Chybiona diagnoza, nieprawdziwa recepta

Chybiona diagnoza, nieprawdziwa recepta
Fot. Jerzy Andrzejewski/episkopat.pl

Słowa Donalda Tuska dotyczące konieczności oddzielenia Kościoła od państwa nie są ani specjalnie oburzające, ani tym bardziej nowe. Można im natomiast zarzucić, że błędnie diagnozują sytuację w Polsce.

Jest nowa polityczno-religijna afera. W ostatnich dniach Donald Tusk oznajmił, że tuż po wyborach konieczne jest „jednoznaczne przeprowadzenie procesu oddzielenia Kościoła od państwa”. Lider PO przekonywał, że powodem konieczności takiego rozdzielenia jest to, że instytucja kościelna „w dużej mierze złożona jest dziś z funkcjonariuszy władzy”. - Mówię tutaj o istotnej części kleru, biskupów, nie mówiąc już o takich aparatczykach władzy jak Rydzyk - przekonywał i dodawał, że Kościół oddzielił się od społeczeństwa. Jednocześnie Tusk zapewniał, że takie rozdzielenie nie powinno oznaczać zgody na „wojnę kulturową”. - Uważam, że dzisiaj Polska nie potrzebuje radykalnych rewolucji, w których jedni drugich nienawidzą albo chcą poniżyć, czy upokorzyć - dodał. Odpowiedzią na te słowa był rytualny (choć i tak, jak na nasze standardy dość umiarkowany) lament nad planowanymi prześladowaniami katolików czy nawet wypowiedzeniem konkordatu. Jedno i drugie utrzymane w klasycznym wojenno-histerycznym tonie naszej debaty publicznej.

DEON.PL POLECA




Warto jednak zatrzymać się na tych słowach dłużej. Powodem nie jest jednak ich diagnostyczna wartość (bo ta jest żadna), ale raczej to, że ukazują one dość dobrze niebezpieczny dla polskiego wierzących etap naszej polityki i postrzegania Kościoła przez część społeczeństwa. Wypowiedź Tuska nie wynika bowiem z jego głębokich analiz społecznych czy religijnych, ale z rozpoznania potrzeb i postrzegania rzeczywistości znaczącej części swojego elektoratu. A to jest właśnie takie, że polski Kościół jest elementem prawicowej władzy, że składa się z „funkcjonariuszy władzy”. Część z wyborców PO (a przynajmniej grupy docelowej tych wyborców) czuje się odrzucona przez Kościół, ustawiona w roli wygodnego przeciwnika, czego śladem jest stwierdzenie, że „Kościół porzucił społeczeństwo”.

Czy to wszystko jest prawda? To - z perspektywy komunikacji politycznej, ale także sytuacji Kościoła - nie ma większego znaczenia. Istotne jest to, że rzeczywiście, nie bez wpływy mediów i polityków, ale także realnych działań pewnej części proboszczów (ciekawe zresztą, że na tym poziomie dzieje się to częściej, niż na poziomie biskupów) czy duchownych i świeckich liderów, tak właśnie Kościół bywa postrzegany i tak jest przedstawiany. Dlaczego jest to niebezpieczne? Otóż nie dlatego, że prowadzić będzie do jakichś rzekomych prześladowań czy rewolucji obyczajowych (na to, co uświadamia także wypowiedź Tuska, Polska nie jest gotowa, a wyborcy wcale tego nie chcą), ale dlatego, że wzmacnia dynamikę odsuwania się od Kościoła ludzi o nieprawicowych poglądach, a także osób niezdecydowanych, niepewnych swojej wiary itd. W sytuacji galopującej sekularyzacji warto ograniczać procesy ją wzmacniające.

