Śledząc relacje niektórych mediów na temat papieża Franciszka, można by odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z największym antyklerykałem w historii Kościoła, który w końcu dobiera się do skóry łasym na urzędy i kasę duchownym. Wyczuwam w tych doniesieniach i wyrwanych z kontekstu "michałkach" Franciszka, czerpanie "dzikiej" przyjemności. I na tym właściwie się wszystko kończy.
ŚDM w Krakowie w 2016 r. - powód do radości, wiele pracy i okazja do mnóstwa ważnych pytań. Oby nie zagłuszył ich chór profesjonalistów od zarządzania masami i uczuciami, także religijnymi.
Musimy rozruszać Kościół, obudzić, wpompować trochę świeżej krwi. A jeśli ktoś będzie mówił, żebyśmy przestali, to możemy powiedzieć, że wykonujemy polecenie samego Papieża.
Dzięki słowom Ojca Świętego uświadomiłem sobie przede wszystkim, że, mając łaskę wiary w Jezusa, mogę w życiu cieszyć się prostymi rzeczami, że moje szczęście nie zależy od tego, co mam, gdzie mieszkam i co znaczę, że wystarczy widok rosnących pomidorów w szklarni, czy fasoli na polu, bym poczuł, że moje życie jest obdarowane.
KAI / mh
O wczorajszej wizycie papieża Franciszka w sanktuarium maryjnym w Aparecidzie pisze amerykański watykanista John Allen. Publicysta przypomina, że Ojciec Święty od czasu, gdy zaraz po swoim wyborze na papieża odprawił Mszę św. w kościele św. Anny w Rzymie, a po niej ściskał ręce wiernych przed świątynią, rozmawiał z nimi, obejmował ich i całował, nazywany jest "proboszczem świata". Zdaniem korespondenta dwutygodnika i portalu "National Catholic Reporter" w Aparecidzie papież Franciszek ponownie pokazał się jako prosty proboszcz - "chociaż teraz grający na największej scenie religijnej świata".
Ks. Jan wprost z urlopowej łąki lipcowej w terenie lekko górzystym, nie chce zaklinać rzeczywistości, tupać na Pana Boga i namawia na szanowanie każdej Mszy Świętej.
Gdy w korporacji dochodzi do ostrego konfliktu przełożonego z podwładnym, ostatecznym kryterium rozwiązania sporu powinno być dobro firmy, które przedkłada się ponad interesy osobiste zwaśnionych. Jednak Kościół to nie firma, tu panują prawa zgoła odmienne. A kto chce przykładać logikę korporacjonizmu do mistycznego Ciała Chrystusa, nic nie rozumie z Kościoła.
Zapewne niejeden pomyśli: "To głupio, zajmować się czarną teczką niesioną przez biskupa Rzymu". Ale trzeba.
KAI / drr
Szkoda, że autor, który pisze, że "każdy powinien przeczytać konkordat" tak opacznie interpretuje jego zapisy - pisze ks. prof. Wojciech Góralski w polemice z prof. Janem Hartmanem. Znawca prawa kanonicznego i jeden z negocjatorów konkordatu zarzuca autorowi tekstu w "Gazecie Wyborczej" głoszenie nieprawdy i demagogię.
Burza medialna wokół ks. Wojciecha Lemańskiego nie cichnie. Media wałkują temat nie dlatego, że jest "sezon ogórkowy" i nie ma o czym pisać. Trwa ostra walka - zakulisowa i jawna - o pozytywne rozpatrzenie odwołań księdza w Watykanie.
Kiedy usłyszałem, że papież Franciszek pozdrowił i pobłogosławił Radio Maryja, pomyślałem, że to jest ktoś, kogo bardzo dziś potrzebujemy. Człowiek wymykający się ze wszystkich schematów. A teraz jeszcze ta piękna Francesca...
W sierpniu 2009 r. Izba Dejavascript:showEditTab('3');putowanych Brazylii, największego państwa katolickiego na świecie, zatwierdziła umowę konkordatową ze Stolicą Apostolską wraz z Ustawa Ogólną o Religiach, nadającą podobne, szerokie uprawnienia innym Kościołom i religiom.
Prof. Jan Hartman przywdział zbroję naczelnego donkiszota polskiej lewicy i łupie lancą, gdzie popadnie. Ostatnio ofiarował swoje usługi Ruchowi Palikota. Przyznał bowiem w niedawnym wywiadzie z Robertem Mazurkiem, że podziwia lidera rzeczonej partii. Cóż, ma prawo popierać kogo chce. Żyjemy w końcu w wolnym kraju.
Słynne powiedzenie św. Augustyna powtarzane jest przez wieki, powtarzane z pewnym niepokojem, żeby nie stało się efektownym sloganem, prowokującym przyjęcie i usprawiedliwienie relatywizmu moralnego.
Niejednokrotnie od ludzi sytuujących się poza Kościołem lub na jego obrzeżach słyszałem ni to zarzut, ni to pretensję: "Dlaczego Kościół uważa, że ma prawo mówić wszystkim, jak mają żyć i narzucać im swój przepis na dobre życie?". Przypomniały mi się te pytania w ostatnich dniach dwukrotnie.
Przez katolickie (w Polsce) media w ostatnim czasie przewinęły się dwa wydarzenia. Sprawa księdza Lemańskiego i afera wokół zdjęć pani Radwańskiej. Obydwa zostały dokładnie omówione, przedyskutowane, więc nie roszczę sobie prawa do włączania się jeszcze w te dyskusje. Chciałbym jednak na kanwie tych dwóch wydarzeń podzielić się pewnym moim spostrzeżeniem.
Nie jest to science fiction - to historia, która kilka dni temu obiegła media. Pietro D’Amico został zabity na własne żądanie w wieku 62 lat kilka dni temu, mimo tego, że nie był śmiertelnie chory. Tak w zasadzie to nawet nie był poważnie chory.
dk. Kamil Falkowski
Pamiętam słynne zdanie skierowane do kapłanów w katedrze warszawskiej w 2006 r. Mówił, że ksiądz ma być specjalistą od kontaktu człowieka z Bogiem, a nie ekspertem w sprawach ekonomii, budownictwa czy polityki...
Spór o Kościół w III RP wkracza na naszych oczach w nową fazę, pokaże on faktyczną kondycję i spójność polskiego katolicyzmu, wobec coraz dalej idących projektów rozmycia jego tożsamości.
W krajach rozwiniętych demokracji prof. Hartman z taką kulturą dyskusji, jaką reprezentuje, wywoływałby raczej uśmieszek politowania. Tymczasem w Polsce, gdzie w wielu sprawach dominuje albo język kaznodziejski, często bez kontaktu z rzeczywistością, albo język antyklerykalnego zacietrzewienia, Hartman uchodzi za gwiazdę i odważnego szermierza walczącego o wolność przekonań w sklerykalizowanym społeczeństwie.
{{ article.description }}