Mało jest w nas wiary w przyszłe życie, stąd tyle troski o życie doczesne. Owszem, jest ono najwspanialszym darem od Boga, ale nie dlatego, że możemy przeżyć piękne chwile tutaj, na ziemi, ale dlatego, że ono zaczyna się, ale się nie kończy, bo swoją kontynuację ma mieć właśnie w Królestwie Niebieskim.
Mało jest w nas wiary w przyszłe życie, stąd tyle troski o życie doczesne. Owszem, jest ono najwspanialszym darem od Boga, ale nie dlatego, że możemy przeżyć piękne chwile tutaj, na ziemi, ale dlatego, że ono zaczyna się, ale się nie kończy, bo swoją kontynuację ma mieć właśnie w Królestwie Niebieskim.
Deon.pl
Nie traktujmy Modlitwy Pańskiej jako jednej z wielu. Wypowiadajmy ją bardzo świadomie już od pierwszego słowa, szczególnie podczas Eucharystii, kiedy tuż przed przyjęciem Komunii Świętej jesteśmy przez prezbitera wezwani do modlitwy tymi lub podobnymi słowami: "Otrzymaliśmy Ducha Świętego, który nas uczynił dziećmi Bożymi, dlatego ośmielamy się mówić". I wtedy wołajmy z całego serca: "Ojcze!".
Nie traktujmy Modlitwy Pańskiej jako jednej z wielu. Wypowiadajmy ją bardzo świadomie już od pierwszego słowa, szczególnie podczas Eucharystii, kiedy tuż przed przyjęciem Komunii Świętej jesteśmy przez prezbitera wezwani do modlitwy tymi lub podobnymi słowami: "Otrzymaliśmy Ducha Świętego, który nas uczynił dziećmi Bożymi, dlatego ośmielamy się mówić". I wtedy wołajmy z całego serca: "Ojcze!".
Deon.pl
„Jezus przyszedł do jednej wsi. Tam pewna niewiasta, imieniem Marta, przyjęła Go w swoim domu. Miała ona siostrę, imieniem Maria, która usiadłszy u nóg Pana, słuchała Jego słowa. Marta zaś uwijała się około rozmaitych posług” (Łk 10,38-40). Jak powinienem się zachować, gdy do mojego domu przychodzi tak zacny gość jak sam Jezus? Pewnie każdy z nas zareagowałby inaczej, po swojemu – zgodnie z naszym charakterem, temperamentem i wychowaniem. W czytanym dziś fragmencie Łukaszowej Ewangelii widzimy dwie siostry, Martę i Marię, które – każda na swój sposób – okazują szacunek Mistrzowi z Nazaretu.
„Jezus przyszedł do jednej wsi. Tam pewna niewiasta, imieniem Marta, przyjęła Go w swoim domu. Miała ona siostrę, imieniem Maria, która usiadłszy u nóg Pana, słuchała Jego słowa. Marta zaś uwijała się około rozmaitych posług” (Łk 10,38-40). Jak powinienem się zachować, gdy do mojego domu przychodzi tak zacny gość jak sam Jezus? Pewnie każdy z nas zareagowałby inaczej, po swojemu – zgodnie z naszym charakterem, temperamentem i wychowaniem. W czytanym dziś fragmencie Łukaszowej Ewangelii widzimy dwie siostry, Martę i Marię, które – każda na swój sposób – okazują szacunek Mistrzowi z Nazaretu.
Deon.pl
„Nauczycielu, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?” (Łk 10,25). Jest to pytanie, które wciąż zadajemy Jezusowi, choć niekoniecznie zawsze robimy to wprost. Pragniemy zbawienia i szukamy sposobu na to, żeby je osiągnąć. Ale trzeba jasno powiedzieć, że jest to niewłaściwie postawione pytanie. Ulegamy bowiem często tendencji, którą w tym pytaniu uczonego w Prawie widać jak na dłoni – by próbować „zdobyć” zbawienie o własnych siłach. Jezus nie daje się złapać w pułapkę i wychodzi zwycięsko z próby, pokazując, że nie jest kolejnym, który pojawił się w społeczeństwie, by przekazać swoją cudowną receptę na osiągnięcie wiecznego szczęścia.
