- Dla mnie nic nie jest czarno-białe. Zawsze jest pytanie: co za tym stoi? I zawsze to jest zlepek różnych rzeczy - mówi dominikanin w rozmowie z Marcinem Jakimowiczem.
Marcin Jakimowicz: Co ojciec czuje słysząc albo czytając, że co chwilę ktoś dokonuje aktu apostazji? Mówi, że nie chce mieć z tym Kościołem więcej do czynienia i że jego noga więcej tam nie postanie? Na niektórych portalach czytam, że odpadają tylko letni, którzy i tak nie byli w Kościele - może nawet dobrze, bo zostaniemy my, reszta Izraela. (...) Często też się na takim myśleniu łapałem, dopóki Pan Bóg nie zweryfikował tego, że jestem pierwszą osobą, którą powinien wyrzucić z tej wspólnoty. Co Ojciec czuje, kiedy ludzie mówią, że koniec?
Tomasz Nowak OP: Jeśli pytasz mnie, co czuję, to czuję bezradność. Pamiętam to, jak odwiedziłem kurię łódzką, bo mam tam znajomą siostrę. I ona powiedziała mi, że codziennie dziesięć osób przychodzi dokonywać aktu apostazji. (...) Złapałem się na tym, że to bezradność, bo myślisz sobie: kurczę, w moim poczuciu akurat mój biskup Grzegorz jest ostatni, do którego można by przychodzić i mówić - chcę apostazji. (...) Bezradność jest dlatego, że choćbyś nie wiem co robił - nawet nie chodzi o ciebie i o to, co ty robisz, ale jesteś postrzegany przez jakąś ogólną etykietkę.
Co teologia mówi o apostazji? Czym jest ten gest, ta decyzja? Ludzie zamykają sobie niebo?
Odchodzą z Kościoła. Zamykają te drzwi, tę drogę. Natomiast co za tym stoi...? Ja nie umiem o tym nie myśleć. Dla mnie nic nie jest czarno-białe, chociaż jestem dominikaninem. Zawsze jest pytanie: co za tym stoi? I to jest zawsze zlepek różnych rzeczy. Tak samo w drugą stronę. Dla mnie istotnym tematem jest też nie tylko to, dlaczego ktoś opuszcza Kościół, czy zakon, zgromadzenie - ale też dlaczego wybiera i przychodzi? My często jesteśmy jednostronni, bo jeśli opuszcza to diabeł, ale jeśli przychodzi to Bóg! Zaraz, on ma motywację: taką, taką, ową... Nikt nie ma czystej, super na "tak" i super na "nie". To jest pomieszane, motywacja szlachetna z prymitywną.
Trzeba pogadać. Bo jeśli ktoś tylko przeczyta o takich rzeczach, ma od razu gotowe odpowiedzi, Wujek Dobra Rada. Rozmawiałem ostatnio z dziewczyną, która powiedziała, że rezygnuje po wielu latach z zakonu. Ale kiedy powiedziała mi czemu i poznałem jej historię, to jedyna rzecz, którą mogłem zrobić, to płakać z nią. Zobaczyłem, jaka jest rozdarta. To nie był koniec z uśmiechem. Widziałem, że to jest psychoterapia, cierpienie, płacz (...)
Widzę dużo takiej bezradności. Nagle się okazuje, że ludzie nabierają świadomości, będąc w zgromadzeniu, dopiero w trakcie, bo to jest pierwszy świat, gdzie w ogóle jest namysł. Wcześniej byli w takim kołowrotku, takiej sytuacji rodzinnej czy innej, że w ogóle nie było na to miejsca. Znam jedną siostrę, która nie może podjąć uczciwej decyzji od kilkunastu lat. (...) Nie ma mocy w sobie, żeby podjąć decyzję, tak miała w rodzinie. I nagle odzywa się jej ojciec alkoholik po dwudziestu latach, który nie miał z nią do czynienia. Mówi tylko jedno zdanie: córeczko, przepraszam. I to jedno zdanie powoduje, że ona nabiera siły do decyzji, widzi, że oszukuje siebie i oszukuje innych... Ale dopiero po tych kilkunastu latach. I tak samo może podjąć decyzję o odejściu, jak i o pozostaniu. Tyle, że nie chodzi o decyzję, ale o to, co działo się w niej wcześniej: była zablokowana przez takie doświadczenia, jakie miała wcześniej. I nagle jedno krótkie mocne doświadczenie, zdanie ojca, uzdalnia ją do wolności. Może wybrać, że pójdzie w jedną czy w drugą stronę, ale jest w innym miejscu dzięki temu. Nie chodzi o to, czy jest siostrą, czy nie jest, ale co to znaczy, czym jest apostazja, co za tym stało.
(Fragment rozmowy Marcina Jakimowicza z o. Tomaszem Nowakiem OP)
Zobacz cały odcinek:
Sięgnij też do książki W ciemno za światłem, czyli jak nie stracić wiary (Wydawnictwo WAM)
Skomentuj artykuł