Deon.pl
Czytając dzisiejszą Ewangelię, można się uśmiechnąć pod nosem. Teoretyczny przypadek, jaki prezentują Jezusowi saduceusze, wydaje się być rodem z latynoskiej telenoweli: jest to historia kobiety, która siedem razy zostaje wdową, poślubiając po kolei wszystkich braci. „(…) i tak wszyscy pomarli, nie zostawiwszy dzieci. W końcu umarła ta kobieta. Przy zmartwychwstaniu więc którego z nich będzie żoną? Wszyscy siedmiu bowiem mieli ją za żonę” (Łk 20,31-33). I co powiesz na to, Jezusie, skoro jesteś taki mądry?
Czytając dzisiejszą Ewangelię, można się uśmiechnąć pod nosem. Teoretyczny przypadek, jaki prezentują Jezusowi saduceusze, wydaje się być rodem z latynoskiej telenoweli: jest to historia kobiety, która siedem razy zostaje wdową, poślubiając po kolei wszystkich braci. „(…) i tak wszyscy pomarli, nie zostawiwszy dzieci. W końcu umarła ta kobieta. Przy zmartwychwstaniu więc którego z nich będzie żoną? Wszyscy siedmiu bowiem mieli ją za żonę” (Łk 20,31-33). I co powiesz na to, Jezusie, skoro jesteś taki mądry?
Bóg powinien być pierwszą Osobą, przed którą otworzymy się, pokazując cały nasz brud. Nie musimy się obawiać, że odkrywając przed Nim nasze rany, zamiast zostać opatrzeni zostaniemy dobici. Dla Niego nie jestem problemem do rozwiązania. Nie jestem przypadkiem jednym z wielu. Jestem skomplikowany. Jestem plątaniną talentów i wad, wzniosłych pragnień i przyziemnych zachcianek. Zasługuję na zachwyt, a gdy cierpię - na przytulenie. A przytuli mnie Ten, kto się mną nie brzydzi, kto się mnie nie wstydzi, dla kogo moje błędy nie są powodem do tego, by mnie odtrącić - Ten, kto mnie kocha.
Bóg powinien być pierwszą Osobą, przed którą otworzymy się, pokazując cały nasz brud. Nie musimy się obawiać, że odkrywając przed Nim nasze rany, zamiast zostać opatrzeni zostaniemy dobici. Dla Niego nie jestem problemem do rozwiązania. Nie jestem przypadkiem jednym z wielu. Jestem skomplikowany. Jestem plątaniną talentów i wad, wzniosłych pragnień i przyziemnych zachcianek. Zasługuję na zachwyt, a gdy cierpię - na przytulenie. A przytuli mnie Ten, kto się mną nie brzydzi, kto się mnie nie wstydzi, dla kogo moje błędy nie są powodem do tego, by mnie odtrącić - Ten, kto mnie kocha.
Od niej zaczyna się w życiu duchowym wszystko, co złe, dlatego też w klasyfikacji wad głównych zajmuje ona pierwsze miejsce. To właśnie pycha była grzechem pierwszych ludzi. Z kolei pokora jest kluczem do wytrwałości w wierze, bo pokazuje człowiekowi jego niewystarczalność, ale prowadzi także do źródła siły, jakim jest Bóg.
Od niej zaczyna się w życiu duchowym wszystko, co złe, dlatego też w klasyfikacji wad głównych zajmuje ona pierwsze miejsce. To właśnie pycha była grzechem pierwszych ludzi. Z kolei pokora jest kluczem do wytrwałości w wierze, bo pokazuje człowiekowi jego niewystarczalność, ale prowadzi także do źródła siły, jakim jest Bóg.
Nie istnieje wiara pozbawiona wytrwałości, ani wytrwałość, która nie ma byłaby oparta na zaufaniu wobec obietnicy. Obie tworzą naczynia połączone: jeśli jedno się napełnia, pełne jest i drugie, ale jeśli opróżnia się jedno z nich, oba stają się puste.
Nie istnieje wiara pozbawiona wytrwałości, ani wytrwałość, która nie ma byłaby oparta na zaufaniu wobec obietnicy. Obie tworzą naczynia połączone: jeśli jedno się napełnia, pełne jest i drugie, ale jeśli opróżnia się jedno z nich, oba stają się puste.
