W budowaniu międzyosobowych relacji nie tylko czas się liczy, ale także intensywność i otwarcie na drugiego. Mogę zewnętrznie być bardzo blisko Jezusa, bo uczestniczę w życiu Kościoła, bo się modlę, ale jednocześnie mogę Go trzymać na dystans, nie dopuszczając do głębin mojego serca, chowając się za systemem religijnym, w którym co prawda poruszam się żwawo i pewnie, lecz zamiast rozwijać się i napełniać znajomością Pana kręcę się tylko wokół własnej osi.
W budowaniu międzyosobowych relacji nie tylko czas się liczy, ale także intensywność i otwarcie na drugiego. Mogę zewnętrznie być bardzo blisko Jezusa, bo uczestniczę w życiu Kościoła, bo się modlę, ale jednocześnie mogę Go trzymać na dystans, nie dopuszczając do głębin mojego serca, chowając się za systemem religijnym, w którym co prawda poruszam się żwawo i pewnie, lecz zamiast rozwijać się i napełniać znajomością Pana kręcę się tylko wokół własnej osi.
W ostatnim czasie odbyłem trudną, ale zarazem niezwykle ciekawą i rozwijającą rozmowę, która dotyczyła rozdwojenia, jakie może pojawić się w człowieku czytającym Pismo Święte. Tydzień biblijny, to i rozmowy kręciły się wokół takich „pobożnych” tematów. W odczuciu mojego rozmówcy Stary i Nowy Testament zdają się mówić o zupełnie innym Bogu. Wygląda to tak, jakby zaszła w Nim jakaś zmiana, jakby porzucił swój styl poważnego – a czasami nawet ponurego czy wręcz okrutnego – Władcy Świata, gdyż uznał, że to jednak „nie działa”. Postanowił więc objawić się przez Jezusa Chrystusa jako Bóg miłosierny. Sęk w tym, że osoba, z którą na ten temat rozmawiałem, nie jest w takim twierdzeniu wyjątkiem.
W ostatnim czasie odbyłem trudną, ale zarazem niezwykle ciekawą i rozwijającą rozmowę, która dotyczyła rozdwojenia, jakie może pojawić się w człowieku czytającym Pismo Święte. Tydzień biblijny, to i rozmowy kręciły się wokół takich „pobożnych” tematów. W odczuciu mojego rozmówcy Stary i Nowy Testament zdają się mówić o zupełnie innym Bogu. Wygląda to tak, jakby zaszła w Nim jakaś zmiana, jakby porzucił swój styl poważnego – a czasami nawet ponurego czy wręcz okrutnego – Władcy Świata, gdyż uznał, że to jednak „nie działa”. Postanowił więc objawić się przez Jezusa Chrystusa jako Bóg miłosierny. Sęk w tym, że osoba, z którą na ten temat rozmawiałem, nie jest w takim twierdzeniu wyjątkiem.
Niezmiennie zachwyca mnie opowieść o uczniach idących do Emaus, którzy w drodze spotykają Zmartwychwstałego Pana. Dostrzegam w niej delikatne obchodzenie się Jezusa z ludźmi, którzy pogubili się w tym, co się w nich i wokół nich dzieje. Nie wiedzą już, co myśleć, co jest prawdą. Rozmawiają ze sobą, lecz nie dochodzą do żadnych wniosków, które byliby w stanie przyjąć bez wahania. Przeżyli dramat aresztowania i śmierci swojego Mistrza, żeby potem trzeciego dni usłyszeć o tym, że On żyje. Smutni, zmieszani i zagubieni wychodzą ze Świętego Miasta Jeruzalem.
Niezmiennie zachwyca mnie opowieść o uczniach idących do Emaus, którzy w drodze spotykają Zmartwychwstałego Pana. Dostrzegam w niej delikatne obchodzenie się Jezusa z ludźmi, którzy pogubili się w tym, co się w nich i wokół nich dzieje. Nie wiedzą już, co myśleć, co jest prawdą. Rozmawiają ze sobą, lecz nie dochodzą do żadnych wniosków, które byliby w stanie przyjąć bez wahania. Przeżyli dramat aresztowania i śmierci swojego Mistrza, żeby potem trzeciego dni usłyszeć o tym, że On żyje. Smutni, zmieszani i zagubieni wychodzą ze Świętego Miasta Jeruzalem.
