Na pielgrzymce każdy może być sobą. Bez żadnych masek [ŚWIADECTWO]
"Na pielgrzymce najpiękniejsze jest poczucie wspólnoty, miłości i tego, że tak wiele osób zebrało się w jednym miejscu, aby chwalić Maryję. To, że chociaż często się nie znamy, pomagamy sobie nawzajem". Przeczytaj świadectwo Wiktorii, która na pielgrzymce odkryła siłę wspólnoty.
Pierwszy raz na pielgrzymkę zabrała mnie mama, gdy miałam 9 lat. Pamiętam jak dziś, jaka byłam szczęśliwa, gdy jechałyśmy do Krakowa na wyjście, a potem - gdy dotarłyśmy do tronu Matki Bożej na Jasnej Górze. Ten jeden raz wystarczył, żebym zapragnęła co roku chodzić na pielgrzymkę. Od tamtego pamiętnego roku starałam się chodzić, gdy tylko mogłam. Gdy były lata, że z różnych względów nie mogłam pójść, przez cały czas trwania pielgrzymki łączyłam się z grupą duchowo.
Przyszły takie lata, że mama zaszła w kolejne ciąże, a ja zaczęłam chodzić z koleżanką. Gdy moje rodzeństwo zaczęło dorastać, gdy zbliżał się czas pielgrzymki, moja mama nie mogła usiedzieć w miejscu. Namówiłam ją więc, żeby "spakowała" moje rodzeństwo do wózków (rodzeństwo miało wtedy 4 i 6 lat, a ja 17) i zdeklarowałam, że pomogę jej dojść z dziećmi na Jasną Górę. Jak pomyślałyśmy, tak zrobiłyśmy. Co mnie wtedy urzekło? To, że ludzie z grupy pomagali nam jak tylko mogli, żebyśmy szczęśliwie dowiozły dzieci do Maryi. Jak byłyśmy już na Błoniach Jasnogórskich, obie z mamą popłakałyśmy się ze szczęścia, że udało się nam - razem z młodszym rodzeństwem - dotrzeć przed oblicze Matki. Od tego czasu pielgrzymujemy do Maryi co roku - ja, mama i rodzeństwo.
Na pielgrzymce najpiękniejsze jest poczucie wspólnoty, miłości i tego, że tak wiele osób zebrało się w jednym miejscu, aby chwalić Maryję. To, że chociaż często się nie znamy, pomagamy sobie nawzajem. Na pielgrzymce każdy może być sobą. Bez żadnych masek.
Skomentuj artykuł