Rodzice Jana Chrzciciela są postaciami niezwykłego przełomu. Ich życie łączy Stary i Nowy Testament. O nich samych więcej informacji dostarcza nam tradycja wschodnia, która większy nacisk kładzie na ich rodzicielstwo. W Kościele zachodnim częściej wspominamy ich przy okazji macierzyństwa Maryi.
Elżbieta pochodziła z kapłańskiego rodu Aarona, musiała więc należeć też do bardzo znaczącej rodziny, skoro wspominane jest jej pochodzenie. Był to szczególny ród, z którego tylko potomkowie w linii męskiej mogli pełnić urząd arcykapłański. W czasach biblijnych, gdy kolejne pokolenia Izraela otrzymywały od Boga ziemie w Kanaan, Aaronici pozostali bez niej, gdyż Bóg powołał ich do pełnienia służby strażników Przymierza. Była to najbardziej zaszczytna funkcja i niezwykłe uprzywilejowanie, które rekompensowało nieposiadanie przypisanej ziemi.
Według Biblii Elżbieta była krewną Maryi, chociaż ta pochodziła z królewskiego rodu Judy. Tak więc w Jezusie krzyżują się dwie najważniejsze linie pokoleń Izraela: królewska i kapłańska.
Posiadanie dziecka nie było ich priorytetem
O Elżbiecie wiemy tyle, ile mówi nam Ewangelia św. Łukasza. Będąc już starszą kobietą - jak na ówczesne standardy - poczęła dziecko ze swym mężem Zachariaszem, a stało się to jako cud dopuszczony przez Boga pomimo jej wieku. W rzeczywistości Elżbieta mogła mieć ok. 50 lat, co uniemożliwia lub poważnie ogranicza możliwość macierzyństwa. Dla niej, ale przede wszystkim dla męża sprawującego funkcję kapłańską, była to ujma. Mówi o tym sama Elżbieta, gdy będąc już w ciąży, powtarza, że Pan wejrzał na nią łaskawie, by zdjąć z niej hańbę (Łk 1,25). Niemożność posiadania potomka zbliżyła małżonków jeszcze bardziej do Boga, gdyż postanowili spełnić się życiowo w służbie Bogu. Ich dom był pełen miłości. Może właśnie dlatego Zachariasz tak bardzo zdziwił się, gdy Bóg objawił mu, że będzie miał syna. Nie postrzegał Elżbiety ani też siebie jako "wybrakowanych".
Zachariasz również pochodził z kapłańskiego rodu Aarona, dlatego od wczesnych lat był przeznaczony na służbę kapłańską. Tradycja wschodnia podaje, że to on był kapłanem, który przyjmował 3-letnią Maryję na służbę świątynną, co stanowi piękne podkreślenie udziału małżonków z Ain Karim w całym Bożym planie zbawienia. Zachariasz należał do 8 grupy kapłańskiej Abiasza. Kapłani byli podzieleni na 24 grupy, z których każda liczyła od 200 do 300 kapłanów. Każda grupa wykonywała na co dzień inne zadania, do których została przeznaczona. W samej świątyni jerozolimskiej kapłani mieli wymienną służbę w systemie tygodniowym. Wszystkich kapłanów mogło być nawet 7 tys. i ze względu na tak wielką ich liczebność, każdy z nich mógł pełnić zaszczytną służbę, okadzając miejsce święte, tylko raz w życiu, przez jeden dzień. W dniach, które opisuje początek Ewangelii Łukasza, to zadanie przypadło właśnie Zachariaszowi. Stąd też możemy przypuszczać, że Zachariasz nie miał skończonych 60 lat, które określały wiek, w jakim kapłani przestawali pełnić służbę świątynną.
Podczas okadzania Zachariasz miał widzenie. Archanioł Gabriel zapowiedział mu narodziny syna. Przepowiedział także rolę, jaką odegra chłopiec w historii zbawienia. Zachariasz zwątpił, ale nie jest powiedziane, czy w ogóle w poczęcie Jana, czy w przewidzianą dla niego rolę. Zapytał więc anioła, jakim cudem się to wydarzy. W czasach Jezusa słowo i powołanie się na Boga znaczyły najwyższe potwierdzenie. Dlatego Gabriel, uznając, że jego posłannictwo nie zostało przyjęte przez Zachariasza, oznajmił, że podważa on działanie Boga. W związku z tym został ukarany afazją. Przez cały okres ciąży swojej żony Zachariasz milczał, a wierni zrozumieli, że podczas swojej zaszczytnej służby rozmawiał z Bogiem.
