Nie tylko Twój tyłek, katoliku

Nie tylko Twój tyłek, katoliku
Mateusz Matyszkowicz

W pierwszych wiekach chrześcijanie byli zmuszeni do udowodnienia, że nie uciekają od spraw państwa, ale mimo swojego zainteresowania życiem wiecznym, interesują się doczesnością, są gotowi służyć w armii i urzędach. Z czasem wypracowali doktrynę, zgodnie z którą zaangażowanie w doczesność jest motywowana właśnie wiecznością.

Świat się zmienia. Wprawdzie spada liczba wiernych uczestniczących regularnie w Mszach św., ale rośnie grupa osób określających się jako głęboko wierzące, korzystające częściej z sakramentów. W przypadku Polski można rzeczywiście mówić o odrodzeniu najrozmaitszych form aktywności katolików. Niestety, coraz częściej mają one charakter wsobny.

Przez lata zarzucano Radiu Maryja, że tworzy obraz Kościoła jako oblężonej twierdzy, że wpaja ludziom lęk przed światem, zamyka ich w sobie i w ten sposób traci szansę na realne zmienianie otoczenia. Dziś wydaje się jednak, że przy wszystkich swoich wadach Radio Maryja było jak na razie ostatnią tak wielką inicjatywą publicznej obecności katolików. Do wyjątków należy oczywiście Deon.pl, któremu sprawy tego świata nie są obce. Wszelako z rozmów z osobami zaangażowanymi religijnie wynika, że tracą one chęć i werwę do publicznego zabierania głosu.

DEON.PL POLECA

Tak, katolicy zamykają się w sobie - w swojej wspólnocie, na swoich rekolekcjach, na swoich Mszach. Przestrzeń publiczna kojarzona z polityką zupełnie ich nie pociąga. Budzi odrazę i niesmak. Kojarzona jest z korupcją i kłótniami, a więc czymś, od czego normalny człowiek stara się trzymać z daleka. O swoich obywatelskich obowiązkach katolik przypomni sobie w czasie wyborów. Skłonny jest wprawdzie zaangażować się w promowanie akcji pro-life i na chwilę odwiesić na kołek swoją prywatność, zadzwonić do posła, podpisać projekt ustawy i to się chwali. Wszelako na tym najczęściej kończy się zainteresowanie katolika sferą publiczną. Partii katolickiej wystarczy w Polsce jedno: być przeciw aborcji i in vitro. Powinna też napomykać o polityce prorodzinnej, najlepiej w formie fotografii polityków z rodzinami na plakatach wyborczych. Poza tym katolik spyla z polityki.

Czym więc interesuje się katolik? Po pierwsze, swoim własnym rozwojem duchowym, niezłym kaznodzieją i nową piosenką. Zagłębia się w sobie, analizuje wnętrze, rozpatruje rozterki moralne. Zadaje sobie pytanie, czy katolik może czytać horoskop, a katoliczka zakładać stringi. To wszystko są sprawy ważne, nie przeczę. Po drugie, katolik interesuje się swoją rodziną. Chlubi się wielodzietnością - ja też do tej grupy należę. Kiedy idę z żoną i czwórką dzieci, to naprawdę czuję się bardzo katolickim władcą wszechświata. Nie żartuję. Pytanie tylko, czy dusza moja i dusze mojej rodziny wystarczą do tego, by być dobrym katolikiem.

Niektórzy więc próbują iść dalej. Oprócz dusz najbliższych troszczą się chwalebnie o dusze nieco dalsze. Organizują hospicja, działają w Caritasie. Również to wszystko bardzo pięknie. Ale ja sobie zadaję pytanie, czy na tym koniec. Czy poza mikro światem, który można skatoliczyć, istnieje jakiś makro świat, w którym katolik może zrobić znacznie więcej. A czemu nie - nie bójmy się tego - nie skatoliczyć wszystkiego? Bo niby co stoi nam na przeszkodzie. Buka albo Gargamel?

Polska miała takich gigantów ducha, którym nie wystarczało własne ja i ja rodzinne. Był choćby Stefan kardynał Wyszyński, który nie tylko fotografował się z owieczką na ramionach, ale też z odwagą formułował wielkie programy społeczne. Był Jan Paweł II, który w swoich encyklikach społecznych poruszał problemy, które teraz was zupełnie nie interesują. Chcieli znacznie więcej i rozumieli, że nauczanie Kościoła przekracza rogatki miasta. Nie da się tego dokonać, jeśli przepuści się duszę własną i zawali rodzinę, to prawda. Ale najbliższe otoczenie to tylko niewielki skrawek rzeczywistości, który Pan Bóg nam powierzył.

Dlaczego katolik ma unikać spraw państwa, dlaczego dystansować się od polityki? Bo to wszystko dziadostwo? A może jest takie właśnie dlatego, że ty się nie angażujesz? Dlaczego katolicy nie zakładają organizacji walczących z korupcją? Dlaczego nie zajmą się prawem pracy? Czy nie interesuje was, że w Polsce znaczna część pracowników nie otrzymuje wypłaty na czas i pracuje ponad przewidziany wymiar? Czy naprawdę was to satysfakcjonuje i uważacie, że nie macie tu nic do zrobienia? A może zainteresujecie się, skąd bierzemy gaz i czy nie możemy tych spraw poukładać lepiej? Wiecie, jaki jest stan polskiej armii? Wiecie, że z polskich mediów zwalniani są dziennikarze, którzy mają zdanie inne niż minister spraw zagranicznych, albo rzecznik rządu?

W nauczaniu społecznym Kościoła nazywa się to roztropną troską o dobro wspólne. Jest to obowiązek katolika. Jeśli mówicie, że polityka was nie interesuje, to d... z was, nie katolicy.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Nie tylko Twój tyłek, katoliku
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.