Deon.pl
„Gdy wchodził do pewnej wsi, wyszło naprzeciw Niego dziesięciu trędowatych. Zatrzymali się z daleka i głośno zawołali: «Jezusie, Mistrzu, ulituj się nad nami». Na ich widok rzekł do nich: «Idźcie, pokażcie się kapłanom». A gdy szli, zostali oczyszczeni” (Łk 17,12-14). Wśród dziesięciu uzdrowionych z trądu był jeden obcokrajowiec, Samarytanin. Ci uważani byli przez Żydów, i z wzajemnością, za wrogów. Czymś, co jednak połączyło tych dziesięciu, była choroba. Dla niej nie ma ani różnic etnicznych, ani podziałów społecznych, a tym bardziej religijnych. Choroba wszystkich traktuje na równi.
„Gdy wchodził do pewnej wsi, wyszło naprzeciw Niego dziesięciu trędowatych. Zatrzymali się z daleka i głośno zawołali: «Jezusie, Mistrzu, ulituj się nad nami». Na ich widok rzekł do nich: «Idźcie, pokażcie się kapłanom». A gdy szli, zostali oczyszczeni” (Łk 17,12-14). Wśród dziesięciu uzdrowionych z trądu był jeden obcokrajowiec, Samarytanin. Ci uważani byli przez Żydów, i z wzajemnością, za wrogów. Czymś, co jednak połączyło tych dziesięciu, była choroba. Dla niej nie ma ani różnic etnicznych, ani podziałów społecznych, a tym bardziej religijnych. Choroba wszystkich traktuje na równi.
Bardziej niż Jezusa wstydzimy się tego, że nie potrafimy żyć według Jego Ewangelii, że tak źle nam to idzie. Stąd ten brak odwagi, stąd ten dylemat - przyznać się do Jezusa czy nie? Skoro taki jestem grzeszny, to... z czym do ludzi?
Bardziej niż Jezusa wstydzimy się tego, że nie potrafimy żyć według Jego Ewangelii, że tak źle nam to idzie. Stąd ten brak odwagi, stąd ten dylemat - przyznać się do Jezusa czy nie? Skoro taki jestem grzeszny, to... z czym do ludzi?
Śmierć odbieramy jako dramatyczny koniec naszego życia. Sama myśl o niej wielu przyprawia o dreszcze, nieśpieszno nam do niej. Wiara chrześcijańska podpowiada nam natomiast, że zmartwychwstanie nie było jednorazowym wydarzeniem, ale zapoczątkowane przez Chrystusa stało się narzędziem przemiany świata.
Śmierć odbieramy jako dramatyczny koniec naszego życia. Sama myśl o niej wielu przyprawia o dreszcze, nieśpieszno nam do niej. Wiara chrześcijańska podpowiada nam natomiast, że zmartwychwstanie nie było jednorazowym wydarzeniem, ale zapoczątkowane przez Chrystusa stało się narzędziem przemiany świata.
Kwestia pieniędzy (czyli też wszystkiego, co tworzy materialną część naszej codzienności) i ich miejsca w naszym życiu to bardzo delikatna sprawa. Możemy się nawet nie spostrzec, kiedy staniemy się ich sługami.
Kwestia pieniędzy (czyli też wszystkiego, co tworzy materialną część naszej codzienności) i ich miejsca w naszym życiu to bardzo delikatna sprawa. Możemy się nawet nie spostrzec, kiedy staniemy się ich sługami.
Potrafimy mieć "ciche dni" wobec Boga. Zachowujemy się tak niekiedy, bo jesteśmy na Niego obrażeni, znudzeni Nim albo po prostu zafascynowani czymś lub kimś innym. Jak bardzo zranione jest wtedy Jego Serce!
Potrafimy mieć "ciche dni" wobec Boga. Zachowujemy się tak niekiedy, bo jesteśmy na Niego obrażeni, znudzeni Nim albo po prostu zafascynowani czymś lub kimś innym. Jak bardzo zranione jest wtedy Jego Serce!
W naszym życiu duchowym chcielibyśmy niekiedy pogodzić ze sobą to, co ludzkie, ziemskie i przemijalne, od czego nie potrafimy się oderwać, z tym, co Boskie i wieczne, do czego wzywa nas Zbawiciel. Mamy tysiące różnych argumentów za tym, że inaczej po prostu się nie da żyć.
W naszym życiu duchowym chcielibyśmy niekiedy pogodzić ze sobą to, co ludzkie, ziemskie i przemijalne, od czego nie potrafimy się oderwać, z tym, co Boskie i wieczne, do czego wzywa nas Zbawiciel. Mamy tysiące różnych argumentów za tym, że inaczej po prostu się nie da żyć.
