Całun Turyński. Najbardziej krytyczne badania dowodzą, że nie jest to zwykły malunek na płótnie

Całun Turyński. Najbardziej krytyczne badania dowodzą, że nie jest to zwykły malunek na płótnie
fot. Paolo Gallo Modena / Depositphotos
Logo źródła: Wydawnictwo W Drodze James Charles Wall

Kiedy w roku 1898 Całun Turyński został wystawiony publicznie, a król Włoch wydał pozwolenie na jego sfotografowanie, obiektyw ukazał wiele rzeczy, których ludzkie oko nie mogło dostrzec. Przeczytaj fragment książki Jamesa Charlesa Walla "Relikwie ukrzyżowania".

Historia Całunu Turyńskiego

Miejsca, w którym całun był przechowywany przez pierwszych dziesięć stuleci, być może nigdy nie poznamy; już sam ten fakt rodził wątpliwości co do autentyczności relikwii. Pierwsza posiadana przez nas jednoznaczna wzmianka o "płótnie pogrzebowym" pochodzi od jedenastowiecznych pielgrzymów, którzy widzieli je w kaplicy cesarskiej w Konstantynopolu. W 1150 roku wspomina o nim angielski pielgrzym, a w 1171 roku również Wilhelm z Tyru (ok. 1130-1186) zwraca naszą uwagę na jego obecność w tym mieście. Robert de Clari pisze, że widział go w 1203 roku:

DEON.PL POLECA

"Jest tam i inna świątynia, nazywana kościołem Najświętszej Panny Marii Blacherneńskiej, gdzie przechowywany jest sydoine, w który Pan nasz został owinięty i który jest podnoszony w każdy piątek, tak żeby postać (figure) naszego Pana była na nim wyraźnie widoczna. I nikt z Greków ani z Francuzów nie wiedział, co stało się z owym sydoine po zdobyciu miasta".

Kiedy w obliczu niewiernych chrześcijanin prowadził wojnę z chrześcijaninem, a krzyżowców zawrócono z Ziemi Świętej, żeby zdobyć i splądrować Konstantynopol, na tronie bizantyjskim osadzony został łaciński król (1201-1205). Garnier de Trainel, biskup Troyes (przed 1197-1205), zabrał relikwie z Kaplicy Cesarskiej, ale na liście tych, które wysłał do Europy, całunu nie ma.

Kiedy następny raz słyszymy o całunie, znajduje się on w posiadaniu Gotfryda I, hrabiego Charny (ok. 1300-1356), który otrzymał go jako łup wojenny oraz w nagrodę za dzielność w 1353 roku i oddał go wówczas pod opiekę konwentu z opactwa w Lirey.

W 1355 roku relikwia powróciła w posiadanie hrabiego i była przechowywana w jego rodzie do 1389 roku, kiedy znowu powróciła do opactwa.

W drugiej połowie XIV wieku Henryk z Poitiers, biskup Troyes (1354-1370), pokłócił się z opatem i konwentem w Lirey, a przy tym złośliwie oznajmił, że lniane płótno nazywane świętym całunem jest oszustwem. Rodzina Charny posiadała je znowu w 1418 roku.

Później trafił on w ręce książąt Sabaudii. Filibert II Piękny, jeden z nich (1480-1504), w dniu 11 czerwca 1502 roku złożył relikwię w kaplicy zamku Chambery, gdzie spoczywała do 1532 roku, kiedy kaplica częściowo spłonęła i całun został uszkodzony przez ogień. Jeden róg złożonego płótna uległ zniszczeniu, więc kiedy je rozłożono, było w nim tyle samo dziur, ile fałdów. Całun został starannie połatany przez siostry od św. Klary w roku 1534. Praca ta zajęła im piętnaście dni. Ta i inne szczegółowe informacje dotyczące relikwii są zapisane w ich archiwach.

W 1578 roku święty całun został przewieziony do Turynu i tam, zwinięty i złożony w szkatule, znajduje się po dziś dzień.

Pierwsze sfotografowanie Całunu Turyńskiego i związane z tym zaskoczenie

Kiedy w roku 1898 Całun Turyński został wystawiony publicznie, a Umberto I, król Włoch (1844-1900), wydał pozwolenie na jego sfotografowanie, przyniosło to wspaniałe skutki, gdyż obiektyw ukazał wiele rzeczy, których gołe oko ludzkie nie mogło dostrzec. Teraz możemy ujrzeć portret Pana - spoczywające ciało, tak jak leżało w grobie, oraz zadane mu okrutne rany. Święty Jan, umiłowany uczeń, który podaje wiele szczegółów pominiętych przez innych ewangelistów, mówi:

"[Józef z Arymatei] poszedł więc i zabrał Jego ciało. Przybył również i Nikodem, ten, który po raz pierwszy przyszedł do Jezusa nocą, i przyniósł około stu funtów mieszaniny mirry i aloesu. Zabrali więc ciało Jezusa i owinęli je w płótna razem z wonnościami, stosownie do żydowskiego sposobu grzebania" (J 19,38-40).

