Dobra droga nie zawsze jest prosta – o krętych Bożych ścieżkach
Kiedy cztery miesiące temu pojawił się biały dym nad Kaplicą Sykstyńską, po zapowiedzi, kto został nowym papieżem wśród komentatorów zapanowała konsternacja. Niewielu bowiem spodziewało się takiego rozstrzygnięcia konklawe po śmierci Franciszka. Prawie nikt nie oczekiwał Amerykanina z USA, a do tego kolejnego zakonnika. Dzisiaj papież Leon XIV kończy siedemdziesiąt lat i jest ewidentnym znakiem, że przewidywania ludzkie są inne niż ‘wyroki Boskie’. Jest w tym jakaś opatrznościowa nauczka.
Pierwsze zaskoczenie to jego droga formacji. Urodził się w czasach przed Soborem Watykańskim II, przed wieloma zmianami w życiu Kościoła, ale też w czasach sporego zamętu społecznego w Stanach Zjednoczonych, kontrowersjach rasowych, zmianach obyczajowych, ruchu hipisowskiego, itp. My w Polsce mieliśmy wtedy trochę inny kontekst społeczno-polityczny, ale w USA był to także czas wielkich napięć i przeobrażeń społecznych.
W takiej atmosferze młody Robert rozpoczyna szkołę średnią. Nie zwyczajną, ale Niższe Seminarium, czyli taką, która wydawała się należeć już do przeszłości. Niższe seminaria bowiem były instytucjami edukacyjnymi, które ukierunkowywały młodych chłopców w stronę seminarium duchownego diecezjalnego, choć w wielu wypadkach także życia zakonnego przez późniejszy nowicjat i studia podejmowane w trakcie formacji w zakonie.
W wielu krajach zachodnich, w Europie czy Ameryce Północnej odchodzono wtedy od tej formuły, uznając, że takie ukierunkowanie młodego człowieka w stronę życia duchowego jest niewłaściwe, przedwczesne, bo nie pozwala na prawdziwy i pełny rozwój, na ukształtowanie dojrzałej emocjonalności i osobowości. Trzeba przyznać, że przemiany społeczne i obyczajowe tamtego okresu wpłynęły bardzo negatywnie na formowanie dojrzałych osobowości mężczyzn i kobiet (nie mówiąc o obyczajowości czy różnego rodzaju używkach) a skutki tych przemian odczuwamy do dzisiaj.
W tym kontekście droga formacyjna młodego Roberta Prevosta była swego rodzaju ewenementem, może nawet reliktem przeszłości w dynamicznie zmieniającym się środowisku społeczno-religijnym katolickiego zachodu. Okazała się jednak ‘błogosławieństwem’ na drodze jego życia i formacji.
Trzeba też przyznać, że formacja intelektualna, a zwłaszcza późniejsze zaangażowanie duszpasterskie przyszłego papieża było opatrznościowo międzynarodowe i wszechstronne. Studia filozoficzne i teologiczne odbył w USA a doktorat z Prawa Kanonicznego uzyskał w Rzymie. Pracował duszpastersko tylko kilka lat w Stanach Zjednoczonych. Przez dwanaście lat był Generałem Zakonu Augustianów w Rzymie, a przez ponad dwadzieścia lat pracował w Peru, gdzie ostatnie kilkanaście lat był także biskupem.
"Leon z Chicago" - Zwiastun filmu o amerykańskich korzeniach Papieża Leona, przygotowanego przez Dykasterię ds. Komunikacji pic.twitter.com/of3k7is4y6
— Vatican News PL (@VaticanNewsPL) September 13, 2025
Kilka lat temu pojawiła się sensacyjna wiadomość, która ekscytowała zwłaszcza Polaków w Chicago, że biskup z ‘Wietrznego Miasta’ miał być nowym prefektem jednej z dykasterii w Watykanie. Wielu z naszych rodaków było ucieszonych, że przeniosą tam kardynała z Chicago, bo jego relacje ze społecznością polonijną były i są dosyć trudne. Okazało się jednak, że nowym prefektem dykasterii ds. biskupów został owszem, biskup rodem z Chicago, ale teraz z Peru, o. Robert Prevost, augustianin. Niektórzy byli zawiedzeni, ale nikt nie przewidywał, jaką niespodziankę przygotowała dla Kościoła Opatrzność. Co ciekawe, do Peru wysłał go jako biskupa, a potem ściągnął go do Rzymu na Prefekta Kongregacji ds. Biskupów i mianował kardynałem papież Franciszek.
Kard. Robert Prevost, OSA pozostawał mało znany dla większości biskupów i kardynałów, nawet z USA, co ostatnio przyznał sam kard. Dolan z Nowego Jorku, opowiadając o swoich doświadczeniach z konklawe. Okazało się, jednak, że kard. Prevost pasował wręcz modelowo do ‘profilu’ nowego papieża, jaki kardynałowie nakreślili w prekonklawe i w jego trakcie. Mowa była wtedy o tym, że nowy papież powinien mieć doświadczenie pracy duszpasterskiej/misyjnej i kurialnej przynajmniej na dwóch kontynentach.
Dzisiaj papież Leon XIV kończy 70 lat. Cieszy się dobrym zdrowiem i wydaje się być w pełni sprawności fizycznej i duchowej. Patrząc na jego nieoczywistą ‘ścieżkę’ życia możemy rozpoznać w niej ‘palec Boży’ i znak działania Opatrzności, która każdego przygotowuje do pełnienia tych obowiązków, jakie mu zostały przeznaczone. Nikt nie jest pozbawiony tej łaski. Każdy z nas jest wezwany do tego, aby w życiowych meandrach, odnajdywać znaki Bożej obecności, bowiem nawet na krętych ścieżkach On jest z nami i nas prowadzi.


Skomentuj artykuł