Biblia to natchnione Słowo, przez które Bóg próbuje pracować nad tym, co w naszych charakterach potrzebuje zmiany (często bardzo pilnej!), próbuje nas „urabiać” według prawa miłości, które nastało po przyjściu na świat Bożego Syna. A w tej kwestii oporni jesteśmy bardzo, nie ma co! Pismo Święte nie jest więc księgą, która opowiadałaby jedynie o Bogu.
Biblia to natchnione Słowo, przez które Bóg próbuje pracować nad tym, co w naszych charakterach potrzebuje zmiany (często bardzo pilnej!), próbuje nas „urabiać” według prawa miłości, które nastało po przyjściu na świat Bożego Syna. A w tej kwestii oporni jesteśmy bardzo, nie ma co! Pismo Święte nie jest więc księgą, która opowiadałaby jedynie o Bogu.
Soft-egoista to człowiek, który wszystko, co ma i czego doświadcza, ocenia, stosując następujące kryterium: opłaca mi się czy nie opłaca? W ten sposób podchodzi nie tylko do rzeczy materialnych i spraw przyziemnych, ale również do więzi międzyosobowych, także do relacji z Bogiem.
Soft-egoista to człowiek, który wszystko, co ma i czego doświadcza, ocenia, stosując następujące kryterium: opłaca mi się czy nie opłaca? W ten sposób podchodzi nie tylko do rzeczy materialnych i spraw przyziemnych, ale również do więzi międzyosobowych, także do relacji z Bogiem.
Dość złowrogo brzmią słowa wypowiedziane przez Jezusa w czytanym dziś fragmencie Łukaszowej Ewangelii: „Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę, ażeby już zapłonął” (Łk 12,49). Jak je rozumieć? Czyżby Chrystus chciał, żeby świat z Jego powodu pogrążył się w wojnie? Ogień, o którym mówi Jezus, to Ogień Ducha Świętego. Nie jest to ogień zniszczenia i unicestwienia, ale oczyszczenia.
Dość złowrogo brzmią słowa wypowiedziane przez Jezusa w czytanym dziś fragmencie Łukaszowej Ewangelii: „Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę, ażeby już zapłonął” (Łk 12,49). Jak je rozumieć? Czyżby Chrystus chciał, żeby świat z Jego powodu pogrążył się w wojnie? Ogień, o którym mówi Jezus, to Ogień Ducha Świętego. Nie jest to ogień zniszczenia i unicestwienia, ale oczyszczenia.
Mówi się, że życie jest kruche, a ludzi spotykają różne złe rzeczy, dlatego warto się ubezpieczyć! Jednak nie poprzez wykupienie najlepszej polisy, która w razie jakiegoś nieszczęścia zapewni nam materialne środki. Warto zadbać o "polisę" na życie wieczne.
Mówi się, że życie jest kruche, a ludzi spotykają różne złe rzeczy, dlatego warto się ubezpieczyć! Jednak nie poprzez wykupienie najlepszej polisy, która w razie jakiegoś nieszczęścia zapewni nam materialne środki. Warto zadbać o "polisę" na życie wieczne.
Mało jest w nas wiary w przyszłe życie, stąd tyle troski o życie doczesne. Owszem, jest ono najwspanialszym darem od Boga, ale nie dlatego, że możemy przeżyć piękne chwile tutaj, na ziemi, ale dlatego, że ono zaczyna się, ale się nie kończy, bo swoją kontynuację ma mieć właśnie w Królestwie Niebieskim.
Mało jest w nas wiary w przyszłe życie, stąd tyle troski o życie doczesne. Owszem, jest ono najwspanialszym darem od Boga, ale nie dlatego, że możemy przeżyć piękne chwile tutaj, na ziemi, ale dlatego, że ono zaczyna się, ale się nie kończy, bo swoją kontynuację ma mieć właśnie w Królestwie Niebieskim.
Deon.pl
Nie traktujmy Modlitwy Pańskiej jako jednej z wielu. Wypowiadajmy ją bardzo świadomie już od pierwszego słowa, szczególnie podczas Eucharystii, kiedy tuż przed przyjęciem Komunii Świętej jesteśmy przez prezbitera wezwani do modlitwy tymi lub podobnymi słowami: "Otrzymaliśmy Ducha Świętego, który nas uczynił dziećmi Bożymi, dlatego ośmielamy się mówić". I wtedy wołajmy z całego serca: "Ojcze!".