Obiektyw ukazał wiele rzeczy, których gołe oko ludzkie nie mogło dostrzec.

Należy pamiętać, że to złożenie do grobu odbyło się w pośpiechu, "ze względu na żydowski dzień Przygotowania"; "grób znajdował się w pobliżu" (J 19,42), a ciało nie zostało umyte i namaszczone według zwyczaju. Z tego powodu po upływie szabatu Maria Magdalena, Maria, matka Jakuba, i Salome przyniosły wonności, żeby pójść Go namaścić (Mk 16,1), ale odkryły, że zmartwychwstał.

Czym jest Całun Turyński?

Z odbicia postaci na tkaninie jasno wynika, że długie płótno zostało umieszczone pod ciałem Pana, owinięto nim Jego głowę, po czym przeciągnięto z powrotem po całym ciele aż do stóp, dokładnie tak, jak okrycie całunem przedstawił na swoim obrazie Giorgio Giulio Clovio (1498-1578), uczeń Rafaela Santi (1483-1520). Mając w pamięci podane wyżej szczegóły, przyjrzymy się Całunowi Turyńskiemu, aby ustalić, w jaki sposób fakt pośpiesznego pogrzebu przyczynił się do przekazania nam odbicia ludzkiej postaci naszego Zbawiciela.

Niezwykle krytyczne badania wykazują ponad wszelką wątpliwość, że nie jest to żaden malunek na płótnie. Powstaje zatem pytanie, w jaki sposób ta postać się na nim znalazła?

Musiał to być portret ciała oblanego potem mocznicowym i zmoczonego potem gorączki agonii. Później zaś to samo ciało, nieumyte, okryto płótnem silnie przepojonym mieszaniną olejku mirrowego i aloesu. Ślady na nim zostały wytworzone przez wydzieliny amoniakalne.

Ciało stykało się z całunem przez zbyt krótki czas, by mógł rozpocząć się rozkład.

Niezwykle krytyczne badania wykazują ponad wszelką wątpliwość, że nie jest to żaden malunek na płótnie.

Wszystkie te dane są zgodne z informacjami o pośpiesznym złożeniu Jezusa do grobu i o zdjęciu z niego całunu. Pan nasz powstał na trzeci dzień, czyli trzydzieści sześć godzin od owinięcia Go w płótno pogrzebowe.

Na całunie, na jednym pasie materii znajdują się odbicia dwóch stron ludzkiego ciała, przedniej i tylnej, głową ku sobie. Wszystkie ślady ran są takie same jak te, które zadano Chrystusowi. Ten po włóczni znajduje się z prawej strony piersi, a rana od gwoździa w lewej ręce - prawa jest bowiem niewidoczna - mieści się w nadgarstku, a nie w dłoni. Ta ostatnia znajduje wyjaśnienie anatomiczne, gdyby bowiem gwoździe zostały wbite w dłonie, wiązadła by się rozdarły po oparciu się na nich ciężaru ciała. Już sam fakt istnienia tej odmienności w stosunku do powszechnie przyjętej tradycji podważa domniemanie fałszerstwa.

Oprócz pięciu ran, do całunu przywarły ślady krwi wytoczone chłostą pleców i ud. Wszystkie mają ten sam ukośny kierunek, a wygląd śladów sugeruje, że pozostawił je raczej używany przez Rzymian bicz zakończony kulkami niż rózgi czy bicz rzemienny.

Inny ślad widoczny na płótnie odbił się z tylnej strony prawego ramienia, w miejscu, gdzie musiał spoczywać ciężar krzyża, kiedy nasz Pan niósł go na Golgotę i pod którym upadł, z całą pewnością przecinając niechronione ciało i powodując krwawiącą ranę.

Całun Turyński jest wykonany z bardzo miękkiego płótna, wciąż doskonale elastycznego, zupełnie inaczej, niż jest w przypadku wczesnych malunków na płótnach pochodzących z egipskich sarkofagów czy wczesnochrześcijańskich chust przykrywających twarz. Obecnie jest nałożony na jedwab, który został rozwinięty i rozciągnięty na ramie dla potrzeb mającego ostatnio miejsce wystawienia publicznego.

Fragment książki Jamesa Charlesa Walla "Relikwie ukrzyżowania"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
James Charles Wall

Autor z godną podziwu pasją odkrywcy przeszukuje źródła i tropi wszelkie ślady relikwii ukrzyżowania Chrystusa. Rozpoczyna od najważniejszej – drzewa Krzyża Świętego. Dlaczego te kawałki drewna tak bardzo poruszały ludzi? Ponieważ krzyż jest nie tylko...

Skomentuj artykuł

Całun Turyński. Najbardziej krytyczne badania dowodzą, że nie jest to zwykły malunek na płótnie
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.