Wiara to zaufanie, że opowieść o Królestwie Niebieskim nie jest bajką

Fot. Josh Hild / Unsplash

Królestwo Boże nie jest zamkiem do zdobycia, lecz darem dla każdego, kto wyciągnie po nie rękę, rozumiejąc, że Władca jest jeden i jest miłosierny. I z miłości właśnie rzucił się w czasoprzestrzeń, samoograniczając wszystkie swoje "wszech". Jednocześnie Stwórca nie stracił kontroli nad swoim dziełem - wciąż je rozwija w ludzkich sercach, pobudzając je do czynienia dobra, którego najmniejszy nawet przejaw świadczy o obecności i działaniu samego Boga.

Już pierwsze czytanie z Księgi Ezechiela roztacza przed nami wspaniałą wizję tego, jaką logiką rządzi się Królestwo Boże: "Ja jestem Pan, który poniża drzewo wysokie, który drzewo niskie wywyższa, który sprawia, że drzewo zielone usycha, który zieloność daje drzewu suchemu" (Ez 17,24). Można jednak niepostrzeżenie sprowadzić Niebo wyłącznie do stanu, w którym po prostu będzie inaczej niż na ziemi, gdzie tak często brakuje miłości, a dużo łatwiej przychodzi dostrzec zło i niesprawiedliwość. Zbawienie byłoby wówczas zwykłym wyrównaniem strat, wypełnieniem braków, których doświadczyło się za życia. Niebo jednak nie ma być antytezą ziemi, lecz czymś, za czym niesamowicie tęsknimy, ale jednocześnie możemy już teraz w pewnym stopniu tego zaznać. Bo Królestwo Boże postawiło już swoją stopę na ziemi, kiedy Bóg stał się człowiekiem.

"Z czym porównamy królestwo Boże lub w jakiej przypowieści je przedstawimy? Jest ono jak ziarnko gorczycy; gdy się je wsiewa w ziemię, jest najmniejsze ze wszystkich nasion na ziemi. Lecz wsiane, wyrasta i staje się większe od innych jarzyn; wypuszcza wielkie gałęzie, tak że ptaki podniebne gnieżdżą się w jego cieniu" (Mk 4,30-32). Jezusową przypowieść powinniśmy odnieść do… Niego samego. Chrystus mówi o sobie samym. Wsiany w ziemię we Wcieleniu, był jedynie małym ziarnem w łonie Maryi Dziewicy. Choć potem rozwinął się i urósł, choć przyszedł na świat i toczył na nim swoje codzienne życie, to wciąż był jedynie niewielkim ziarnem w porównaniu z ogromem świata i liczbą zamieszkujących go ludzi. Lecz przyszedł moment, w którym został wsiany w ziemię po raz drugi - tym właśnie była Jego śmierć. Zwyciężony i złożony w grobie, trzeciego dnia wychodzi z niego zwycięsko, a drzewo krzyża przerażające dotąd swoją surowością i dostrzegalnym w nim mrokiem śmierci dzięki Jego zmartwychwstaniu napełnia się życiem, rozpościera gałęzie sięgające ludzkich serc, by wszyscy pozbawieni nadziei na zbawienie mogli odtąd ukryć się w jego cieniu, odzyskując sens życia.

DEON.PL POLECA

Dzięki zbawczemu dziełu Chrystusa horyzont życia człowieka zaczął sięgać poza śmierć. Jeśli tę prawdę przyjmiemy, to zaczniemy rozumieć, o czym pisze Paweł Apostoł do adresatów swojego listu, czyli także do nas. Pisze to w czasie teraźniejszym, choć dobrze wiemy, że raczej powinniśmy jego słowa odczytywać jako zachętę do tego, by tak żyć, żeby naprawdę opisywały one rzeczywistość naszego ducha taką, jaka jest już teraz: "Mając ufność, wiemy, że jak długo pozostajemy w ciele, jesteśmy pielgrzymami, z daleka od Pana. Albowiem według wiary, a nie dzięki widzeniu postępujemy. Mamy jednak nadzieję i chcielibyśmy raczej opuścić nasze ciało i stanąć w obliczu Pana" (2 Kor 5,6-8). Można takie podejście traktować jako psychologiczną zagrywkę wytworzoną przez samego człowieka, by nie zwariować, myśląc o nieubłaganie nadchodzącym dniu, w którym jego życie dobiega końca. Wiara to jednak zaufanie, że opowieść o Królestwie Niebieskim nie jest bajką, jak inne mówiące o tym, że gdzieś tam za siedmioma lasami i za siedmioma górami jest przepiękne miejsce, w którym rządzi wspaniały i mądry król.

