Jeśli Bóg może działać poprzez relacje, przez nasz intelekt, przez nabożeństwa w kościele, przez muzykę i przyrodę, to dlaczego miałby nie móc działać również tak?
Każda modlitwa jest kontemplatywna. Ale terminu "kontemplacja ignacjańska" będę używał w odniesieniu do typu modlitwy związanego ze św. Ignacym Loyolą, założycielem zakonu jezuitów. Bywa ona również nazywana kontemplacją, modlitwą kontemplacyjną oraz modlitwą wyobraźni. Co prawda Ignacy nie jest twórcą tego sposobu modlitwy, ale spopularyzował go w swoich Ćwiczeniach duchowych, gdzie określił go mianem ustalenia miejsca.
"Ustalenie miejsca" polega na wyobrażeniu sobie, że jesteś wewnątrz jakiejś sceny z Pisma Świętego lub w obecności Bożej i że uczestniczysz w tym wydarzeniu. W ten sposób pozwalasz, by Bóg przemawiał do ciebie przez twoją wyobraźnię.
Gdy w jezuickim nowicjacie po raz pierwszy usłyszałem o tej metodzie, wydała mi się ona niepoważna. Używanie wyobraźni? Wymyślanie różnych rzeczy w mojej głowie? Czy poprzez te wyobrażenia rzeczywiście mówi to do mnie Bóg? Przecież tak uważają ludzie obłąkani.
Ale mój pierwszy kierownik duchowy, David, powiedział mi: "Jeśli Bóg może działać poprzez relacje, przez nasz intelekt, przez nabożeństwa w kościele, przez muzykę i przyrodę, to dlaczego miałby nie móc działać przez naszą wyobraźnię?".
Nasza wyobraźnia jest darem od Boga, podobnie jak nasz intelekt. A skoro jest darem, to może pomagać w Jego doświadczaniu. David twierdził, że w posługiwaniu się wyobraźnią chodzi nie tyle o to, żeby coś "zmyślać", ile o to, by ufać, że wyobraźnia może pomóc nam w drodze ku Temu, który ją stworzył, czyli ku Bogu.
Nie znaczy to, że wszystko, co wyobrażamy sobie podczas modlitwy, pochodzi od Boga. Czasami jednak Bóg może posługiwać się naszą wyobraźnią, aby się z nami porozumiewać.
Jak praktykować kontemplację? Po pierwsze, wybierz fragment Pisma Świętego, który lubisz. Jedną z moich ulubionych historii jest burza na Jeziorze Galilejskim, opisana w kilku Ewangeliach. Scena ta często pomaga ludziom, którzy zmagają się z poważnymi problemami w swoim życiu - czyli, w gruncie rzeczy, wszystkim.
W wersji podanej przez św. Łukasza (Łk 8, 22-25) uczniowie są na łodzi z Jezusem, gdy nagle zrywa się szkwał (zdarza się to tam do dzisiaj). Łukasz pisze, że "fale ich zalewały i byli w niebezpieczeństwie". Przerażeni uczniowie pytają Jezusa, który śpi, czemu im nie pomaga. Wołają: "Mistrzu, Mistrzu, giniemy!". Jezus budzi się i "rozkazuje" wiatrowi i falom, ucisza burzę swym słowem, po czym zwraca się do uczniów z pytaniem: "Gdzież jest wasza wiara?". Oszołomieni uczniowie zastanawiają się: "Kim On jest właściwie, że nawet wichrom i wodzie rozkazuje, a są Mu posłuszne".
Ignacjańska kontemplacja to zaproszenie do wejścia w tę scenę, do "ustalenia miejsca" przez wyobrażenie sobie siebie jako jej uczestnika i jak największej liczby szczegółów. Punktem wyjścia jest pięć zmysłów.
Co widzę?
Gdy już poprosisz Boga o pomoc w modlitwie, zadaj sobie pytanie: Co widzę? Jeśli wyobrażasz sobie, że jesteś wraz z innymi uczniami na tej drewnianej łódce (inna możliwość to wyobrazić sobie, że obserwujesz tę scenę z brzegu), spróbuj ujrzeć panujący tam ścisk.
Przed twoimi "oczami wyobraźni" otwiera się wiele możliwości. Jak wygląda ta łódź? Być może widziałeś zdjęcia łodzi rybackich z czasów Jezusa, które zostały wydobyte z Jeziora Galilejskiego. Były to długie, wąskie łodzie, w których za niewygodne siedzenia służyły listwy, pośrodku zaś wznosił się wysoki maszt. Być może mając ten obraz przed oczyma, zdasz sobie sprawę, że uczniom na pokładzie jest ciasno, co nigdy wcześniej nie przyszło Ci do głowy. Nawiasem mówiąc, nie musisz być znawcą kultur starożytnych ani archeologiem, aby modlić się w ten sposób. Nie musisz wiedzieć, jak wyglądały łodzie w I wieku w Palestynie. Twoja łódź może być zupełnie nowoczesna.
Co dzieje się wokół łodzi? Pamiętaj, że zerwał się wicher, łódź napełnia się wodą. Uczniowie się boją, nie wiedzą, co będzie dalej: czy piorun nie uderzy w maszt, czy fala nie przedrze się przez burtę, czy z nagła rozkołysana łódź nie wywróci się do góry dnem. W nocy trudno jest dostrzec fale z wyjątkiem chwil, w których oświetlają je błyskawice. Już posługując się tylko jednym zmysłem wyobraźni, wzrokiem, zaczynasz przeżywać ten sam strach co uczniowie.