Jest to szczególnie istotne, jeśli weźmiemy pod uwagę rzeczywistość Kościoła w Polsce. Ogromna większość biskupów milczy od jakiegoś czasu w kwestiach politycznych, a ci, którzy - mniej lub bardziej otwarcie się na te tematy wypowiadają - są podzieleni. Trudno uznać, że głos Prymasa Polski arcybiskupa Wojciecha Polaka i głos metropolity krakowskiego arcybiskupa Marka Jędraszewskiego brzmią tak samo. Arcybiskup Stanisław Gądecki, przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski także nieustannie manewruje, a niekiedy nawet krytykuje władzę. Trudno uznać za entuzjastę niektórych z decyzji Zjednoczonej Prawicy także biskupa Krzysztofa Zadarko. Listę hierarchów, którzy obraz Kościoła jako „elementu prawicowej władzy”, a duchownych jako „funkcjonariuszy państwa” można ciągnąć dalej. I nawet jeśli w odpowiedzi otrzymamy - prawdopodobnie dłuższą listę księży, którzy rzeczywiście władze wspierają, to trudno będzie obraz naszkicowany przez Donalda Tuska uznać za prawdziwy.

Trudno też uznać za adekwatną analizę rzeczywistości sugerowanie, że po wygranych wyborach PO przeprowadzi „proces oddzielenia Kościoła od państwa”. Tak się bowiem składa, że w Polsce istnieje rozdział obu tych instytucji, tyle że inaczej niż we Francji (za to podobnie jak w Niemczech) jest to „rozdział przyjazny”. I nic nie wskazuje na to, by istniała możliwość zmiany zapisów konstytucyjnych, tak by wprowadzić bardziej sekularny model tego oddziału. Nie jest on zresztą w Polsce konieczny, bo tak się składa, że wpływy Kościoła z dnia na dzień w Polsce spadają, mniej ludzi (także po prawej stronie) realnie praktykuje, a tempo odpływu młodych jest jeszcze szybsze. I to jest najważniejsze zjawisko, które określać będzie sytuację Kościoła w Polsce.

Problemem w Polsce - to też trzeba powiedzieć jasno - nie jest brak rozdziału państwa i Kościoła, ale fakt, że jedna ze stron sporu politycznego niezwykle sprawnie rozgrywa wygasanie realnego wpływu społecznego katolicyzmu i związane z nim lęki. Część z duchowieństwa i część z biskupów (dalece nie wszyscy, o czym była już mowa) jest tak przerażona coraz szybszą laicyzacją, brakiem nowej strategii na czasy o wiele mniejszych wpływów, a także pomysłów ewangelizacyjnych i duszpasterskich na funkcjonowanie w kraju, w którym katolicyzm nie będzie już dominującym światopoglądem, że rozpaczliwie szuka odwrócenia tej sytuacji przez wpływy państwa i władzy. Władza sprytnie te lęki wykorzystuje i kreuje się na jedynego obrońcę Kościoła. Tyle tylko, że to wykorzystywanie lęków części ludzi Kościoła prowadzi do przyspieszenia procesu, którego oni sami się boją. I tak kółko się zamyka.

I to jest istota problemu, z jakim przychodzi nam się zmagać. A dotyczy on nie tylko ludzi wierzących (którzy powinni coraz mocniej mierzyć się duszpastersko i egzystencjalnie z sytuacją realnej mniejszości), ale i niewierzących, bowiem osłabiony Kościół może coraz mocniej skręcać w kierunku czysto politycznym i zamykać się coraz mocniej w jednej bańce. To zaś zarówno dla Polski, jak i dla niego samego śmiertelnie niebezpieczne.

Doktor filozofii, pisarz, publicysta RMF FM i felietonista Plusa Minusa i Deonu, autor podkastu "Tak myślę". Prywatnie mąż i ojciec.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Tomasz P. Terlikowski

Wychował pokolenia. Zmienił Polskę. Zmienił Kościół

Nawrócił się w celi śmierci więzienia gestapo niedługo po opuszczeniu obozu w Auschwitz. W obozie koncentracyjnym przebywał wtedy, gdy o. Maksymilian Kolbe składał za współwięźnia ofiarę ze swojego życia....

Skomentuj artykuł

Chybiona diagnoza, nieprawdziwa recepta
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.