"Nie mogę się skupić na modlitwie". Co zrobić, gdy pojawiają się rozproszenia?
Modlitwa "jest jak wycieczka w przestworzach. Nie musisz cały czas powtarzać sobie, gdy jesteś w samolocie: «Lecę gdzieś w powietrzu» - tak jakby silnik miał się zatrzymać, gdybyś zapomniał to powtarzać. W modlitwie wiesz, że szybujesz w niebie Bożej miłości i nie wrócisz, dopóki podróż się nie skończy". Przeczytaj fragment książki Huberta van Zellera OSB "Bądź wola Twoja. Modlitwa i rozeznawanie woli Bożej".
Nie możesz się modlić bez rozproszeń. Z wyjątkiem Jezusa i Maryi nikt nigdy tak się nie modlił. Możesz się modlić bez świadomego rozpraszania samego siebie, ale nie możesz się modlić dłużej bez niechcianych rozproszeń, które przychodzą i pozornie przeszkadzają w modlitwie. Musimy przyjrzeć się słowu "pozornie", ponieważ uszczerbek uczyniony modlitwie przez rozproszenia, które nie są świadome, jest jedynie pozorny. Prawdziwa wartość modlitwy jest zachowana nawet wtedy, gdy tok naszej mowy skierowanej do Boga jest przerywany przez inne głosy, które próbujesz uciszyć.
Weźmy przykład z codziennego życia. Włączasz długi fragment utworu muzycznego, który chcesz wysłuchać do samego końca. Siadasz wygodnie i słuchasz. Ale gdy się wsłuchujesz i cieszysz się tym, trzaskają drzwi albo dzwoni telefon, albo ktoś woła cię z ogrodu. Te hałasy mogą przeszkodzić ci w cieszeniu się muzyką, ale ona nadal płynie. Przyciągają twoją uwagę, ale dopiero gdy zdecydujesz, by zobaczyć, kto trzasnął drzwiami, kto do ciebie dzwoni albo woła z zewnątrz, wtedy dobrowolnie odwracasz swój umysł od dźwięków, których chciałeś słuchać. Świadome rozproszenia przeszkadzają oczywiście w modlitwie, ale muszą być tak świadome jak wyłączenie muzyki. Jeśli wciąż próbujesz się modlić, to jest tak samo jak wciąż próbować słuchać muzyki; poświęcasz hałasom, które płyną w otoczeniu, tak mało uwagi, jak to tylko możliwe, wiedząc, że hałasy same w sobie nie mogą zatrzymać muzyki.
To oznacza, że gdy się modlisz, nie musisz wciąż pamiętać o tym, że się modlisz, bo inaczej modlitwa ustanie. Gdy przychodzi rozproszenie, powinieneś przywołać swoje myśli z powrotem, mówiąc Bogu raz jeszcze o tym, co chciałeś zrobić. "Panie, chciałem się modlić, a myślałem o innych rzeczach. Proszę, spraw, bym znów myślał o Tobie".
Gdy się modlisz, nie musisz wciąż pamiętać o tym, że się modlisz, bo inaczej modlitwa ustanie. Gdy przychodzi rozproszenie, powinieneś przywołać swoje myśli z powrotem, mówiąc Bogu raz jeszcze o tym, co chciałeś zrobić.
Ale jeśli będziesz powtarzał wciąż w czasie modlitwy: "Teraz się modlę, teraz się modlę, teraz się modlę", będziesz myślał tylko o sobie, a nie o Bogu. To, że chcesz się modlić, wystarczy, by najważniejsza część modlitwy trwała. To jest jak wycieczka w przestworzach. Nie musisz cały czas powtarzać sobie, gdy jesteś w samolocie: "Lecę gdzieś w powietrzu" - tak jakby silnik miał się zatrzymać, gdybyś zapomniał to powtarzać. W modlitwie wiesz, że szybujesz w niebie Bożej miłości i nie wrócisz, dopóki podróż się nie skończy.
A zatem prawdziwym kłopotem związanym z rozproszeniami nie jest to, że rujnują modlitwę z Bożego punktu widzenia, ale że zniechęcają cię i sprawiają, że myślisz o sobie. Spróbuj nie pozwolić twojej modlitwie, by krążyła wciąż wokół ciebie. Twoja modlitwa powinna płynąć od ciebie ku Bogu. Im bardziej starasz się Go kochać i zapominać o sobie, tym lepiej. Rozproszenia nie powstrzymają cię przed kochaniem Boga w modlitwie, ale myślenie o sobie zdolne jest to uczynić. Nawet jeśli nigdy nie będziesz mógł porzucić myśli o sobie, gdy się modlisz - ponieważ to ty się modlisz - powinieneś próbować, by myśl o Bogu była pierwsza.
Jedyną dobrą rzeczą, gdy chodzi o rozproszenia - czy przybierają one postać myślenia o sobie, czy o czymkolwiek innym - jest to, że czynią nas pokornymi. Podczas modlitwy pełnej rozproszeń czujesz się naprawdę słaby przed Bogiem. Pytanie, jaki to przyniesie skutek? Jeśli to zniechęci cię, by trwać na modlitwie, to znaczy, że nie zdałeś sprawdzianu (i że jesteś naprawdę słaby). Jeśli to powoduje, że mówisz: "To ukazuje, jak bezużyteczny jestem w modlitwie, ale Bóg może sprawić, że będę się modlił lepiej, jeśli dam Mu szansę, odpowiadając bardziej na Jego łaskę", to znaczy, że sprawdzian działa i że uczysz się zależeć bardziej od Boga niż od siebie. Poza tym, co by się stało, gdybyś mógł zawsze modlić się bez rozproszeń? Mógłbyś się poczuć, że jesteś już w dwóch trzecich świętym. Mógłbyś powiedzieć: "To proste, nie muszę się więcej tym przejmować". Mógłbyś pomyśleć o sobie jako o wiele lepszym od tych nieszczęsnych dusz, których modlitwa jest jednym rozproszeniem za drugim. Innymi słowy mógłbyś stać się faryzeuszem, i twoja piękna, pozbawiona rozproszeń modlitwa nie byłaby bardziej miła Bogu niż zmącona, chwiejna, jąkająca się, chaotyczna modlitwa celnika.
Fragment książki Huberta van Zellera OSB "Bądź wola Twoja. Modlitwa i rozeznawanie woli Bożej".
Skomentuj artykuł