Newralgiczny punkt w życiu księdza

Newralgiczny punkt w życiu księdza
(fot. © Mazur/catholicnews.org.uk)

Czy jest możliwe, żeby ktoś w Kościele katolickim otrzymał święcenia prezbiteratu, mimo że nie spełnił jednego z warunków dopuszczenia do nich, jednak udało mu się oszukać przełożonych i biskupa?

Albo czy jest możliwe, że księdzem zostaje ktoś, kto kapłaństwo traktuje jako wygodny sposób na życie, ułatwiający zrealizowanie innych, rzeczywistych celów, jakie przed sobą stawia?

DEON.PL POLECA

Lub czy ktoś, kto był wzorowym klerykiem, stawianym innym za przykład, może po święceniach okazać się fatalnym, siejącym zgorszenie księdzem? Tak, takie rzeczy nie tylko są możliwe, ale nawet się zdarzają i z pewnością prowokują do pytań o przebieg i skuteczność formacji kandydatów do kapłaństwa. Jest również inne pytanie: w jaki sposób wygląda wejście nowo wyświęconych w kapłańskie życie, pierwsze miesiące i lata funkcjonowania? W jakim stopniu codzienne życie duchownego weryfikuje to, co przez ładnych parę lat działo się z nim w instytucji noszącej piękną nazwę - seminarium? Jest tu jakiś problem czy nie?

Chyba jednak jest, ponieważ właśnie o młodych księżach mówił papież Franciszek do uczestników Sesji Plenarnej Kongregacji ds. Duchowieństwa, która miała miejsce na początku czerwca br. A po zakończeniu obrad prefekt tej dykasterii, kard. Beniamino Stella, stwierdził: "Dziś najbardziej newralgicznym punktem jest przejście z seminarium do czynnego duszpasterstwa".

Byłem już diakonem, gdy na prośbę jednego z katolickich tygodników napisałem duży tekst o seminarium duchownym. Zatytułowałem go "Dom przejścia". Sam artykuł nie wywołał jakichś szczególnie emocjonalnych reakcji wśród świeckich i duchownych czytelników. Jednak wśród tych drugich sporo krytyki zebrał właśnie tytuł. Wstyd przyznać, ale potrzebowałem trochę czasu, aby zrozumieć, dlaczego.

Słuchając wyjaśnień kard. Stelli można dojść do wniosku, że z użytym przeze mnie określeniem wszystko jest w porządku. Mówił on, że krok z seminarium do duszpasterstwa to etap najbardziej problematyczny i niebezpieczny. "Jest to bowiem przeskok z seminarium, gdzie życie jest dobrze zorganizowane, zdyscyplinowane, ma ściśle określony harmonogram, do świata, w którym młody kapłan musi sam decydować o sobie i być gotowy na wszystko". W seminarium rzadko mamy do czynienia z sytuacjami, w których coś, co zostało zaplanowane, nie dochodzi do skutku. Poza jego murami życie w ciągu kilku minut potrafi zweryfikować zamierzenia, wymaga stałej gotowości do podejmowania nowych decyzji. "Młody ksiądz staje wobec świata, wobec ludzi, którzy go potrzebują, którzy od niego wymagają. I często jest sam. Nie ma już seminaryjnej wspólnoty, nie ma w zasięgu ręki formatorów. A obowiązków jest dużo, narasta zmęczenie. Rodzi się niebezpieczeństwo zaniedbania życia duchowego, modlitwy" - tłumaczył prefekt Kongregacji ds. Duchowieństwa, dodając, że młodzież kapłańska potrzebuje dziś wsparcia, zachęty, zrozumienia i bliskości.

Czy w tym obrazie seminarium duchowne nie jawi się trochę jako "dom przejścia", rodzaj cieplarni, w której przyszli kapłani niemal jak w rajskim ogrodzie doświadczają poczucia bezpieczeństwa? Można wypowiedź kard. Stelli w taki sposób odebrać. Rzecz w tym, że takie spojrzenie, które traktuje czas spędzony przez alumna w seminarium jako zamkniętą całość, jest błędne. I na ten błąd, a właściwie na jego skutki, prefekt Kongregacji ds. Duchowieństwa faktycznie wskazuje.

Jednym z ważnych punktów tegorocznej sesji wspomnianej Kongregacji była recepcja opublikowanego w grudniu ubiegłego roku bardzo ważnego dla formacji księży dokumentu: "Dar powołania do kapłaństwa. Ratio fundamentalis institutionis sacerdotalis". Mówi on bardzo jasno, że formacja kapłanów jest jednym, ciągłym, trwającym całe życie procesem. "Jest kontynuacją  jedynej «drogi bycia uczniem», która rozpoczyna się w momencie chrztu, doskonali się wraz z innymi sakramentami inicjacji chrześcijańskiej, zostaje przyjęta jako centrum własnego życia w chwili wstąpienia do seminarium i trwa nieustannie".

Przemawiając na sesji Kongregacji ds. Duchowieństwa papież Franciszek stwierdził m. in.: "To chciałbym powiedzieć młodym kapłanom: zostaliście wybrani, jesteście Mu drodzy! Bóg patrzy na was z czułością Ojca i, po tym, jak rozkochał w sobie wasze serce, nie pozwoli, abyście się chwiali na waszej drodze. Jesteście ważni w Jego oczach i ufa wam, że staniecie na wysokości misji, do której was powołał". Papież dodał, że bardzo ważne jest, aby młodzi kapłani spotkali proboszczów i biskupów, którzy będą ich do tego zachęcać, a nie tylko czekać na nich, "bo trzeba kogoś zastąpić i wypełnić puste miejsca".

W wielu diecezjach w Polsce do formacji młodych księży przykłada się wiele uwagi. Mają oni częste spotkania, specjalne rekolekcje. Jednak szczególna odpowiedzialność za ich codzienną formację spoczywa na proboszczach i innych księżach, z którymi każdego dnia współpracują. Czy starsi duchowni o tym pamiętają? Jest ktoś jeszcze, kto młodych księży intensywnie kształtuje w pierwszych latach po święceniach. To świeccy, parafianie w miejscach, do których trafiają. Pytanie, na ile wierni zdają sobie z tego sprawę, że uczestniczą w permanentnym procesie formacji kapłańskiej.

ks. Artur Stopka - dziennikarz, publicysta, twórca portalu wiara.pl; pracował m.in. w "Gościu Niedzielnym", radiu eM, KAI

Dziennikarz, publicysta, twórca portalu wiara.pl; pracował m.in. w "Gościu Niedzielnym", radiu eM, KAI

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Newralgiczny punkt w życiu księdza
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.