Profanacja grobu niewierzącego i prawdziwy krzyż Jezusa

Profanacja grobu niewierzącego i prawdziwy krzyż Jezusa

Ktoś na płycie nagrobnej Kazimierza Kutza jakimś ostrym narzędziem wyskrobał krzyż. Kutz deklarował się jako niewierzący, ale w jego pogrzebie wziął udział abp Damian Zimoń i ks. Piotr Brząkalik, jego przyjaciele. Nie wiem, czym kierował się sprawca tego niecnego czynu i dlaczego akurat do profanacji grobu wykorzystał krzyż.

W niedzielę 16 lutego 2020 roku przypadały 91. urodziny Kazimierza Kutza, który zmarł w grudniu dwa lata temu. Dzień wcześniej żona zmarłego zgłosiła policji uszkodzenie jego nagrobka. Ktoś na płycie nagrobnej jakimś ostrym narzędziem wyskrobał krzyż. Kazimierz Kutz deklarował się jako niewierzący, ale w jego pogrzebie wziął udział abp Damian Zimoń i ks. Piotr Brząkalik, jego przyjaciele. Nie wiem, czym kierował się sprawca tego niecnego czynu i dlaczego akurat do profanacji grobu wykorzystał krzyż. Równie ciężko jest zrozumieć tych, którzy pięści oplatają różańcami, przywdziewają purpurowe płaszcze z wydrukowaną podobizną Jezusa, króla z jasełek lub bajkowych ilustracji, i jednocześnie wykrzykuję nienawistne słowa pod adresem tych, którzy nie podzielają ich poglądów. Inni znowu nie widzą niczego niewłaściwego w produkowaniu i kupowaniu plastykowych butelek w kształcie figury Matki Bożej z Lourdes, ale z odkręcaną głową.

Patrząc na tę mieszankę symboli religijnych, narodowych, patriotycznych, partyjnych, myślę czy przypadkiem, nie ikonoklaści, lecz wyznawcy judaizmu i po trosze protestanci nie maja racji, kiedy przypominają o tym, że „Bóg wypowiedział wszystkie te słowa: «Ja jestem PANEM, twoim Bogiem, który wyprowadził cię z ziemi egipskiej, gdzie byłeś niewolnikiem. Nie będziesz miał innych bogów oprócz Mnie. Nie zrobisz sobie bożka. I żadnej podobiźnie, przedstawiającej to, co najwyżej na niebie, nisko na ziemi i w głębinach wód, nie będziesz oddawał czci ani nie oddasz się w niewolę. Ja jestem PANEM, twoim Bogiem, Bogiem zazdrosnym. Za grzechy tych, którzy Mnie nienawidzą, wymierzam karę ich potomkom, nawet w trzecim i czwartym pokoleniu. Tym zaś, którzy Mnie miłują i przestrzegają moich przykazań, okazuję miłosierdzie do tysięcznego pokolenia. Nie będziesz wymawiał imienia PANA, twego Boga, bez szacunku, gdyż PAN nie pozostawi bez kary tego, kto wypowie Jego imię bez szacunku»” (Wj 20,1-7).

Katolicy i prawosławni sądzą jednak, że mogą tworzyć figuratywną sztukę religijną skoro niewidzialny Syn Boże stał się synem człowieczym, widzialnym człowiekiem.

Mając na uwadze choćby tylko przytoczone przykłady, trzeba powiedzieć, że zbyt łatwo zapominamy o zakazie: „Nie będziesz wymawiał imienia PANA, twego Boga, bez szacunku, gdyż PAN nie pozostawi bez kary tego, kto wypowie Jego imię bez szacunku”.  Obecnie znakiem rozpoznawczym chrześcijan jest krzyż. Spróbujmy popatrzeć nań w w świetle nauczania Pawła Apostoła: „Nauka o krzyżu jest głupstwem dla tych, którzy są na drodze do zagłady, ale dla nas, będących na drodze do zbawienia, jest mocą Bożą. (…) Skoro bowiem świat przeniknięty mądrością Bożą nie poznał Boga za pomocą tej mądrości, spodobało się Bogu zbawić tych, którzy wierzą, przez głupstwo głoszenia nauki” (por. 1 Kor 1,18-21). Niech więc to wyżłobienie krzyża na płycie nagrobnej Kazimierza Kutza i rozpoczynający się Wielki Post staną się okazją do zastanowienia nad naszą odpowiedzialnością za to, jak my sami podchodzimy do symboli religijnych. Sprawcą profanacji grobu zajmie się miłosierny Bóg i miejmy nadzieję sprawiedliwy sąd. Natomiast my, świadkowie, przypatrzmy się naszej reakcji na to nieszczęsne wydarzenie. Postawmy sobie pytanie, czy reagujemy po chrześcijańsku, czy może jednak nie.

