Trwa pierwsza zagraniczna podróż papieża Leona XIV, ale Polaków bardziej zajmuje nominacja kard. Rysia
Trwa pierwsza zagraniczna podróż papieża Leona XIV. Nie przykuwa ona wielkiej uwagi polskich katolików, bardziej zajętych komentowaniem na różne sposoby innej sfery działalności obecnego następcy św. Piotra, a mianowicie poprzedzonej długim oczekiwaniem nominacji kard. Grzegorza Rysia na metropolitę arcybiskupa krakowskiego.
Trudno się dziwić. Nawet sztuczna inteligencja wie, że „koszula bliższa ciału” i bardziej interesujemy się sprawami, które w jakiś sposób nas bezpośrednio dotyczą. Robimy to kosztem spraw innych, dalszych lub bardziej ogólnych. Jednak słowa Leona XIV, wygłoszone tysiące kilometrów od Polski, nie powinny być lekceważone przez chrześcijan w naszej Ojczyźnie. My też potrzebujemy jedności.
W kwestii nominacji nowego pasterza Kościoła krakowskiego wiele osób, nawet jeżeli nie mieszkają w archidiecezji pod Wawelem lub w prowincji kościelnej, która będzie podlegać dotychczasowemu metropolicie łódzkiemu, jednak uważa, że to przetasowanie, do którego decyzją Leona XIV doszło pod koniec listopada br., wpłynie na kształt Kościoła katolickiego w całej naszej Ojczyźnie. Mało kto przyznaje, że są ważniejsze i mniej ważne diecezje, ale podskórnie dość powszechne jest przekonanie, iż jednak miejsce sprawowania posługi ma znaczenie. Choćby ze względów historycznych, jeśli już nie prestiżowych.
Takie myślenie, które papież Franciszek być może nazwałby światowym, wciąż jest obecne w Kościele i naiwnością byłoby oczekiwać, że uda się je całkiem wyplenić. Ono w jakiś sposób przypomina, że Kościół jest rzeczywistością bosko-ludzką i na różne sposoby uwzględnia także to, co wydaje się bardzo przyziemne. Dotyczy to także rozpoczętej 27 listopada br. pierwszej zagranicznej wyprawy papieża Leona XIV. Warto zwrócić uwagę na jej oficjalną nazwę - „Pierwsza podróż apostolska Jego Świątobliwości Leona XIV do Turcji i do Libanu z pielgrzymką do Izniku (Turcja) z okazji 1700. rocznicy pierwszego Soboru Nicejskiego”.
Także w kategoriach ludzkich, nie tylko duchowych i nadprzyrodzonych, warto spojrzeć na miejsce, które papież wybrał na cel swojej pierwszej podróży. To nie jest przypadek. Amedeo Lomonaco [dziennikarz Radia Watykańskiego - przyp.red] w watykańskich mediach zwrócił uwagę, że Turcja znalazła się w pielgrzymkowych planach aż pięciu następców św. Piotra już w pierwszych latach ich pontyfikatów. „Paweł VI odwiedził ten kraj nieco ponad 4 lata po wyborze na Stolicę Piotrową. Jan Paweł II odwiedził Turcję rok po swoim wyborze na papieża. Również Benedykt XVI i Franciszek odbyli swoje podróże apostolskie do Turcji niedługo po swojej elekcji” – przypomniał. Leon XIV po prostu zainicjował swoje podróże apostolskie wizytą w Turcji.
To nie przypadek. Wędrówka w tym kierunku to przecież podróż do miejsc związanych z początkami naszej wiary, do jej źródeł, do korzeni. W tym roku dodatkowym motywem, by odwiedzić właśnie to miejsce na planecie, jest okrągła, idąca w tysiące lat, rocznica. To właśnie na terenie dzisiejszej Turcji odbyło się ogromnej wagi wydarzenie, znane dzisiaj jako Sobór Nicejski I. Dzisiaj licznym katolikom Nicea kojarzy się z Francją, warto więc przypominać po siedemnastu wiekach, że niegdyś położoną w Bitynii Niceą nazywany był dzisiejszy Iznik. I że właśnie tam odbyło się pod wieloma względami fundamentalne dla chrześcijaństwa zgromadzenie biskupów, którego celem była przede wszystkim jedność wyznawców Chrystusa żyjących we wszystkich zakątkach ówczesnego świata. Jeśli wierzyć starożytnym przekazom, że Konstantyn Wielki przyjął chrzest dopiero na łożu śmierci, tym bardziej powinno zastanawiać dzisiejszych wyznawców Jezusa Chrystusa, że jako faktyczny wówczas jeszcze poganin widział potrzebę tej jedności. Świat potrzebuje jedności chrześcijan i nie powinniśmy tej potrzeby również dzisiaj lekceważyć.
