Smutna nagonka na siostrę Chmielewską
Cezary Gmyz, któremu nie spodobało się, że siostra Małgorzata Chmielewska głośno wspierała protestujących w Sejmie rodziców osób niepełnosprawnych, postanowił podważyć jej wiarygodność.
Insynuować jest najprościej
Smutny ten atak, bo pokazuje, jak bardzo plemiennie jesteśmy dziś podzieleni. Dziennikarz nie jest w stanie spojrzeć na czyjąś aktywność inaczej niż jak na stanięcie po jednej ze stron politycznej barykady. Czyli jeśli siostra Małgorzata wspiera protestujących w Sejmie, to musi znaczyć, że jest ona wrogiem obecnej władzy i wspiera ją układ III RP.
Trudno - będąc zafiksowanym na politycznym myśleniu - zrozumieć, że wciąż są w tym kraju ludzie, których naprawdę na co dzień nie interesują te wszystkie wojenki i intrygi, że zależy im naprawdę tylko na sprawie, nie ma w tym żadnego drugiego dna.
Siostra Chmielewska napisała kilka dni temu poruszający apel, w którym czytamy:
"Polska musi być domem wszystkich. Dlatego gorąco proszę polityków, Was protestujących tu dzisiaj i tych, którzy są na sejmowych korytarzach, ludzi mediów, ludzi Kościołów, a także każdego, któremu los bliźnich nie jest obojętny: zrezygnujmy z walki językiem pogardy i przemocy i nie pozwólmy, żeby zawładnęła nami nienawiść. Polskę stać na poprawę losu najsłabszych. Potrzeba dobrej woli bez wyrachowania. Jeśli marzenia tysięcy ludzi o lepszym życiu się spełnią - wygrani będziemy wszyscy: politycy, ludzie sprawni i niesprawni, którzy nie mogą liczyć na własne siły. Oni liczą na naszą solidarność. Należy im się szacunek i pomoc. Posuńmy się na ławce życia, tak żeby i oni mogli na niej przysiąść".
Zrozumienie tego, że jesteśmy z kimś na ławce życia i że warto się na niej posunąć, wymaga wysiłku i zaangażowania. Dużo łatwiej jest pisać, siedząc sobie wygodnie przed komputerem o tym, że nie ufa się Chmielewskiej i podważać jej miejsce w kościelnych strukturach.
Kilka pomysłów przed kolejnym tweetem
Siostry Małgorzaty Chmielewskiej bronić nie trzeba. Ona się sama broni tym, jak żyje na co dzień.
Jednak ponieważ jest to dla mnie bardzo ważna osoba, która mocno wpłynęła na to, jak bardzo zmieniło się w ostatnich latach moje życie, nie mam zamiaru pozwolić na jej bezpodstawne, publiczne opluwanie, a Panu Cezaremu Gmyzowi, zanim po raz kolejny wrzuci jakieś swoje wynurzenia do Internetu i będzie próbować podważyć wiarygodność Siostry, radzę:
1) Proszę pojechać do Zochcina i pomieszkać trochę z bezdomnymi. Albo nawet nie musi się Pan tak daleko ruszać, proszę pojechać do jednego z domów w Warszawie. Siostra opiekuje się i żyje z bezdomnymi od wielu lat. Niech Pan sprawdzi, jak to jest i na czym polega takie życie.
2) Proszę pojechać do Nagorzyc i zaopiekować się przez kilka dni Arturem, ciężko chorym autystykiem, adoptowanym synem Siostry. Siostra opiekuje się nim od 30 lat. Ze swojego doświadczenia mogę podpowiedzieć, że Artur bardzo lubi zapalniczki, czekolady i obrazki z Papieżami, więc jak będzie się Pan wybierać, to polecam wziąć ze sobą mały zapas.
3) Zapraszamy też na spotkanie Zupy na Plantach w Krakowie. Gdyby nie Siostra, Zupa pewnie nigdy by nie powstała. Zapraszamy na przejażdżkę samochodem, który udostępniła nam siostra Małgorzata. Najlepiej na cotygodniowy wyjazd na pustostany, z naszymi wolontariuszami i lekarzami, którzy już nie raz uratowali bezdomnym życie. Proszę też wpaść na gotowanie do Żywej Pracowni, będzie Pan mógł porozmawiać z bezdomnymi, którzy razem z nami działają. To może trochę poszerzy Pana punkt widzenia.
4) A jeśli ma Pan wątpliwości co do "kościelnej pewności" Siostry, to proszę śmiało zadzwonić do kardynała-nominata Konrada Krajewskiego. Współpracują od lat. Arcybiskup Krajewski nawet podsyła pod opiekę Wspólnoty Chleb Życia polskich bezdomnych z Rzymu. Może on przekona Pana, że jednak warto mieć trochę więcej zaufania do ludzi. I zanim się kogoś zacznie oczerniać, warto sprawdzić na własne oczy, w kogo się uderza.