Moja wina, bardzo wielka wina

W pierwszej modlitwie eucharystycznej czytamy: „Byliśmy umarli z powodu grzechu i niezdolni zbliżyć się do Ciebie, ale Ty dałeś nam najwyższy dowód swego miłosierdzia, gdy Twój Syn, jedyny Sprawiedliwy, wydał się w nasze ręce i pozwolił się przybić do krzyża”. A zatem to nie jacyś oni, ale to my przybiliśmy Jezusa do krzyża. Stało się tak, gdyż e ten sposób chcieliśmy i nadal chcemy się Go pozbyć. Profesor Leszek Kołakowski mówi, że co prawda dzisiaj „rzadko zdarza się, żeby ktoś głosił nienawiść do Jezusa” ale za to „czasami jest (On) ośmieszany”.  

Spróbujmy więc zrobić taki eksperyment. Odprawiając gorzkie żale, tam gdzie jest mowa o tym, że „Pana świętości uczeń zły całuje, / żołnierz okrutny powrozmi krępuje (…) Bije, popycha żyd nieposkromiony, / Nielitościwie z tej i z owej strony”, jak też tam gdzie jest mowa o Piłacie, Herodzie, złym łotrze i innych biorących udział  w procesie a następnie w egzekucji Jezusa, w ich miejsce wstawmy siebie. W tekście Gorzkich żalów znajdujemy ku temu zachętę:  „Przypatrz się duszo, jak Cię Bóg miłuje! / Jako dla ciebie sobie nie folguje! / Przecież Go bardziej, niż żydowska dręczy, / złość twoja męczy”.[1] A może nie, może nasza „złość” jednak Jezusa nie „męczy”?

Mądrość krzyża

Czternastowieczna angielska mistyczka Juliana z Norwich mówi, że Jezus Chrystus któregoś dnia zapytał ją: „«Czy jesteś rada, że cierpiałem za ciebie?». Odrzekłam: «Tak, mój dobry Panie, dziękuję Ci. Tak mój dobry Panie, bądź błogosławiony». Wówczas Jezus, nasz dobry Pan, rzekł: «Jeśli jesteś rada, to i ja jestem rad. To dla mnie niewysłowiona radość i nieskończone szczęście, ilekroć mogłem znosić cierpienia dla ciebie, gdyż jeślibym mógł cierpieć więcej, cierpiałbym więcej»”. Ta wypowiedź mistyczki rzuca człowieka na kolana, nawet wtedy, gdy się przyjmie, że jest tylko wytworem jej psychiki. W świetle tego wyznania wszystkie nasze utrapienia nabierają zaskakującego znaczenia, przestają być li tylko gorzkimi owocami grzechu pierworodnego. Okazuje się, że Jezus również cierpienie odkupił „ode złego”.

Na innym miejscu Juliana mówi o motywach, którymi kierował się Jezus, decydując się na śmierć. Wiemy przecież, że Jezus szedł na śmierć dobrowolnie, nie z konieczności. Juliana zapewnia, że „nie należymy tylko do Jezusa przez odkupienie, ale także przez hojny dar Ojca. Jesteśmy Jego radością, jesteśmy Jego nagrodą, jesteśmy Jego chwałą, jesteśmy Jego koroną”. Jezus „wcale nie myśli o całym swym znoju, o swym gorzkim cierpieniu, o okrutnej i haniebnej śmierci (…) gdyby miał umierać po kolei za każdego człowieka, który ma być zbawiony, tak jak umarł raz jeden za wszystkich, miłość nie dałaby Mu spocząć, dopóki by tego nie uczynił. A kiedy by to uczynił, wciąż nie uważałby tego za nic wielkiego, z miłości; gdyż wszystko wydaje Mu się drobiazgiem bez znaczenia w porównaniu z Jego miłością”. Zatem motywem działania Jezusa i w życiu i śmierci, dawniej i dzisiaj, jest miłość.

Po wiekach do Juliany z Norwich dołączy Johannes Scheffler, czyli Angelus Silesius - Anioł Ślązak (1624-1677) i napisze:

„Czego chce Syn Boży, że w taką nędzę wpada

I krzyż taki ciężki na ramiona wkłada?

