kanałami, wyprzedzając gondole, do hotelu, w którym ona ma pokój. W recepcji melduje Deppa jako swego męża.

Łóżko jest jedno. W nocy leżą obok siebie jak dwie kłody i nic. Zupełnie nic, kompletnie nic, absolutnie nic. Johnny budzi się rano w dalszym ciągu zapięty pod szyję, jej nie ma. W dziesięciu innych filmach czy serialach było tak, że dwoje budzi się rano nago lub prawie nago i ona mówi:
- Och, stało się coś, co stać się nie powinno. Zapomnij o tym.
- Dobrze, zapomnę - i na tym zwykle w zasadzie koniec.
Raz było inaczej. Julia Roberts mówi rano:
- Byłam pijana. Zapomnij o tym, co się stało.
- Nie ma sprawy, już zapomniałem - powiada Tim Robbins, ale Julia poczuła się dotknięta, wkurza się:
- Nie ma sprawy? Ty baranie, już zapomniałeś? Tak po prostu zapomniałeś?
To nie koniec tej historii. Kłócą się, ale są znowu razem w łóżku jeszcze wiele razy. Dość dawny film, "Pret-a-porter". A Angelina i Johnny nic.

Dla tych, którzy nie widzieli "Turysty", kilka dodatkowych zdań. Do Deppa strzelają, strzelają, ucieka po dachach, boss gangsterów bije Jolie po twarzy i szarpie za włosy. Z rewolwerem przystawionym do skroni i nożem na gardle Angelina mówi: "To nie Aleksander, to Żyd", wreszcie grasujący w Wenecji Scotland Yard dziurawi kulami bossa oraz wszystkich gangsterów, po czym darowują Angelinie przestępstwa, jakich dokonała ta aferzystka w Anglii. "Dziękuję" - mówi ona.

Teraz rozkwita miłość, ale sceny miłosne są byle jakie, bo do Wenecji w czasie zdjęć przyjechały ich drugie połowy, Vanessa Paradis pilnowała Deppa, a Brad Pitt miał oko na Jolie. Może nic by nie było, ale ostrożność jest wskazana. Dokąd odpływają w ostatnim ujęciu, nie wiadomo. Angelina mówi:
- Zostawiliśmy w sejfie sto czterdzieści milionów.
- Never mind - powiada Johnny. To chyba jednak Aleksander.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Hotel Rossija jak z powieści szpiegowskiej
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.