Żyd spotkał Jezusa na Górze Tabor: Powiedział mi, że mnie kocha
Czułem, jakby ktoś miał wędkę i rzucił nią ze szczytu góry, a jej hak wbił się w moje serce. I wjechałem na górę Tabor. Wysiadłem z samochodu i podbiegłem do miejsca, gdzie był napis: Bazylika Przemienienia Pańskiego. Usłyszałem głos, który mówił: „Chodź i módl się ze mną”, ale nie wiedziałem, jak się modlić, więc zamknąłem oczy. I intelektem, zobaczyłem obraz - opowiada Greg, nawrócony ortodoksyjny Żyd.
- Wychowałem się w ortodoksyjnej żydowskiej rodzinie w Nowym Jorku. Chodziłem do synagogi, świętowałem każdy szabat i uczyłem się w szkole hebrajskiej - zaczyna opowiadać Greg Hershberg.
- Wiedziałem, że jestem Żydem i że to nie tylko religia, ale też narodowość. W pewnym momencie mojego życia na Bronksie było tak wiele antysemityzmu, że przestałem chcieć być Żydem. Szczerze mówiąc nie jestem pewien, czy kiedykolwiek wcześniej naprawdę byłem związany z judaizmem - dodaje.
Mężczyzna był bardzo zaangażowany w sztuki walki. - Są nie tylko sportem, ale też religią. Miałem swojego guru, który uczył mnie o wschodnich kultach - mówi.
Podróż do Izraela
- Ożeniłem się z pewną modelką i kiedy planowaliśmy podróż poślubną ten guru powiedział, że muszę pojechać do Izraela. Ale nie miałem wtedy szczególnych przemyśleń na temat tego kraju. Myślałem o Jamajce, ale nie o Izraelu - zaznacza.
- Choć to trudne do uwierzenia, następnego dnia, gdy jechałem pociągiem do pracy na Manhattanie usiadłem obok kogoś, kogo nigdy wcześniej nie widziałem, a on zapytał mnie, czy kiedykolwiek myślałem o podróży do Izraela? Pomyślałem, że może powinienem tam pojechać, choć byłem przekonany, że będę się tam źle bawił - mówi.
Greg w podróż poślubną ze swoją żoną pojechał finalnie do Izraela. Z lotniska Ben Guriona w Tel Awiwie udał się do Ejlatu.
- Nurkowałem w Morzu Czerwonym, chodziliśmy do restauracji, imprezowaliśmy, tańczyliśmy, świetnie się bawiliśmy. Potem przyjechaliśmy do Jerozolimy - mówi.
- Zaproponowałem żonie, żeby wynająć samochód i pojechać na północ. Powiedziałem jej, że słyszałem o górze Tabor, gdzie wydarzyło się coś naprawdę wyjątkowego - mówi.
Spotkanie z Jezusem na Górze Tabor. „Kocham cię”
I dodaje: - Więc pojechaliśmy, nie wiedząc dokąd zmierzamy. Spojrzałem na lewo i zobaczyłem tę górę. To było bardzo dziwne, ale góra „wołała moje imię”.
- Czułem, jakby ktoś miał wędkę i rzucił nią ze szczytu góry, a jej hak wbił się w moje serce. I wjechałem na górę. Wysiadłem z samochodu i pobiegłem do miejsca, gdzie był napis: Bazylika Przemienienia Pańskiego. Usłyszałem głos, który mówił: „Chodź i módl się ze mną”, ale nie wiedziałem, jak się modlić, więc zamknąłem oczy. I intelektem, zobaczyłem obraz - opowiada dalej Greg.
- Zobaczyłem otwierające się niebo i kogoś zstępującego z niego. Kogoś, kto lśnił jak słońce, a jego ubranie miało barwę białą jak światło i przytulił się do mnie, a pierwsza rzecz, jaką powiedział, to: „Kocham cię” - mówi Greg, płacząc.
Mężczyzna podkreśla, że długo płakał. - Ale to nie były łzy radości ani bólu. To było jak uświęcenie, oczyszczenie. Jakby cały ten bałagan i ta wschodnia myśl, cała ta bzdura, religia, po prostu wyszła z mnie - podkreśla.
- Wtedy nie wiedziałem nic o Duchu Świętym. Nie wiedziałem, że Bóg może wejść do serca i zamieszkać w nim jak w świątyni. Pomyślałem więc, że Bóg był tylko na górze, kiedy z Nim rozmawiałem, dlatego powiedziałem Mu: „Tak mi przykro, że choć nie chcę odejść, ale muszę już iść. Mam jednak nadzieję, że kiedyś będę mógł tu wrócić” - mówi Greg.
- Byłem w szoku, bo nauczono mnie jako młodego człowieka, że Jezus nie miał nic wspólnego z nami. Myślałem, że jest głową Kościoła katolickiego, a Mojżesz jest głową synagogi żydowskiej - mówi.
Genealogia Jezusa i poznanie Nowego Testamentu
Potem Greg poznał Nowy Testament. Spodziewając się, że zobaczy coś naprawdę chrześcijańskiego czy pogańskiego, zaczął czytać jeden fragment: a było tam napisane: „To jest genealogia Yeshuy (Jezusa) Mesjasza, Syna Abrahama. Syna Dawida”. - Byłem w szoku, bo była to czysta genealogia żydowska - dodaje.
- I szalone jest to, że Jezus, głowa „Kościoła” przyprowadził mnie niereligijnego Żyda do mojego judaizmu. Więc jeśli ktoś wierzy w Yeshue (Jezusa - red.), nie staje się mniej Żydem. A w pewnym sensie stajesz się nim bardziej! - podkreśla.
I mówi: - Nigdy nie oglądałem się za siebie. Jestem tak wdzięczny Bogu za to, co dla mnie zrobił. I czuję się tak wolny i bardziej żywy niż kiedykolwiek.
- Często mówię ludziom, że jeśli Bóg nie jest wystarczający, nic nie będzie wystarczające. Będziesz szukał i szukał po całym świecie, będziesz przechodził z jednego szczytu na drugi, będziesz przechodził od jednej rzeczy do drugiej, ale kiedy Go spotkasz, to koniec, udało się. Koniec poszukiwań - kończy Greg.
Skomentuj artykuł