I że aż do śmierci się trwoży bez ratunku

On pragnie tego właśnie, twego pocałunku”.

Krzyż, czyli co? Czyli kto?

Krzyż zazwyczaj kojarzymy z cierpieniem. Choroba, starość, utrata pracy, śmierć, głód, obmowa, molestowanie seksualne, mobbing, itd., jednym słowem wszelkie nieszczęścia, jakie spadają na człowieka i z którymi on się zmaga, kwalifikujemy jako dźwiganie krzyża. W takim postawieniu sprawy jest dużo prawdy. Kiedy jednak na życie popatrzeć w świetle Pisma i tradycji mistycznej Kościoła, ów krzyż zmienia kształt i znaczenie. Przestaje być narzędziem w ręku śmierci, ale staje się drogą wiodącą do pełni szczęścia. Ewangelista Mateusz mówi: „Potem Jezus powiedział do uczniów: «Jeśli ktoś chce iść za Mną, niech się wyrzeknie samego siebie; niech weźmie swój krzyż i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce ocalić swoje życie, straci je; a kto straci swoje życie z mojego powodu, znajdzie je»” (Mt 16,24-25). Z tych słów Jezusa wynika, że naszym krzyżem jest podążanie za Jezusem. Nieustanne uczenie się Jego sposobu patrzenia na świat, odczuwania świata, myślenia i mówienia o nim. Jeśli nie chcemy życia zmarnować, trzeba je oddać ludziom. I nie tylko. Życie marnujemy, grzesząc egoizmem, niepohamowaną zachłannością na wszystko, co istnieje, łącznie z ludźmi, których zamiast kochać, wykorzystujemy.

Papież Franciszek, cytując „Pieśń słoneczną” Franciszka z Asyżu,  mówi: „«Pochwalony bądź, mój Panie, przez siostrę naszą, matkę ziemię, która nas żywi i chowa, wydaje różne owoce z barwnymi kwiatami i trawami». Ta siostra protestuje z powodu zła, jakie jej wyrządzamy nieodpowiedzialnym wykorzystywaniem i rabunkową eksploatacją dóbr, które Bóg w niej umieścił” (Laudato si’ 1). Z tych słów, z całej papieskiej encykliki wynika, że troska o świat przestaje być tylko zabieganiem o doczesność, staje się troską o Boże królestwo. A zatem naszym krzyżem jest troska o stworzenie. Obecnie nie tylko o Ziemię, ale już o Kosmos. W Liście do Hebrajczyków czytamy: „A ci, którzy należą do Chrystusa Jezusa, ukrzyżowali swoje ciało razem z namiętnościami i pożądliwościami. Skoro więc żyjemy mocą Ducha, postępujmy według Ducha” (Gal 5,24). „Nie zapominajcie o czynieniu dobra i o budowaniu wspólnoty, gdyż Bóg cieszy się takimi ofiarami! (Hbr 13,16).

Podsumowując, najprawdziwszym krzyżem Jezusa i naszym jest miłość. Ona nie tyle rozrywa kajdany zła, co zło przetwarza w dobro tak, jak zrobił to Jezus. Nie odpłacił swoim krzywdzicielom złem za zło, ale więcej niż przebaczeniem, bo wiernością. Nie odżegnał się od nas, nie odepchnął od siebie i nie odszedł. Dlaczego? Dlatego, że pozostał wierny swojej miłości, czyli nam. Można więc powiedzieć, że my jesteśmy krzyżem Jezusa. Przede wszystkim jest nim Kościół.

[1] Cytaty wzięto z modlitewnika pt. „Róża duchowa czyli zbiór nabożeństw” wydany przez dominikanów w Krakowie w r. 1877 s. 1063

jezuita, poeta i publicysta, absolwent KUL, wykładowca homiletyki w Collegium Bobolanum Papieskiego Wydziału Teologicznego. Należy do Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. Autor wielu książek, w tym kilku tomów poetyckich

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Wacław Oszajca SJ, Damian Jankowski

Czasem trzeba stracić wiarę, by uwierzyć naprawdę

Wiara przestała być czymś oczywistym. Kościół przechodzi kryzysy, mierząc się z dramatem wykorzystania seksualnego oraz licznymi problemami związanymi z klerykalizmem, celibatem i skostniałymi strukturami, które niszczą wspólnotę. Czy...

Skomentuj artykuł

Profanacja grobu niewierzącego i prawdziwy krzyż Jezusa
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.