W rozdygotanym świecie – o potrzebie łagodności i wewnętrznego ładu
W świecie, który każdego dnia bombarduje nas niepokojem, przemocą i wzajemnymi oskarżeniami, łatwo ulec emocjonalnemu rozchwianiu. Dlatego tym bardziej potrzebujemy dziś wewnętrznej przestrzeni łagodności i ciszy – bezpiecznej przystani, w której nie poddajemy się presji, agresywnemu językowi ani narastającym podziałom. To nie ucieczka od rzeczywistości, lecz świadoma troska o siebie i innych, jedyna rozsądna odpowiedź na coraz głośniejsze ‘rozdygotanie świata’.
Czasami to aż strach otwierać jakiś portal informacyjny, włączyć tradycyjne radio czy telewizję. Większość wiadomości mówi o niepokoju, przemocy, wojnie czy skandalach. Co się z nami dzieje, że nasz dzisiejszy świat jest taki rozchwiany, nieracjonalnie rozdygotany w emocjach? Czy to powrót do jakiegoś drapieżnego ‘izmu’, powrót do przeszłości i przesilenia epok, co w historii wielokrotnie się zdarzało? Jak się w tym potwornym zamieszaniu odnaleźć?
Nie jest to żadna nowość. Znamy to doskonale z historii. W epokach radykalnych przemian, zawsze występowała taka faza chaosu, niepewności, co do przyszłości, niejednoznacznych postaw i wyborów. Można patrzeć na to w skali makro, gdzie próbujemy dopasować się do tej szybko zmieniającej się sytuacji. Większość jednak dotyczy skali mikro, grona najbliższych czy nawet osobistych preferencji i wyborów.
Dzisiejszy świat jest bardzo rozchwiany. I to nie dotyczy nawet miejsc konfliktów i wojen, bo to oczywiste. Wszyscy jesteśmy włączeni w tę dynamikę, zmuszani do opowiadania się po jednej albo drugiej stronie, często skonfliktowani i nastawiani jedni przeciwko drugim. Nie wiem, czy jest to zawsze świadoma manipulacja czy tragiczny splot okoliczności, ale efekt jest taki, że ‘ten drugi’ jest ciągle na celowniku. Dobrze wiemy, że plotka, insynuacja i domysł mogą prowadzić do tragicznych konsekwencji.
Naturalne, zatem, byłoby myślenie o tym, co z tym robić? Że nie można się temu bezkrytycznie poddać, to oczywiste, ale i jest to truizm. W czasach napięć, konfliktów i zagrożeń trzeba ze szczególną pieczołowitością zadbać o spokój i ład wewnętrzny. Na wiele rzeczy nie mam wpływu i nie będę w stanie ich zmienić. Mogę jednak w swoim ‘świecie’ zadbać o przestrzeń łagodności i ciszy, gdzie nie ulegnę tym zewnętrznym presjom, gdzie nie nakarmię swojej wyobraźni i pamięci obrazami i treściami, które doprowadzają do nieopanowanych, często impulsywnych odruchów. I tu nie chodzi o stoickie ‘bycie nieporuszonym’, ale o życiodajną i bezpieczną ‘przystań’, która może się okazać kluczowa dla przetrwania.
Piękno katolickości, która jednoczy, wezwanie do duchowej pielgrzymki jedności do Jerozolimy na Jubileusz Odkupienia w 2033 roku. Podsumowanie trzeciego dnia podróży Leona XIV do Turcji.
— Vatican News PL (@VaticanNewsPL) November 29, 2025
️ https://t.co/jCKAm47nHp@EpiskopatNews @VaticanNewsPL pic.twitter.com/rMrsKAGta5
Przestrzeń ‘łagodności i ciszy’ to nie zachęta do ucieczki od świata i jego bodźców. To przede wszystkim uznanie, że dobre zadbanie o siebie to nasz obowiązek. Nie chodzi bowiem o ucieczkę od świata, wycofanie się ani tym bardziej zaniedbanie swoich obowiązków czy zadań. W każdej sytuacji, jednak, moim podstawowym życiowym zadaniem jest mądre troszczenie się o siebie i swoich najbliższych czy powierzonych mojej odpowiedzialności.
Nie bez znaczenia jest też słowo, język, jakim się posługuję, aby opisać czy opowiadać swoją historię. To jest zaskakujące, ale wystarczy posłuchać tylko przez chwilę jakichś komunikatów, wiadomości, opowieści o wydarzeniach w jakimkolwiek medium. Język, jakim się posługujemy i opisujemy rzeczywistość wokół nas jest bardzo agresywny, straszący, bardzo często też oskarżycielski, obwiniający innych za to, co się dzieje, obojętnie czy jest to prawda czy nie. I dlatego tak bardzo nam potrzeba tej przestrzeni uspokojenia i dystansu, żeby język ‘nie tylko mówił, co pomyśli głowa’, ale by to słowo, które wychodzi z naszych ust tchnęło łagodność, wyrozumiałość i tworzyło przestrzeń pokojowego dialogu.
Zaraz się ‘rzucą’ na mnie krytycy, którzy stwierdzą, że to naiwność, idealizm, a nawet utopia. Tak, jestem księdzem i nie powstydziłbym się być oskarżanym o nawoływanie do łagodności, do tego, by ‘schować nasze miecze’ – nawet tylko te werbalne – a posługiwać się językiem szacunku i zgody. Mimo wszystko mam nadzieję, że to jest najlepsza odpowiedź na ‘rozdygotanie świata’, jakiego jesteśmy świadkami.


Skomentuj artykuł