Marcin Jakimowicz: tę książkę czyta się jednym tchem
To rozmowa o uzdrawiającej mocy, której jak ognia boi się współczesny świat - pisze dziennikarz "Gościa Niedzielnego".
- Ezoteryczny Poznań, na Wildzie mieszka szatan - śpiewał o swoim mieście Krzysztof Grabowski. Gdy malutki Marek Durski biegał ulicami wspomnianej dzielnicy, nie przypuszczał, że jako pierwszy Polak trafi do Taizé i zamieni „ezoteryczny Poznań” na ekumeniczną wspólnotę - zaczyna zaskakująco swoją recenzję Marcin Jakimowicz.
- „Bóg. Cisza. Prostota” to rozmowa dwóch pasjonatów. Jeden zanurzony w rzeczywistości wspólnoty od kilkudziesięciu lat, drugi, który w burgundzkiej wiosce „doładowuje baterie” i spędza każdy dłuższy urlop - zwraca uwagę dziennikarz "Gościa"
Przytacza też słowa Piotra Żyłki ze wstępu do książki: „Żyjemy w trudnym czasie. Skandale, wiążący się z nimi kryzys zaufania do Kościoła, ogromne napięcia społeczne. To wszystko sprawia, że momentami może nam brakować sił. I właśnie kiedy tak się dzieje, wracam do rzeczy, których nauczyłem się w Taizé. Do ciszy, prostoty, uważności i modlitwy”.
- Jego rozmowę z 70-letnim bratem Markiem czyta się jednym tchem. To opowieść o Taizé od kuchni. O tysiącach wolontariuszy i godzinach spędzonych przed ikonami (...) O uzdrawiającej mocy ciszy i prostoty, których jak ognia boi się współczesny świat - zwraca uwagę Jakimowicz.
Szukanie światła nawet w największych ciemnościach
We wstępie do "Bóg. Cisza. Prostota" Piotr Żyłka pisze:
Wiem, że czasy są naprawdę trudne. Wiem, że dla wielu z nas ostatnie miesiące były okresem mierzenia się z przytłaczającą, a czasem nawet mroczną prawdą o naszym Kościele. Kiedy dodamy do tego świadomość o wojnach, głodzie i konfliktach toczących się na całym świecie oraz niepewność o przyszłość Ziemi wynikającą ze zmian klimatycznych napędzanych naszą chciwością, egoizmem i krótkowzrocznością, robi się naprawdę nieprzyjemnie. To wszystko może budzić poczucie bezsilności.
Sam tak czasem mam. Dlatego nie powiem ci, że mam dla ciebie receptę i że jeśli jej użyjesz, na pewno znikną twoje problemy i wszystko będzie dobrze. Oddaję w twoje ręce tych kilkaset stron zadrukowanego papieru, mając nadzieję, że pod wpływem lektury dasz sobie szansę na nowy początek. Że niezależnie od tego, w jak trudnej sytuacji się w tej chwili znajdujesz, zaryzykujesz i zaczniesz od nowa, mimo wszystko. Tym razem już nie sam, lecz szukając siły w Tym, który przychodzi do ciemności ze światłem i dla którego nie ma rzeczy niemożliwych.
Taizé to szukanie nadziei tam, gdzie nikt jej nie dostrzega. To wyciągnięcie ręki do leżącego, szczególnie tego najsłabszego i najbardziej poranionego. To budowanie mostów tam, gdzie inni budują mury. To wprowadzanie zaufania tam, gdzie inni sieją lęk. To szukanie światła nawet w największych ciemnościach.
Skomentuj artykuł