Przestańmy już ściemniać Bogu, który nas zna na wylot

Przestańmy już ściemniać Bogu, który nas zna na wylot
fot. cathopic.com

Prawdziwe nawrócenie to nie tylko uznanie własnego grzechu i swojej za niego odpowiedzialności, ale to również głębokie zaufanie w dobroć i przebaczającą miłość Boga.

Wziąć pełną odpowiedzialność za swoje wybory jest nie lada wyzwaniem. Dla rozwoju życia duchowego czymś nieodzownym jest jednak uznanie własnej wolności w relacji z Bogiem: to JA wybieram, każda decyzja jest MOJĄ decyzją. Bez takiej postawy nawrócenie staje się niemożliwe. „Niewiasta, którą postawiłeś przy mnie, dała mi owoc z tego drzewa i zjadłem. (…) Wąż mnie zwiódł i zjadłam” (Rdz 3,12.13). Na pierwszy rzut oka widać, jaką piękną „spychologię” uprawiają Ewa z Adamem, szukając usprawiedliwienia dla swojego grzechu. Wpychali im na siłę do buzi ten owoc, a oni tak bardzo nie chcieli go przecież zjeść! Czy to trochę nie przypomina naszych rachunków sumienia?

To właśnie już wtedy, gdy „podsumowujemy” nasze zwycięstwa i porażki, ważą się losy naszego nawrócenia i naszej dalszej relacji z Panem: czy uznamy swoją grzeszność i potrzebę Jego miłosierdzia, czy jednak stwierdzimy, że nasze grzechy to nie do końca nasza wina, więc w sumie nic takiego się nie stało? Gwarantem prawdziwego nawrócenia (czyli takiego, które pozwala z każdego grzechu uczynić szansę na pogłębienie więzi ze Zbawicielem) jest postawa, w której człowiek wypowiada słowa: „Z głębokości wołam do Ciebie, Panie, Panie, wysłuchaj głosu mego” (Ps 130,1-2).

Prawdziwe nawrócenie to nie tylko uznanie własnego grzechu i swojej za niego odpowiedzialności, ale to również głębokie zaufanie w dobroć i przebaczającą miłość Boga: „Wszystkie grzechy i bluźnierstwa, których by się ludzie dopuścili, będą im odpuszczone” (Mk 3,28). Świadomość tego, czym naprawdę jest Boże Miłosierdzie (albo czym nie jest: nie jest bowiem Miłością, która uwalnia od odpowiedzialności i skutków grzechów), nie osłabia ludzkiej woli w jej walce z grzechem, czyniąc ją zuchwałą w grzeszeniu, ale wzmacnia ją i uzdalnia do przyjęcia i pełnienia woli Bożej. Prawdziwe nawrócenie oznacza wziąć swoje życie we własne ręce, wierząc, że Pan swoją łaską te ręce wzmocni.

Jezus zwraca jednak uwagę swoich słuchaczy na postawę, która zamyka człowiekowi drogę do przebaczenia: „Kto by jednak zbluźnił przeciw Duchowi Świętemu, nigdy nie otrzyma odpuszczenia, lecz winien jest grzechu wiecznego” (Mk 3,29). Trzeba podkreślić, że to nie tyle Bóg odmawia wówczas człowiekowi przebaczenia, ale to ten, kto taką postawę ma, sam sobie jego odmawia. Żeby to dobrze zrozumieć, warto sobie przypomnieć, co Kościół mówi na temat grzechów przeciwko Duchowi Świętemu.

Na katechezie uczono nas, za Katechizmem Piusa X, że takich wyróżniamy sześć takich grzechów: o łasce Bożej rozpaczać; przeciwko miłosierdziu Bożemu zuchwale grzeszyć; uznanej prawdzie chrześcijańskiej się sprzeciwiać; bliźniemu łaski Bożej zazdrościć; na zbawienne napomnienia zatwardziałe mieć serce; rozmyślnie trwać w niepokucie. Współczesny Katechizm Kościoła Katolickiego w tym temacie stwierdza: „Miłosierdzie Boże nie zna granic, lecz ten, kto świadomie odrzuca przyjęcie ze skruchą miłosierdzia Bożego, odrzuca przebaczenie swoich grzechów i zbawienie darowane przez Ducha Świętego” (KKK, nr 1864).

Nawrócenie jest więc możliwe, jeśli nie ma w nas zuchwałości i zarozumiałości, które zamykają nas na Słowo Miłosierdzia. Jesteśmy oczywiście wolni i możemy taką postawę wybrać. To nasze „święte” prawo nie chcieć słuchać Słowa. Nie mamy obowiązku tego robić. Jeśli jednak mówimy już o nawróceniu może do niego dojść jedynie wtedy, gdy spełnione będą dwa warunki. Pierwszym z nich jest świadomość człowieka o własnej wolności w relacji z Bogiem, a co za tym idzie – o współpracy z Jego łaską i potrzebie otwarcia się na nią (Bóg nie zbawia „na siłę”).

