Ojcostwo – wielkość w codzienności
„Ojcze nasz, któryś jest w niebie…” – te słowa Modlitwy Pańskiej każdemu mężczyźnie, który je wypowiada, powinny przypominać, jakim zaszczytnym powołaniem został obdarowany.
Każdy ojciec ma naśladować ojcostwo samego Stwórcy. To powołanie do kształtowania umysłów i serc swoich dzieci, bycia dla nich przewodnikiem i skałą, na której mogą się oprzeć. Niestety, zbyt łatwo o tym zapominamy w codziennym życiu. I dlatego nieraz wpadamy w fałszywe mniemanie, że najważniejsze, co powinniśmy dać swoim dzieciom, to zapewnienie im jak najlepszego standardu życiowego. Sami sprowadzamy swoją rolę do stereotypu, że mężczyzna w domu jest potrzebny przede wszystkim po to, by utrzymywać rodzinę. Przypominamy wtedy biblijnego sługę, który talent podarowany mu przez Pana zakopał w ziemi. Tymczasem warto uświadomić sobie rzecz – wydawałoby się – oczywistą: nie do zarabiania pieniędzy powołał nas Pan Bóg. Dzieci, którymi On nas obdarzył, najbardziej potrzebują naszego czasu, miłości i zaangażowania w ich życie. Jeśli nie damy im tego, zmarnujemy dar, który otrzymaliśmy od Ojca.
Co więc robić, by na co dzień realizować ojcowskie powołanie? Najważniejsze to zdać sobie sprawę, że dla dzieci miarą tego, jak bardzo są przez nas kochane, nie są drogie zabawki czy wielkie obietnice, ale czas, który im poświęcamy. Kochający ojciec to ten, który systematycznie spędza z dziećmi czas. Niezależnie od tego, ile go ma. Nie ma co się tłumaczyć pracą: każdy z nas pracuje. To raczej kwestia organizacji czasu. W końcu wiele codziennych czynności możemy wykonywać wspólnie: zakupy, naprawa samochodu, załatwienie sprawy w urzędzie itp. Takich sytuacji jest mnóstwo, chodzi tylko o to, by wytworzyć w sobie nawyk wykorzystywania każdej okazji do przebywania z dziećmi. Kolejną kwestią jest to, by w miarę regularnie mieć taki czas, gdy jesteśmy tylko dla dziecka – nie zajmują nas wtedy żadne inne sprawy, ono jest dla nas najważniejsze i okazujemy mu to. Ile tego czasu ma być i jak często – to już zależy od każdego z nas. Pamiętajmy tylko o jednej ogólnej zasadzie: lepiej, by tego czasu było mniej i pojawiał się częściej, niż gdyby miało być go więcej, ale pojawiał się bardzo rzadko czy wręcz sporadycznie. Innymi słowy: cały dzień dla dziecka raz w miesiącu nie załatwi niczego, jeśli na co dzień nie będziesz miał dla niego choć kilkunastu minut.
Jednak sam czas nie wystarczy, choć jest on podstawą tego, by poznawać swoje dzieci, pogłębiać relacje z nimi, mieć wpływ na kształtowanie ich osobowości. Od ojca zależy, czy dziecko będzie czuło się przez niego akceptowane i kochane, czy wręcz przeciwnie. A to jest bardzo ważne dla prawidłowego rozwoju męskiej tożsamości u syna i kobiecej u córki. Dlatego okazujmy dzieciom miłość jak najczęściej i w sposób bezpośredni: za pomocą słów i dotyku. Kiedy ostatni raz powiedziałeś swojemu dziecku, że je kochasz albo że jesteś z niego dumny? Kiedy ostatni raz je przytuliłeś, poklepałeś po plecach, dodałeś otuchy? Słowa ojca mogą ranić i podcinać skrzydła albo przeciwnie – zachęcać do lotu, do stawienia czoła wyzwaniom. Mogą budować w dziecku poczucie, że jest kimś wartościowym, bo ten najważniejszy mężczyzna w jego życiu tak uważa. To, że dzieci dorastają, nie jest powodem, byśmy przestali okazywać im swoją miłość. Jasne, że inaczej zachowujemy się wobec przedszkolaka, a inaczej w relacjach z nastolatkiem, niemniej jedno jest pewne: na każdym etapie swojego życia dzieci potrzebują słyszeć o tym, że ich ojciec je kocha. Co więcej – często te starsze bardziej to doceniają, choć my możemy tego nie dostrzegać.
Wspomniałem wcześniej, że ojciec powinien być skałą dla swoich dzieci. Nie chodzi tu o to, byśmy byli twardzi, ale o naszą stałość w zachowaniu wobec nich, wobec żony i innych ludzi. Ta cecha powoduje, że nasze pociechy czują się bezpiecznie – wiedzą, czego mogą się spodziewać po tacie. Jeśli więc ustalamy jakieś zasady w domu, musimy się ich trzymać i egzekwować je niezależnie od tego, czy jesteśmy zmęczeni, mamy zły nastrój itp. Jeśli obiecujemy coś dzieciom, powinniśmy zawsze dotrzymywać słowa, a jeśli zdarzy się inaczej – nie bagatelizować, nie tłumaczyć się, tylko przyznać się do błędu i przeprosić. Tutaj bardzo często widać wielkość lub małość ojca. Pamiętajmy, że w codziennych zmaganiach o bycie coraz lepszym ojcem nie jesteśmy sami. Wielu świętych mężczyzn poprzedziło nas na tej drodze. U nich szukajmy wsparcia i pomocy. Ojcostwo bowiem to walka o to, by jak najwierniej naśladować Tego, który nas tym powołaniem obdarzył, walka o to, by nasze dzieci nie zboczyły z drogi zbawienia.
Za: www.tato.net
Czy w trosce o rodzinę nie ograniczam się jedynie do zabezpieczenia jej bytu materialnego? Czy pamiętam o tym, że moi bliscy potrzebują również mojego czasu, miłości i zaangażowania?
Czy dotrzymuję słowa danego swoim dzieciom? Czy potrafię przyznać się do błędu przed dzieckiem i przeprosić za niego?
Skomentuj artykuł