Dwie największe pokusy
W "Odłóż tę książkę i zrób coś dobrego" siostra Małgorzata mówi o chrześcijańskim rozumieniu sprawiedliwości i jałmużny. Te słowa mogą nam pomóc zrozumieć różnicę perspektywy pomiędzy myśleniem kościelnym a polityczno-plemiennym.
Chodzi o to, żebyśmy się dzielili z innymi?
Oczywiście! Największym problemem człowieka, wprowadzającym bałagan w jego życiu, jest brak wolności w stosunku do świata rzeczy materialnych. W dzieleniu się chodzi o sprawiedliwość. W Starym Testamencie największym grzechem, który Pan Bóg wypomina narodowi wybranemu, wcale nie są grzechy seksualne. Tylko co? Niesprawiedliwość. Uciskanie słabszego. Niesprawiedliwość społeczna. Dlatego nasza wewnętrzna przemiana powinna polegać na głębokim uświadomieniu sobie, że to, co mamy, pozostaje tylko w naszym zarządzie. To dotyczy wszystkiego. Ziemi, którą Bóg nam dał jako dzierżawcom, żebyśmy nią mądrze i z miłością zarządzali, Polski jako kraju, w którym się urodziliśmy, Kościoła jako ponadnarodowej wspólnoty wiernych, ale dotyczy także dóbr materialnych, które posiadamy. Na szali jest nasza wolność. Bo dwie największe pokusy człowieka to posiadanie i władza. Ściśle zresztą ze sobą związane. Natomiast chrześcijanin to człowiek, który nieustannie dzieli się tym, co dostał.
Także jałmużna jest sprawiedliwością?
Jałmużna jest między innymi sprawiedliwością. Jest wyrazem sprawiedliwości. Dzielę się tym, co mam - z tobą, który nie masz nic albo masz bardzo mało. W ten sposób zaprowadzam sprawiedliwość. Oczywiście formy jałmużny mogą być różnorakie, ale zawsze są przejawem sprawiedliwości i troski o tych, którzy są ubodzy.
Tak naprawdę problem polega na rozdarciu świata. Od grzechu pierworodnego trwa rozdarcie i nienawiść. Po co Chrystus przyszedł na świat? Podstawowe pytanie. No po co?
Żeby go zbawić?
No dobra, ale co to znaczy? Wszyscy mi tak odpowiadają. Księża, biskupi też. Ale co to znaczy naprawdę? Co mówi św. Paweł? Że Chrystus przyszedł na świat, aby pojednać świat ze sobą, i nam zlecił posługę jednania. Nam też, nie tylko księżom. Weźmy sakrament pokuty: ma wymiar oczywiście głęboko duchowy, ale również powinien mieć odbicie w naszym codziennym życiu i przemienianiu go. Tym, co boli Boga najbardziej, jest rozdarcie pomiędzy ludźmi. Polegające na nierównościach społecznych, ekonomicznych, nierówności szans. Przejawiające się we wrogości, a czasem wręcz nienawiści pomiędzy ludźmi różnych poglądów czy ras. Mamy tego powyżej uszu. Na okrągło. I w naszych rodzinach, i w naszych społecznościach. Rolą i powołaniem chrześcijan jest jednanie świata. To nasz obowiązek.
Jednanie czy wyrównywanie?
Jedno i drugie. Ja nazywam to cerowaniem albo zasypywaniem dziur tam, gdzie one są, tam, gdzie mamy taką możliwość. Nie jesteśmy w stanie, siedząc tutaj, przynajmniej dzisiaj tak to wygląda, zatroszczyć się o uchodźców z Pakistanu, którzy żyją na ulicach w Tajlandii. Choć może moglibyśmy paru z nich do Polski przyjąć. Ale ze względu na to, że nie my mamy władzę, tylko ma ją ktoś inny i się na to nie zgadza, nie możemy tego zrobić. Ale musimy próbować robić to, co jest możliwe.
Siostra Małgorzata Chmielewska od wielu lat wiernie stara się tak żyć, żeby świat był chociaż troszkę lepszy, żeby Kościół był bardziej autentyczny, żeby cierpiący odzyskiwali swoją godność. W dzieleniu się wiarą nie zatrzymuje się na gadaniu, ale każdego dnia działa w praktycznym konkrecie miłości i miłosierdzia. Zamiast podważać jej wiarygodność, zapytajmy się lepiej, co sami robimy, żeby budować bardziej solidarne społeczności i bardziej wrażliwy Kościół.
Piotr Żyłka - redaktor naczelny DEON.pl, współautor "Życia na pełnej petardzie". Ostatnio ukazała się jego najnowsza książka "Łobuzy. Grzesznicy mile widziani". Jeden z inicjatorów ruchu społecznego Zupa na Plantach
Skomentuj artykuł