Kobieta obdarzona niespotykaną wrażliwością
Elżbiecie prawdopodobnie nie objawił się anioł. Zapewne ciąża, którą u siebie zauważyła, początkowo wprawiła ją w niepokój, zwłaszcza po tym, co spotkało jej męża. Jednak jego spokój przy ogłaszaniu dobrej nowiny upewnił ją w tym, że to działanie Boga. Elżbieta będąc w ciąży, doświadczyła jako pierwsza z ludzi działania mocy Chrystusa, którego odwiedziny rozpaliły jej serce, i doznała łaski Bożej radości. Ona pierwsza rozpoznała w nim Zbawiciela, nie za sprawą rozmowy z aniołem, ale sercem. Odwiedziny Maryi dla kuzynki w zaawansowanej ciąży dosłownie spadły z nieba. Tak mogła to odczytać, bo pomoc Maryi była nieoceniona. To dla Elżbiety kolejny znak Bożej opatrzności i dowód, że jej ciąża nie była przypadkowa.
Zachariasz odzyskał mowę w chwili, kiedy nadszedł czas obrzezania dziecka i nadania mu imienia, w ósmym dniu od narodzin. O ile jemu anioł polecił nazwać syna Jan, to zastanawia, skąd ten sam pomysł wziął się u Elżbiety. Mało tego, to ona pierwsza poprosiła o nadanie imienia, co wzbudziło konsternację, bo w tamtych czasach pierworodny syn dziedziczył imię po ojcu. Elżbieta łamała tradycję. Musimy zdać sobie sprawę z tego, jakie znaczenie miało imię w kulturze żydowskiej. Określało tożsamość i nadawało noszącemu je prawo osoby. Wielu niewolników nie posiadało imion lub były one zmieniane na takie, które podkreślało niewolę. W przypadku wypędzania złych duchów poznanie imienia gwarantowało władzę nad nimi. Natomiast plemiona Izraela nazywały swoje dzieci imionami, które pochodziły od Boga i mówiły o Jego działaniu. Elżbieta poprosiła o nazwanie syna Jan, co znaczy "Pan się zmiłował" i prawdopodobnie chciała oddać tym Bogu chwałę za zakończenie lat swojej bezdzietności. Od początku swojego prywatnego objawienia doznawała w sercu i rozpoznawała Boga poprzez swoje natchnienia.
Meżczyzna, który kochał w swojej żonie wszystko
Zachariasz miał polecenie nazwać tak syna. Gdy je wykonał, pisząc na tabliczce "Jan mu będzie na imię", przyjął i pogodził się z wolą Bożą, czym zmazał swoją wcześniejszą niewiarę i odzyskał mowę. Podczas okresu milczenia miał zapewne wiele czasu na rozmyślanie. W związku z tym, gdy tylko odzyskał głos, wyśpiewał Bogu jeden z najpiękniejszych kantyków, jaki zna chrześcijaństwo. W Kantyku Zachariasza jest opis całego objawienia, jakiego doświadczył kapłan z rodu Aarona, a jednocześnie jego zgoda na nie, choć wyrażona już po czasie. Dlatego właśnie wszedł on na stałe do kanonu Jutrzni w modlitwie brewiarzowej Kościoła.
Dalsze losy błogosławionej rodziny z Ain-Karim opisuje już wyłącznie tradycja wschodnia. Jakiś czas po narodzinach Jezusa Herod wydał dekret o rzezi męskich potomków do lat dwóch. Zginęło wtedy wielu synów kapłańskich. Również mały Jan był objęty decyzją Heroda. W związku z tym Zachariasz odprawił swoją żonę, ukrywając ją z malcem w pobliskich górach. Tam oczekiwali zakończenie rzezi.
Jednak o Janie i jego cudownym narodzeniu było już wtedy głośno. Fakt posiadania cudownego dziecka był odnotowany przez żołnierzy, którzy zażądali wydania go. Zachariasz odmówił i został zabity "pomiędzy Świątynią a ołtarzem". Elżbieta zmarła 40 dni po swoim mężu, co może nie być dosłowne, ale symbolizuje pełnię jakiegoś okresu w Biblii. Na pewno jednak Elżbieta zmarła krótko po swoim mężu, bo wszelkie źródła podkreślają, że była tak bardzo do niego przywiązana, iż nie wytrzymała tej straty. Jan natomiast wychował się sam na pustyni i powrócił dopiero, by zapowiedzieć nadejście Jezusa. To, w jaki sposób nauczył się mówić i posiadł dar publicznego głoszenia, pozostaje tajemnicą, choć nie dla ludzi wierzących. Na pustyni jego nauczycielem był sam Bóg.
Szymon Żyśko - redaktor DEON.pl, grafik, prowadzi autorskiego bloga "Pudełko NIC"
Skomentuj artykuł