Boże Miłosierdzie to miłość, której możemy doświadczyć w praktyce życia codziennego, dotykając dzięki niej, już na ziemi, rzeczywistości nieba.
Boże Miłosierdzie to miłość, której możemy doświadczyć w praktyce życia codziennego, dotykając dzięki niej, już na ziemi, rzeczywistości nieba.
Dziś wokół nas, praktycznie na każdym kroku, słychać wesołe: „Alleluja!”. Wypowiadamy je w wielkanocnych życzeniach i pozdrowieniach, przywołują je nawet ci, którzy na co dzień z wiarą niewiele mają wspólnego. Liturgia, która przez okres Wielkiego Postu zatęskniła za tym radosnym zawołaniem, teraz nasycona jest na każdym kroku allelujatycznym okrzykiem.
Dziś wokół nas, praktycznie na każdym kroku, słychać wesołe: „Alleluja!”. Wypowiadamy je w wielkanocnych życzeniach i pozdrowieniach, przywołują je nawet ci, którzy na co dzień z wiarą niewiele mają wspólnego. Liturgia, która przez okres Wielkiego Postu zatęskniła za tym radosnym zawołaniem, teraz nasycona jest na każdym kroku allelujatycznym okrzykiem.
Deon.pl
Jakiś czas temu pewien młody i bardzo dociekliwy człowiek zadał mi pytanie (nie tylko jedno oczywiście) na temat Mszy Świętej: „Kiedy podczas liturgii jest moment, w którym mogę się modlić?”. Poprosiłem o doprecyzowanie, stwierdzając, że przecież cała Msza Święta jest modlitwą. „Chodzi mi o wskazanie, kiedy mogę przedstawić Bogu swoje osobiste intencje, kiedy mogę powiedzieć Mu o tym, co teraz w moim życiu przeżywam i co jest dla mnie ważne”.
Jakiś czas temu pewien młody i bardzo dociekliwy człowiek zadał mi pytanie (nie tylko jedno oczywiście) na temat Mszy Świętej: „Kiedy podczas liturgii jest moment, w którym mogę się modlić?”. Poprosiłem o doprecyzowanie, stwierdzając, że przecież cała Msza Święta jest modlitwą. „Chodzi mi o wskazanie, kiedy mogę przedstawić Bogu swoje osobiste intencje, kiedy mogę powiedzieć Mu o tym, co teraz w moim życiu przeżywam i co jest dla mnie ważne”.
Piąta niedziela Wielkiego Postu to moment, w którym ten okres liturgiczny wchodzi w fazę ściśle już związaną z wydarzeniami pasyjnymi. Dotąd więcej słyszeliśmy o potrzebie nawrócenia, a teraz, przyglądając się Jezusowi umierającemu na krzyżu, dostrzec mamy powód, dla którego warto zmienić swoje życie. Nie jest nim rozwój osobisty, nie jest nim też poprawa relacji z Bogiem czy z innymi ludźmi. W Wielkim Poście chodzi przede wszystkim o miłość – by poczuć się przez Boga kochanym i by dzięki temu uczyć się miłości wobec drugiego człowieka.
Piąta niedziela Wielkiego Postu to moment, w którym ten okres liturgiczny wchodzi w fazę ściśle już związaną z wydarzeniami pasyjnymi. Dotąd więcej słyszeliśmy o potrzebie nawrócenia, a teraz, przyglądając się Jezusowi umierającemu na krzyżu, dostrzec mamy powód, dla którego warto zmienić swoje życie. Nie jest nim rozwój osobisty, nie jest nim też poprawa relacji z Bogiem czy z innymi ludźmi. W Wielkim Poście chodzi przede wszystkim o miłość – by poczuć się przez Boga kochanym i by dzięki temu uczyć się miłości wobec drugiego człowieka.
Przyglądamy się dzisiaj historii człowieka niewidomego od urodzenia, który na swojej drodze spotkał Jezusa. To wydarzenie odmieniło jego życie nie tylko dlatego, że odzyskał wzrok, ale przede wszystkim z tego powodu, że zrodziła się w nim wiara w Syna Bożego, który przyszedł na świat, by zbawić ludzi. Zobaczmy więc, w jaki sposób Jezus poprowadził niewidomego do widzenia głębiej i dalej – do patrzenia na świat oczyma wiary.