Co więcej, Ewangelia podpowiada, że Królestwo Boże nie jest zamkiem do zdobycia, lecz darem dla każdego, kto wyciągnie po nie rękę, rozumiejąc, że Władca jest jeden i jest miłosierny. I z miłości właśnie rzucił się w czasoprzestrzeń, samoograniczając wszystkie swoje "wszech": "Z królestwem Bożym dzieje się tak, jak gdyby ktoś nasienie wrzucił w ziemię. Czy śpi, czy czuwa, we dnie i w nocy, nasienie kiełkuje i rośnie, sam nie wie jak. Ziemia sama z siebie wydaje plon, najpierw źdźbło, potem kłos, a potem pełne ziarno w kłosie. Gdy zaś plon dojrzeje, zaraz zapuszcza sierp, bo pora już na żniwo" (Mk 4,26-29). Jednocześnie Stwórca nie stracił kontroli nad swoim dziełem - wciąż je rozwija w ludzkich sercach, pobudzając je do czynienia dobra, którego najmniejszy nawet przejaw świadczy o obecności i działaniu samego Boga: "Nawet i w starości wydadzą owoc, zawsze pełni życiodajnych soków, aby świadczyć, że Pan jest sprawiedliwy, On moją Opoką i nie ma w Nim nieprawości" (Ps 92,15-16).

Zdanie, które kończy dzisiejszą Ewangelię, daje nam niezwykle cenną wskazówkę: "Osobno zaś objaśniał wszystko swoim uczniom" (Mk 4,34). Trzeba najpierw zbierać "dane" o Bogu i Jego Królestwie, o samym sobie w relacji z Ojcem, trzeba nasłuchiwać, zwracać uwagę na szczegóły, żeby potem omówić to wszystko z Jezusem. Bo Bóg tkwi w szczegółach, w małych rzeczach - tak jak w Chrystusie stał się małym człowiekiem, by nie przerazić swoich stworzeń, lecz zachęcić i pociągnąć do bliskości ze sobą, tak nie przestał zaskakiwać nas swoją "drobnością". On nadal nie jest przerażający, lecz wciąż pokorny. On nadal się nie narzuca, ale wciąż pyta o zgodę, by zamieszkać w ludzkim sercu. Nie namiesza nam w życiu, kiedy nie będziemy tego chcieli, ale wyprowadzi nas z zamieszania, jeśli Mu na to pozwolimy.

W relacji z Bogiem jest tak, że nie wszystko będę rozumieć od razu, nie wszystko będzie dla mnie jasne, ale przebywanie w Jego obecności z czasem, stopniowo przyniesie mi wyjaśnienie. To jest proces, w którym człowiek zaczyna patrzeć szerzej i dalej, zaczyna się rozglądać po świecie, dostrzegając, że jest on dziełem Boga, które Stwórca nadal podtrzymuje w istnieniu, które oddycha z Jego woli, które tętni Jego życiem. Żeby jednak zyskać taki ogląd rzeczywistości, trzeba być uczniem Jezusa, a nie tylko doraźnym słuchaczem Jego nauki. Mistrz z Nazaretu jest pedagogiem, który może - jeśli tylko człowiek będzie tego chciał - poprowadzić za rękę do głębszego poznania tego, co naprawdę rządzi światem, czyli Miłości bez końca i bez granic, Jej Królestwa dostępnego dla każdego, kto tylko pragnie zamieszkać "w cieniu jego gałęzi" (Ez 17,23) i rozkwitnąć "na dziedzińcach naszego Boga" (Ps 92,14).

Kierownik redakcji gdańskiego oddziału "Gościa Niedzielnego". Dyrektor Wydziału Kurii Metropolitalnej Gdańskiej ds. Komunikacji Medialnej. Współtwórca kanału "Inny wymiar"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Wiara to zaufanie, że opowieść o Królestwie Niebieskim nie jest bajką
Komentarze (3)
MA
~Michał Abraham
22 czerwca 2024, 13:24
A co z ziemią obiecaną? A co z przestrzeganiem prawa Bożego? Ludzie powinni być wierni Bogu jedynemu Wiekuistemu!
AS
Agnieszka Stolarczyk
17 czerwca 2024, 17:49
To co w tytule, to Nadzieja. Wiara, to całkiem coś innego. Katechizm się kłania.
MJ
~Maciej Jaworski
16 czerwca 2024, 12:23
... parafrazując słowa piosenki Skaldów ,,wszystko mi mówi, że mnie Bóg pokochał,, ... wystarczy wyciszyć się i pokontemplować naturę ... (od mrówki po szczyty gór) ... I jeszcze dalej w niezmierzony kosmos i ... a samo nasunie się pytanie, kimże jest człowiek ... I dać się myślom poprowadzić ... a na końcu zawsze będzie Bóg ... skoro na końcu, to i na początku ... a skoro tak to On -JEST- ... I wszystko co ,,jest,, w Nim jest ... I poza Nim nic nie istnieje ...