Nie traktujmy Modlitwy Pańskiej jako jednej z wielu. Wypowiadajmy ją bardzo świadomie już od pierwszego słowa, szczególnie podczas Eucharystii, kiedy tuż przed przyjęciem Komunii Świętej jesteśmy przez prezbitera wezwani do modlitwy tymi lub podobnymi słowami: "Otrzymaliśmy Ducha Świętego, który nas uczynił dziećmi Bożymi, dlatego ośmielamy się mówić". I wtedy wołajmy z całego serca: "Ojcze!".
Deon.pl
„Jezus przyszedł do jednej wsi. Tam pewna niewiasta, imieniem Marta, przyjęła Go w swoim domu. Miała ona siostrę, imieniem Maria, która usiadłszy u nóg Pana, słuchała Jego słowa. Marta zaś uwijała się około rozmaitych posług” (Łk 10,38-40). Jak powinienem się zachować, gdy do mojego domu przychodzi tak zacny gość jak sam Jezus? Pewnie każdy z nas zareagowałby inaczej, po swojemu – zgodnie z naszym charakterem, temperamentem i wychowaniem. W czytanym dziś fragmencie Łukaszowej Ewangelii widzimy dwie siostry, Martę i Marię, które – każda na swój sposób – okazują szacunek Mistrzowi z Nazaretu.
„Jezus przyszedł do jednej wsi. Tam pewna niewiasta, imieniem Marta, przyjęła Go w swoim domu. Miała ona siostrę, imieniem Maria, która usiadłszy u nóg Pana, słuchała Jego słowa. Marta zaś uwijała się około rozmaitych posług” (Łk 10,38-40). Jak powinienem się zachować, gdy do mojego domu przychodzi tak zacny gość jak sam Jezus? Pewnie każdy z nas zareagowałby inaczej, po swojemu – zgodnie z naszym charakterem, temperamentem i wychowaniem. W czytanym dziś fragmencie Łukaszowej Ewangelii widzimy dwie siostry, Martę i Marię, które – każda na swój sposób – okazują szacunek Mistrzowi z Nazaretu.
Deon.pl
„Nauczycielu, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?” (Łk 10,25). Jest to pytanie, które wciąż zadajemy Jezusowi, choć niekoniecznie zawsze robimy to wprost. Pragniemy zbawienia i szukamy sposobu na to, żeby je osiągnąć. Ale trzeba jasno powiedzieć, że jest to niewłaściwie postawione pytanie. Ulegamy bowiem często tendencji, którą w tym pytaniu uczonego w Prawie widać jak na dłoni – by próbować „zdobyć” zbawienie o własnych siłach. Jezus nie daje się złapać w pułapkę i wychodzi zwycięsko z próby, pokazując, że nie jest kolejnym, który pojawił się w społeczeństwie, by przekazać swoją cudowną receptę na osiągnięcie wiecznego szczęścia.
„Nauczycielu, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?” (Łk 10,25). Jest to pytanie, które wciąż zadajemy Jezusowi, choć niekoniecznie zawsze robimy to wprost. Pragniemy zbawienia i szukamy sposobu na to, żeby je osiągnąć. Ale trzeba jasno powiedzieć, że jest to niewłaściwie postawione pytanie. Ulegamy bowiem często tendencji, którą w tym pytaniu uczonego w Prawie widać jak na dłoni – by próbować „zdobyć” zbawienie o własnych siłach. Jezus nie daje się złapać w pułapkę i wychodzi zwycięsko z próby, pokazując, że nie jest kolejnym, który pojawił się w społeczeństwie, by przekazać swoją cudowną receptę na osiągnięcie wiecznego szczęścia.
Bycie robotnikiem nie może być dorywczą pracą sezonową, ale zadaniem podjętym na całe życie. Nie zawsze jest to praca przynosząca satysfakcję i spełnienie, co może bardzo demotywować. Chodzi jednak o wytrwałość - w smutku i radości.
Bycie robotnikiem nie może być dorywczą pracą sezonową, ale zadaniem podjętym na całe życie. Nie zawsze jest to praca przynosząca satysfakcję i spełnienie, co może bardzo demotywować. Chodzi jednak o wytrwałość - w smutku i radości.
Chrystus ma być Bogiem naszej codzienności. Wtedy relacja z Nim ma sens.  Jeśli pojawia się jakiekolwiek "ale", to znaczy, że nie jest dla nas Bogiem.
Chrystus ma być Bogiem naszej codzienności. Wtedy relacja z Nim ma sens.  Jeśli pojawia się jakiekolwiek "ale", to znaczy, że nie jest dla nas Bogiem.