Czemu zwątpiłeś, małej wiary?

Jest w nas dość duża doza sceptycyzmu wobec tego, co „po kościółkowemu” nazywamy współpracą z Bożą łaską. Wolelibyśmy, żeby Bóg działał obok nas, bez nas, choć jednocześnie dla nas. Czyż nie tak właśnie wyglądają nieraz nasze modlitwy? Panie, działaj! Spraw cud! Zrób coś, bo ginę!

Ewangelista Mateusz przekazuje nam historię o tym, jak Jezus przyszedł do swoich uczniów po wodzie. Trzeba przyznać, że to musiało zrobić niezłe wrażenie. Zresztą przecież znajdujemy w tej opowieści następujące stwierdzenie: „Uczniowie, zobaczywszy Go kroczącego po jeziorze, zlękli się myśląc, że to zjawa, i ze strachu krzyknęli” (Mt 14, 26). Jednak dzisiaj podczas Eucharystii nie czytamy tego tekstu jedynie po to, żeby wspomnieć cud, którego świadkami byli Apostołowie. Nie ma nam z zachwytu opaść szczęka. Nie mamy z podziwem pomachać głową, stwierdzając, że rzeczywiście w Chrystusie widać Bożą moc. Ze strony Jezusa to nie był performance ani żadna tania sztuczka, lecz wydarzenie, do którego zaprosił Piotra, a przez niego – i nas wszystkich: „Na to odezwał się Piotr: «Panie, jeśli to Ty jesteś, każ mi przyjść do siebie po wodzie!». A On rzekł: «Przyjdź!». Piotr wyszedł z łodzi, i krocząc po wodzie, przyszedł do Jezusa” (Mt 14, 28-29). Czytając te słowa, mam uwierzyć w to, że mogę chodzić po wodzie, bo na to pozwala mi bliska więź z Bogiem.

Jednakże jako chrześcijanie nie mamy wierzyć w cuda. Tak się jakoś utarło powiedzenie, że wiara czyni cuda. To może prowadzić często do postawy, w której w obliczu cierpień i doświadczanego zła oczekiwać będziemy od Boga cudownej interwencji rozwiązującej wszystkie nasze problemy. I co, jeśli nic się nie wydarzy? Jeśli rak się nie cofnie, lecz będą przerzuty? Jeśli jednak nie znajdę pracy i będę zmuszony znacząco obniżyć swój poziom życia? Jeśli moje dzieci nie zaczną wierzyć w Boga i chodzić do kościoła, na czym przecież tak bardzo mi zależy? Co wtedy? Czy obrażę się na Boga, a może nawet sam przestanę w Niego wierzyć, skoro to wszystko (czyli moje modlitwy i ofiary) na nic?

Bardziej niż wiarę w cuda, mamy rozwijać w sobie wiarę w to, że Bóg jest Stwórcą wszechświata i rządzącymi nim praw. Jako Wcielone Słowo stał się w Jezusie Chrystusie częścią stworzenia, w uniżeniu i pokorze poddając się prawom, które przecież sam ustanowił. Widząc Go kroczącego po jeziorze, mamy jednak umocnić w sobie przekonanie, że jako prawdziwy Człowiek pozostał On prawdziwym Bogiem i Panem natury, która wciąż jest mu poddana. I to jest jądro przesłania niesionego przez wzmiankę o tym, że wśród wielu cudów, które uczynił, zdarzyło się Jezusowi także chodzić po wodzie. Jednocześnie jest to również bardzo ważny znak dla nas, że jako ludzie jesteśmy koroną stworzenia. Owszem, często okazuje się, że świadomość wyjątkowości ludzkiej natury bardzo nas gubi – i zamiast troszczyć się o powierzony nam świat, brutalnie go niszczymy, nie szanując darów od Stwórcy.