Przyglądamy się dzisiaj historii człowieka niewidomego od urodzenia, który na swojej drodze spotkał Jezusa. To wydarzenie odmieniło jego życie nie tylko dlatego, że odzyskał wzrok, ale przede wszystkim z tego powodu, że zrodziła się w nim wiara w Syna Bożego, który przyszedł na świat, by zbawić ludzi. Zobaczmy więc, w jaki sposób Jezus poprowadził niewidomego do widzenia głębiej i dalej – do patrzenia na świat oczyma wiary.
Fragment Janowej Ewangelii odczytywany w III niedzielę Wielkiego Postu opowiada nam wzruszającą historię spotkania Jezusa z Samarytanką przy studni. Tekst ten jest niezwykle rozbudowany i "gęsty". Niech jednak jego bogactwo nas nie zniechęca - nie skupiajmy się tylko na tym, że trudno go pojąć, lecz bardziej na tym, ile jeszcze możemy z niego zaczerpnąć! Bo to natchnione Słowo, z którym przychodzi nam się zmierzyć, jest niewyczerpanym źródłem łaski!
Fragment Janowej Ewangelii odczytywany w III niedzielę Wielkiego Postu opowiada nam wzruszającą historię spotkania Jezusa z Samarytanką przy studni. Tekst ten jest niezwykle rozbudowany i "gęsty". Niech jednak jego bogactwo nas nie zniechęca - nie skupiajmy się tylko na tym, że trudno go pojąć, lecz bardziej na tym, ile jeszcze możemy z niego zaczerpnąć! Bo to natchnione Słowo, z którym przychodzi nam się zmierzyć, jest niewyczerpanym źródłem łaski!
Spotkania towarzyskie mogą byś naprawdę inspirujące. Czasami rozmowy mogą zejść na tematy bardzo poważne i głębokie. Choć najłatwiej rozmawiać o innych lub o tym, co jest codzienne i zwykłe, bo nie dotyka to strefy naszej intymności, to warto raz na jakiś czas „zapuścić się” w rzadko uczęszczane obszary swojego wnętrza i otworzyć je przed innymi.
Spotkania towarzyskie mogą byś naprawdę inspirujące. Czasami rozmowy mogą zejść na tematy bardzo poważne i głębokie. Choć najłatwiej rozmawiać o innych lub o tym, co jest codzienne i zwykłe, bo nie dotyka to strefy naszej intymności, to warto raz na jakiś czas „zapuścić się” w rzadko uczęszczane obszary swojego wnętrza i otworzyć je przed innymi.
Wraz z początkiem Wielkiego Postu powraca problem: co zrobić, żeby przeżyć ten czas sensownie, owocnie, żeby nie przeleciał nam przez palce, żeby go nie przespać, ale wykorzystać jako okazję do rozwoju? I pomysłów będzie tyle, co ludzi, dla których jest to naprawdę ważny okres w ciągu roku. Pokutne praktyki – modlitwa, post, jałmużna – mają być jednak tylko pomocą do tego, co w Wielkim Poście zdaje się być najważniejsze: odkryć, że Bóg jest naszym Ojcem, i wrócić do Niego, by doświadczyć Jego miłości. Słyszeliśmy o tym trzykrotnie już w Środę Popielcową: „A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie”. (Mt 6,4; także: Mt 6,6 i Mt 6,18).
Wraz z początkiem Wielkiego Postu powraca problem: co zrobić, żeby przeżyć ten czas sensownie, owocnie, żeby nie przeleciał nam przez palce, żeby go nie przespać, ale wykorzystać jako okazję do rozwoju? I pomysłów będzie tyle, co ludzi, dla których jest to naprawdę ważny okres w ciągu roku. Pokutne praktyki – modlitwa, post, jałmużna – mają być jednak tylko pomocą do tego, co w Wielkim Poście zdaje się być najważniejsze: odkryć, że Bóg jest naszym Ojcem, i wrócić do Niego, by doświadczyć Jego miłości. Słyszeliśmy o tym trzykrotnie już w Środę Popielcową: „A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie”. (Mt 6,4; także: Mt 6,6 i Mt 6,18).