Obserwując pobyt Leona XIV w Turcji łatwo zauważyć, że jedność uczniów Chrystusa stanowiła główny temat, wokół którego ogniskowały się wydarzenia i wypowiadane słowa. Przypominając herezję Ariusza, będącą wówczas poważnym zagrożeniem dla istoty chrześcijaństwa, papież niedwuznacznie dał do zrozumienia, że tamto zagrożenie wciąż po siedemnastu stuleciach istnieje. Dlatego w piątek, 28 listopada br., pytał w Izniku: „Jeśli Bóg nie stał się człowiekiem, to w jaki sposób śmiertelnicy mogą uczestniczyć w Jego nieśmiertelnym życiu?”. Leon XIV przypomniał, że to właśnie było przedmiotem dyskusji w Nicei w 325 roku i zwrócił uwagę, że to samo jest przedmiotem dyskusji również dzisiaj - wiara w Boga, który w Jezusie Chrystusie stał się taki jak my, abyśmy się stali „uczestnikami Boskiej natury”.
Trudno się nie zgodzić z aktualnym następcą św. Piotra, że sformułowane w Nicei siedemnaście wieków temu wyznanie wiary chrystologicznej ma „fundamentalne znaczenie w wędrówce chrześcijan zmierzających ku pełnej komunii”, ponieważ jest ono wspólne dla wszystkich Kościołów i Wspólnot chrześcijańskich na świecie. Co ciekawe, Leon XIV zaznaczył, że dotyczy to również tych wspólnot, które z różnych powodów nie wyznają Credo nicejsko-konstantynopolitańskiego w swoich liturgiach.
Leon XIV patrzy na kwestię jedności chrześcijan szeroko, nie tylko w perspektywie religijnej. Podczas ekumenicznej modlitwy w Izniku powiedział, że pojednanie jest dziś wezwaniem płynącym od całej ludzkości dotkniętej konfliktami i przemocą. W tym kontekście „pragnienie pełnej komunii między wszystkimi wierzącymi w Jezusa Chrystusa zawsze towarzyszy dążeniu do braterstwa między wszystkimi ludźmi” – stwierdził papież. Dodał, że w Credo nicejskim wyznajemy naszą wiarę „w jednego Boga Ojca”, jednak nie byłoby możliwe wzywanie Boga jako Ojca, „gdybyśmy nie uznali za braci i siostry innych mężczyzn i kobiet, również stworzonych na obraz Boży”. Papież bardzo mocno podkreślił, że istnieją powszechne braterstwo i siostrzeństwo, niezależnie od pochodzenia etnicznego, narodowości, religii czy poglądów. „Religie, ze względu na swoją naturę, są depozytariuszami tej prawdy i powinny zachęcać ludzi, grupy ludzkie i narody do jej uznawania i praktykowania” – stwierdził stanowczo.
Słowa Leona XIV, wygłoszone tysiące kilometrów od Polski, nie powinny być lekceważone przez chrześcijan w naszej Ojczyźnie. My też potrzebujemy jedności, potrzebujemy pojednania, zdolnego przezwyciężyć podsycane przez niektórych podziały. Potrzebujemy uznania, że w naszym kraju nie jesteśmy wrogami, walczącymi na śmierć i życie o swoją rację, lecz jesteśmy siostrami i braćmi, którzy mają wspólnego Ojca w niebie. Właśnie w tym kontekście warto również spojrzeć na niedawną nominację kard. Grzegorza Rysia do Krakowa.


Skomentuj artykuł