DEON.PL POLECA


Patrząc oczyma serca na chodzącego po wodzie Jezusa, mam przede wszystkim „zobaczyć” tam Bożą obecność. Zbawiciel mówi do zlęknionych i zdezorientowanych uczniów: „Odwagi! Ja jestem, nie bójcie się!” (Mt 14, 27). To jestem Ja, przecież mnie znacie. Ale to także przywołanie świętego Bożego Imienia: Ja jestem. Przeciwny wiatr i miotające łodzią fale, choć odwracają waszą uwagę od Mojej obecności, nie dławią jej i nie wypychają mnie na margines. Ja tam wciąż jestem. Wiemy jednak, jak trudno jest dostrzec w swoim życiu Pana, kiedy tyle jest przeciwności i tak wiele problemów, z którymi trzeba się mierzyć. „Łódź zaś była już sporo stadiów oddalona od brzegu, miotana falami, bo wiatr był przeciwny” (Mt 14, 24). Jeśli czuję, że te słowa mówią dokładnie o tym, jak dzisiaj widzę swoje życie, to historia o tym, jak Jezus chodził po powierzchni wody, jest Dobrą Nowiną dla mnie – jest Słowem, które mam zgłębić, przeżuć i przyswoić, wyczulając w ten sposób swoje serce na obecność Pana.

„Piotr wyszedł z łodzi, i krocząc po wodzie, przyszedł do Jezusa. Lecz na widok silnego wiatru uląkł się i gdy zaczął tonąć, krzyknął: «Panie, ratuj mnie!». Jezus natychmiast wyciągnął rękę i chwycił go, mówiąc: «Czemu zwątpiłeś, małej wiary?»” (Mt 14,29-31). Okazuje się, że często sami jesteśmy jak Piotr – z jednej strony chodzimy po wodzie razem z Jezusem, a z drugiej strony łatwo tracimy Go z oczu, zapominając, że pierwsze, o co mamy walczyć, to nie to, żeby jakoś przetrwać nawałnicę, ale żeby mimo wszystko wytrwać przy Mistrzu. Bo wtedy będziemy nie tylko bezpieczni, ale także zdolni żyć inaczej, osiągając to, co w tym życiu wydaje się nieosiągalne.

Wracamy jednak do kwestii, od której zacząłem swoją refleksję: Boża obecność jest zawsze wobec człowieka angażująca, jest zaproszeniem do tego, żeby włączył się w zbawcze wydarzenia. Widzimy to również w historii Eliasza z dzisiejszego pierwszego czytania: „Gdy Eliasz przybył do Bożej góry Horeb, wszedł do pewnej groty, gdzie przenocował. Wtedy Pan skierował do niego słowo i przemówił: «Wyjdź, aby stanąć na górze wobec Pana!»” (1 Krl 19, 9. 11). Prorok ma doświadczyć Bożej obecności, którą rozpoznaje w szmerze łagodnego powiewu. To doświadczenie jest dla niego bardzo pociągające, jednak nie ze względu na obcowanie z Przedwiecznym – Eliasz zostaje dosłownie przez Boga pociągnięty do misji: Pan powołuje go do tego, by namaścił nowych królów dla Izraela, a Elizeusza uczynił prorokiem po sobie. Widzimy więc w tej historii Bożą obecność, która angażuje człowieka i popycha go do działania.

Jest w nas jednak dość duża doza sceptycyzmu wobec tego, co „po kościółkowemu” nazywamy współpracą z Bożą łaską. Wolelibyśmy, żeby Bóg działał obok nas, bez nas, choć jednocześnie dla nas. Czyż nie tak właśnie wyglądają nieraz nasze modlitwy? Panie, działaj! Spraw cud! Zrób coś, bo ginę! „Jezus natychmiast wyciągnął rękę i chwycił go, mówiąc: «Czemu zwątpiłeś, małej wiary?»” (Mt 14, 31). Uwierz w to, że potrafisz. Ja ci pomogę, dam siłę, ale cię nie wyręczę. Poprowadzę cię, lecz nie przejdę tej drogi za ciebie. Chcę, żebyś dzięki temu, czego doświadczasz, choć nie jest łatwe, rozwijał się, stając się coraz bardziej podobnym do Mnie. A Ja zawsze będę z tobą, bo jestem Obecnością.

Kierownik redakcji gdańskiego oddziału "Gościa Niedzielnego". Dyrektor Wydziału Kurii Metropolitalnej Gdańskiej ds. Komunikacji Medialnej. Współtwórca kanału "Inny wymiar"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Stanisław Radoń

Medytacja z powrotem do źródeł

Z jednej strony cieszy duża popularność różnych szkół medytacji, z drugiej budzi zaniepokojenie. Niepokoi nawet kliniczna koncepcja uważności (ang. mindfulness), czyli tzw. świeckiego modelu medytacji. Owo zaniepokojenie wyrażają nie tylko...

Skomentuj artykuł

Czemu zwątpiłeś, małej wiary?
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.