Aleksandra Tołomanow: dzięki rozmowie z Bogiem dostrzegłam, jak piękny jest świat
Polska kolarka, Aleksandra Tołomanow była oddalona od Boga i Kościoła. Zmagała się także z depresją. Wiem, że Bóg mnie uzdrowił i jest jedynym ratunkiem – przyznaje obecnie Aleksandra.
Aleksandra Tołomanow uprawiała sport od dziecka. Kiedy wystartowała w wieku 14 lat w kolarskich mistrzostwach Polski juniorek, zdobyła złoty medal bez wysiłku. Dzięki temu sukcesowi postanowiła jeszcze bardziej zaangażować się w tą dziedzinę sportu. Po jakimś czasie nabawiłam się problemów zdrowotnych. Schudłam tak bardzo, że mój układ hormonalny całkowicie się zaburzył. Jednak najtrudniejsze było to, że pojawiły się pierwsze oznaki depresji – wspomina Aleksandra.
Miałam wrażenie, że muszę komuś coś udowodnić, izolowałam się od ludzi, zaniedbywałam przyjaźnie, a każda rozmowa sprawiała mi trudność. W pewnym momencie nie miałam siły wstać z łóżka, a myśl o treningu wywoływała we mnie płacz – powiedziała kolarka.
Aleksandra zaniedbała modlitwę i regularne uczestnictwo we Mszy Świętej. Oddaliła się także od Kościoła i Boga. Pewnego dnia z głębi serca zawołałam do Niego: „Panie, ja się tak źle czuję, pomóż mi!”. Następnego dnia obudziłam się o 6.00 rano, choć przyjmując leki, przesypiałam po 14 godzin na dobę. Przyszła mi myśl, by pojechać do Częstochowy - przyznaje dziewczyna.
Uzdrowiona dzięki spowiedzi
Postanowiła pojechać na Jasną Górę i udać się do konfesjonału. Po spowiedzi rozpłakała się i od razu kupiła Pismo Święte. Chłonęłam każde słowo i czułam ogromny pokój w sercu, jak nigdy – przyznaje kolarka.
Po powrocie z Jasnej Góry, Aleksandra powróciła do treningów rowerowych. Kilkugodzinne jazdy na rowerze wykorzystywała na słuchanie konferencji, Słowa Bożego czy pieśni uwielbieniowych. Rozmawiałam z Bogiem. Nagle dostrzegłam, jak piękny jest świat – rozkwitająca przyroda, śpiewające ptaki, ogrzewające mnie słońce – mówi kolarka.
Aleksandra wystąpiła z kolarskiej kadry narodowej. Jak przyznaje, ufa Bogu, że przygotował dla niej plany na przyszłość.
Źródło: lowicz.gosc.pl / tk
Skomentuj artykuł