Następnie wyobraź sobie śpiącego w łodzi Jezusa. Nawet tak prosta rzecz, jak dostrzeżenie Go śpiącego, może nasunąć ci nowe pytania. Możesz dostrzec, że Jego sen to przejaw nie tyle braku troski o przyjaciół czy nawet nieświadomości zagrożenia, ile po prostu zmęczenia po długim dniu. Wtedy oprócz zrozumienia dla przestrachu uczniów poczujesz współczucie dla Jezusa jako człowieka, który również miał fizyczne ciało i się męczył.
Czym innym jest przeczytać słowa "Jezus spał" w ewangelicznej historii, a czym innym wyobrazić to sobie, zobaczyć to oczami wyobraźni. W ten sposób możesz osiągnąć nowe zrozumienie człowieczeństwa Jezusa, twoje zrozumienie.
Nie dałoby Ci go przeczytanie o tym w książce ani usłyszenie na kazaniu.
Co słyszę?
Następnie zadaj sobie pytanie: Co słyszę? Możesz wyobrazić sobie nie tylko wycie wiatru i huk piorunów, ale także uderzenia olbrzymich fal o burtę łodzi. Być może usłyszysz chlupot wody na dnie łodzi gwałtownie huśtanej przez burzę i towarzyszący mu chrzęst sprzętów rybackich i sieci. A może protesty uczniów. Czy są coraz bardziej urażeni obojętnością Jezusa? Przez wiatr i fale daje się słyszeć narzekanie. Czy ich skargi stają się coraz głośniejsze, w miarę jak sztorm się wzmaga? Czy próbują przekrzyczeć pioruny? Gdy w naszym życiu zdarzają się gwałtowne burze, często podobnie wyrażamy nasze pretensje do Boga.
Posługując się oczami i uszami wyobraźni, zaczynasz wchodzić pełniej w tę scenę. Ale to nie wszystko, zostało ci jeszcze kilka zmysłów do dyspozycji.
Jakie zapachy czuję?
Jakie zapachy czujesz? Podczas burzy możesz sobie wyobrazić zapach wody wlewającej się do łodzi. A ponieważ jesteś na łodzi rybackiej, na pewno czuć... ryby! Wreszcie w takim ścisku, wśród dwunastu uczniów, poczujesz zapewne zapach spoconych ciał, a może nawet czyjś nieświeży oddech.
Jakie smaki czuję?
Pozostały jeszcze dwa zmysły. Jednym z nich jest smak. Jakie smaki czujesz? W tej medytacji zmysł smaku nie jest najważniejszy, ale w innych, tam gdzie Jezus wraz z uczniami je i pije - na przykład na weselu w Kanie Galilejskiej albo w czasie Ostatniej Wieczerzy - będzie miał kluczowe znaczenie. Nawet tutaj jednak możesz sobie wyobrazić, że właśnie skosztowałeś prostego posiłku, który wziąłeś na drogę: chleba i ryby.
Czego dotykam?
Ostatnim zmysłem jest dotyk. Czego dotykasz? Czy masz na sobie ubranie utkane domowym sposobem? Być może materiał jest szorstki, nieprzyjemny w kontakcie ze skórą. Trwa burza, pewnie jesteś przemoczony, prawdopodobnie również zmarznięty i obolały, nie mówiąc już o zmęczeniu, jakie ogarnia cię po całym dniu włóczęgi z Jezusem po Galilei.
Żadne z tych ćwiczeń wyobraźni nie wymaga przedstawiania sobie niczego nadzwyczajnego. Święty Ignacy zachęca tylko do podjęcia próby wyobrażenia sobie - na tyle, na ile potrafisz - tego, co w danym momencie można było zobaczyć i poczuć. Poza tym ufasz, że skoro starasz się wejść w tę scenę, żeby spotkać Boga, to Bóg pomoże ci w tej modlitwie.
Po skorzystaniu ze zmysłów i "ustaleniu miejsca" scena jest przygotowana. Teraz możesz pozwolić, by wydarzenia rozgrywały się w twoim umyśle, z tobą jako ich uczestnikiem.
Nie chodzi jednak tylko o "oglądanie" tej sceny. "Nie wyobrażasz sobie wydarzenia, tak jakbyś oglądał je na filmie", pisze Joseph Tetlow w książce Making Choices in Christ (Dokonywanie wyborów w Chrystusie). "Wchodzisz w nie, pozwalasz, by się rozgrywało, tak jakbyś był jego częścią, stał w cieple świątyni lub po kostki w wodach Jordanu".
Pozwól, by ta historia rozgrywała się w twojej wyobraźni. Staraj się jak najmniej osądzać. Daj się pociągnąć temu, co wydaje ci się najbardziej atrakcyjne bądź interesujące. Jeśli twoja uwaga skupia się bardziej na uczniach niż na Jezusie, nie oceniaj tego jako niewłaściwe lub złe. Podczas medytacji daj się delikatnie poprowadzić Bogu poprzez twoją wyobraźnię.
Tekst pochodzi z książki Jamesa Martina SJ "Jezus i ty. Modlitwa w życiu codziennym".
James Martin SJ - obok papieża Franciszka najbardziej znany współczesny jezuita. Doświadczony rekolekcjonista, ceniony komentator życia publicznego. Jego książki zostały przełożone na kilkanaście języków.
Skomentuj artykuł