Drugim warunkiem jest obdarzenie Boga na tyle wielkim (celowo unikam słowa „całkowitym”, bo to jest pewnym ideałem, który mają przed oczyma ci, co weszli na drogę nawrócenia) zaufaniem, by móc przezwyciężyć wstyd oraz stanąć wobec Niego bez lęku i bez ukrywania przed Nim tego, co przecież On już wie. Chodzi po prostu o to, by przestać już ściemniać Temu, który nas zna na wylot! Zna nas lepiej niż my samych siebie!

Znakiem nawrócenia jest opuszczenie własnej strefy komfortu i wyruszenie na poszukiwanie Prawdy. Ten, kto się rzeczywiście nawrócił, nie będzie twierdzić, że już Ją posiadł. Takie przekonanie wpędza człowieka w pychę. Nawrócenie jest odkryciem Tego, który jest Prawdą. Dla chrześcijanina Prawda jest Osobą, a to wyklucza postawę, którą zauważyć można nie tylko u osób powierzchownie religijnych, ale także u przeciwników wszelkiej wiary i religijności. Można ją opisać znanym cytatem (bynajmniej nienatchnionym): „Moja jest tylko racja, i to święta racja. Bo nawet jak jest twoja, to moja jest mojsza niż twojsza. Że właśnie moja racja jest racja najmojsza!”.

Ten, kto doświadczył nawrócenia, Prawdę nie tylko poznaje i ją zgłębia w sposób intelektualny, lecz również się z Nią spotyka w wymiarze emocjonalnym i egzystencjalnym, do Niej odnosząc całe swoje istnienie. Próbując opisać to jeszcze innymi słowy, można powiedzieć, że nawrócenie to zmiana podejścia do życia – mam je nie tylko w swoich rękach, ale składam je również w ręce Boga, którego Słowu pozwalam się prowadzić: „Pokładam nadzieję w Panu, dusza moja pokłada nadzieję w Jego słowie, dusza moja oczekuje Pana” (Ps 130,5).

Zetknięcie się z czyimś odmiennym zdaniem zazwyczaj nie jest dla nas okazją to rewizji własnych poglądów, do pogłębienia wiedzy, ale staje się przyczynkiem do jeszcze większego zacietrzewienia i zamknięcia się w swojej bańce. Kolejnym ze znaków nawrócenia będzie więc otwartość w relacjach z ludźmi. Nie chodzi o wyrzeczenie się własnych przekonań i uznawanych wartości, ale o taką pewność, która sprawi, że spotkanie z innym nie będzie odbierane jako niebezpieczeństwo, lecz zarówno jako szansa dania świadectwa, jak i pogłębienia własnej wiedzy, a także wiary.

Nawrócenie przywraca też człowiekowi nadzieję – i to jest najważniejszym owocem wejścia na drogę przemiany życia. Jest to nadzieja, która karmi się wiecznością – obietnicą życia bez końca dla tych, którzy ufają Panu: „Niewielkie bowiem utrapienia nasze obecnego czasu gotują bezmiar chwały przyszłego wieku dla nas, którzy się wpatrujemy nie w to, co widzialne, lecz w to, co niewidzialne. To bowiem, co widzialne, przemija, to zaś, co niewidzialne, trwa wiecznie” (2 Kor 4,17-18). Takie słowa wypowiedzieć może jedynie człowiek, który pozwolił zamieszkać w swoim sercu Duchowi Świętemu, który jest Źródłem Nadziei. Ten właśnie Duch przekonuje nas o wolności, jaką mamy w Chrystusie, i o Miłosierdziu, które niesie przebaczenie każdemu, kto jego potrzebuje i kto je przyjmuje.

Kierownik redakcji gdańskiego oddziału "Gościa Niedzielnego". Dyrektor Wydziału Kurii Metropolitalnej Gdańskiej ds. Komunikacji Medialnej. Współtwórca kanału "Inny wymiar"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Izabela Marszałek
Jest tajemnica, która szczególnie natrętnie powraca do nas w czas rozterek:tajemnica zła. Kręcimy się wokół niej jak przestraszone ptaki….Nie wiemy, co sądzić o złu. Józef Tischner

Zło jest i jesteśmy w nie uwikłani. Czujemy...

Skomentuj artykuł

Przestańmy już ściemniać Bogu, który nas zna na wylot
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.