„Słyszeliście, że powiedziano: Oko za oko i ząb za ząb. A Ja wam powiadam: Nie stawiajcie oporu złemu. Lecz jeśli cię kto uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi” (Mt 5,38-39). Bardzo trudne są te słowa... A tak bardzo nas czasem ręka swędzi, żeby oddać! Czyżby Jezus oczekiwał od chrześcijan, że będą „chłopcami do bicia”?
„Słyszeliście, że powiedziano: Oko za oko i ząb za ząb. A Ja wam powiadam: Nie stawiajcie oporu złemu. Lecz jeśli cię kto uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi” (Mt 5,38-39). Bardzo trudne są te słowa... A tak bardzo nas czasem ręka swędzi, żeby oddać! Czyżby Jezus oczekiwał od chrześcijan, że będą „chłopcami do bicia”?
O, jak bardzo czujemy się nieraz zadowoleni, widząc Jezusa rozprawiającego się z powierzchowną pobożnością niektórych Żydów upatrujących w zewnętrznym wypełnianiu przykazań drogi do doskonałości i gwarancji osiągnięcia zbawienia, zapominając o tym, że liczy się również miłość do drugiego człowieka, tak często przez nich pomijana! Dzisiaj Jezus chce nas z tego naszego samozadowolenia wyrwać: "Jeśli wasza sprawiedliwość nie będzie większa niż uczonych w Piśmie i faryzeuszów, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego" (Mt 5,20).
O, jak bardzo czujemy się nieraz zadowoleni, widząc Jezusa rozprawiającego się z powierzchowną pobożnością niektórych Żydów upatrujących w zewnętrznym wypełnianiu przykazań drogi do doskonałości i gwarancji osiągnięcia zbawienia, zapominając o tym, że liczy się również miłość do drugiego człowieka, tak często przez nich pomijana! Dzisiaj Jezus chce nas z tego naszego samozadowolenia wyrwać: "Jeśli wasza sprawiedliwość nie będzie większa niż uczonych w Piśmie i faryzeuszów, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego" (Mt 5,20).
Cienka jest granica między drażnieniem a dawaniem świadectwa, obok którego nie da się przejść obojętnie. Jednak jest to różnica zasadnicza. Stroni się od tego, kto drażni, a ciekawi i pociąga ten, kto żyje w niespotykanym i rzadkim stylu. Ewangelia przeżywana na co dzień może z nas uczynić bardzo oryginalnych i stylowych ludzi.
Cienka jest granica między drażnieniem a dawaniem świadectwa, obok którego nie da się przejść obojętnie. Jednak jest to różnica zasadnicza. Stroni się od tego, kto drażni, a ciekawi i pociąga ten, kto żyje w niespotykanym i rzadkim stylu. Ewangelia przeżywana na co dzień może z nas uczynić bardzo oryginalnych i stylowych ludzi.
Styczeń był czasem odwiedzin duszpasterskich, czyli tak zwanych kolęd. Wiele osób wpuściło księdza do swoich domów, by potem razem z nim wypraszać Boże błogosławieństwo dla swoich rodzin. Mam świadomość, że wiele osób może patrzeć na kolędę, jak na zbieranie opłat na funkcjonowanie parafii. Zakładam, że takie mogą mieć, niestety, doświadczenie – i stąd niechęć do tej formy kontaktów między osobami świeckimi a duchownymi.
Styczeń był czasem odwiedzin duszpasterskich, czyli tak zwanych kolęd. Wiele osób wpuściło księdza do swoich domów, by potem razem z nim wypraszać Boże błogosławieństwo dla swoich rodzin. Mam świadomość, że wiele osób może patrzeć na kolędę, jak na zbieranie opłat na funkcjonowanie parafii. Zakładam, że takie mogą mieć, niestety, doświadczenie – i stąd niechęć do tej formy kontaktów między osobami świeckimi a duchownymi.
Wiemy, jak niekiedy trudno jest osiągnąć zgodę czy też zdobyć się na przebaczenie wobec kogoś, kto nam zawinił. Czasami może nam się to wydawać wręcz niemożliwe. Jest to trudne szczególnie wtedy, gdy każda ze stron konfliktu jest przekonana o swojej racji i o słuszności swoich argumentów, a brakuje podstawowej chęci do tego, żeby zwyczajnie przestać na chwilę mówić, wysłuchać i przynajmniej spróbować zrozumieć spojrzenie drugiego na sprawę, o którą toczy się spór.
Wiemy, jak niekiedy trudno jest osiągnąć zgodę czy też zdobyć się na przebaczenie wobec kogoś, kto nam zawinił. Czasami może nam się to wydawać wręcz niemożliwe. Jest to trudne szczególnie wtedy, gdy każda ze stron konfliktu jest przekonana o swojej racji i o słuszności swoich argumentów, a brakuje podstawowej chęci do tego, żeby zwyczajnie przestać na chwilę mówić, wysłuchać i przynajmniej spróbować zrozumieć spojrzenie drugiego na sprawę, o którą toczy się spór.
I choć sama Eucharystia jest wielką kenozą, to podczas jej celebrowania dostrzec możemy momenty, w których Bóg uniża się jeszcze bardziej. To dzieje się właśnie wtedy, gdy Jego Święte Ciało łamane jest rękami prezbitera, z którego ust padają słowa brzmiące jak drwina z Bożej potęgi.
I choć sama Eucharystia jest wielką kenozą, to podczas jej celebrowania dostrzec możemy momenty, w których Bóg uniża się jeszcze bardziej. To dzieje się właśnie wtedy, gdy Jego Święte Ciało łamane jest rękami prezbitera, z którego ust padają słowa brzmiące jak drwina z Bożej potęgi.
Chrzest nie gwarantuje człowiekowi zbawienia „z automatu”, z samego faktu, że jest się ochrzczonym, ale daje łaskę, czyli narzędzia potrzebne do tego, żeby rozpoznać właściwą drogę prowadzącą do wiecznego szczęścia – drogę bojaźni Bożej i sprawiedliwości, o której wspomina Piotr w mowie, której fragment dziś czytamy.
Chrzest nie gwarantuje człowiekowi zbawienia „z automatu”, z samego faktu, że jest się ochrzczonym, ale daje łaskę, czyli narzędzia potrzebne do tego, żeby rozpoznać właściwą drogę prowadzącą do wiecznego szczęścia – drogę bojaźni Bożej i sprawiedliwości, o której wspomina Piotr w mowie, której fragment dziś czytamy.
Dla chrześcijanina pokój wypływa z Bożego porządku. Pokój nie jest więc kompromisem pomiędzy wrogimi siłami, ale dopuszczeniem Boga do głosu - nie tyle na zewnętrznej arenie życia społecznego, co przede wszystkim w intymności serca. Człowiek pokoju to ktoś, kto ma głęboką relację z Bogiem, kto kieruje się Jego prawami nie dlatego, że akurat te uznał za najlepsze i najmądrzejsze, ale dlatego, że Bóg jest jego Ojcem.
Dla chrześcijanina pokój wypływa z Bożego porządku. Pokój nie jest więc kompromisem pomiędzy wrogimi siłami, ale dopuszczeniem Boga do głosu - nie tyle na zewnętrznej arenie życia społecznego, co przede wszystkim w intymności serca. Człowiek pokoju to ktoś, kto ma głęboką relację z Bogiem, kto kieruje się Jego prawami nie dlatego, że akurat te uznał za najlepsze i najmądrzejsze, ale dlatego, że Bóg jest jego Ojcem.
Przyjęcie prawdy o Bogu bliskim, będącym dla każdego człowieka na wyciągnięcie ręki, rodzi w ludzkim sercu pragnienia przemiany życia i popycha do konkretnych czynów miłości. Kto wie, może tym razem, w te Święta, Bogu uda się nas rozbroić.
Przyjęcie prawdy o Bogu bliskim, będącym dla każdego człowieka na wyciągnięcie ręki, rodzi w ludzkim sercu pragnienia przemiany życia i popycha do konkretnych czynów miłości. Kto wie, może tym razem, w te Święta, Bogu uda się nas rozbroić.