„Nauczycielu, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?” (Łk 10,25). Jest to pytanie, które wciąż zadajemy Jezusowi, choć niekoniecznie zawsze robimy to wprost. Pragniemy zbawienia i szukamy sposobu na to, żeby je osiągnąć. Ale trzeba jasno powiedzieć, że jest to niewłaściwie postawione pytanie. Ulegamy bowiem często tendencji, którą w tym pytaniu uczonego w Prawie widać jak na dłoni – by próbować „zdobyć” zbawienie o własnych siłach. Jezus nie daje się złapać w pułapkę i wychodzi zwycięsko z próby, pokazując, że nie jest kolejnym, który pojawił się w społeczeństwie, by przekazać swoją cudowną receptę na osiągnięcie wiecznego szczęścia.
Bycie robotnikiem nie może być dorywczą pracą sezonową, ale zadaniem podjętym na całe życie. Nie zawsze jest to praca przynosząca satysfakcję i spełnienie, co może bardzo demotywować. Chodzi jednak o wytrwałość - w smutku i radości.
Bycie robotnikiem nie może być dorywczą pracą sezonową, ale zadaniem podjętym na całe życie. Nie zawsze jest to praca przynosząca satysfakcję i spełnienie, co może bardzo demotywować. Chodzi jednak o wytrwałość - w smutku i radości.
Chrystus ma być Bogiem naszej codzienności. Wtedy relacja z Nim ma sens.  Jeśli pojawia się jakiekolwiek "ale", to znaczy, że nie jest dla nas Bogiem.
Chrystus ma być Bogiem naszej codzienności. Wtedy relacja z Nim ma sens.  Jeśli pojawia się jakiekolwiek "ale", to znaczy, że nie jest dla nas Bogiem.
Bardzo stymulujące są słowa św. Pawła z Listu do Galatów, w których ujmuje on prawdę o tym, że chrzest święty nie tylko łączy człowieka z Chrystusem, ale włącza do wspólnoty Kościoła, gdzie wszyscy tworzymy Jego Ciało, stając się jednością ponad różnorodnością: "Nie ma już żyda ani poganina, nie ma już niewolnika ani człowieka wolnego, nie ma już mężczyzny ani kobiety, wszyscy bowiem jesteście kimś jednym w Chrystusie Jezusie" (Ga 3,28).
Bardzo stymulujące są słowa św. Pawła z Listu do Galatów, w których ujmuje on prawdę o tym, że chrzest święty nie tylko łączy człowieka z Chrystusem, ale włącza do wspólnoty Kościoła, gdzie wszyscy tworzymy Jego Ciało, stając się jednością ponad różnorodnością: "Nie ma już żyda ani poganina, nie ma już niewolnika ani człowieka wolnego, nie ma już mężczyzny ani kobiety, wszyscy bowiem jesteście kimś jednym w Chrystusie Jezusie" (Ga 3,28).
Po spacerze nad morzem dopadła mnie pewna refleksja. Gdy idę sobie pod Słońce, to mogę bardzo dobrze zrozumieć, że właściwą i najbardziej "opłacalną" drogą w życiu człowieka jest pokora. Wpatrywanie się w Słońce oślepia, a gdyby trwało zbyt długo, to mogłoby nawet odebrać mi wzrok. Słońce jednak, dzięki potędze swojego światła, uczy mnie pokory, która sprawia, że zaczynam patrzeć pod nogi i widzieć znajdujące się na mojej drodze przeszkody oraz dostrzegać ślady tych, którzy już tą drogą szli przede mną. Stając tyłem do Słońca, mogę dumnie zadrzeć nosa do góry, ale przed sobą będę mieć jedynie swój własny cień. Pokora to nie słabość, lecz droga do prawdziwej Siły, Potęgi i Światła!
Po spacerze nad morzem dopadła mnie pewna refleksja. Gdy idę sobie pod Słońce, to mogę bardzo dobrze zrozumieć, że właściwą i najbardziej "opłacalną" drogą w życiu człowieka jest pokora. Wpatrywanie się w Słońce oślepia, a gdyby trwało zbyt długo, to mogłoby nawet odebrać mi wzrok. Słońce jednak, dzięki potędze swojego światła, uczy mnie pokory, która sprawia, że zaczynam patrzeć pod nogi i widzieć znajdujące się na mojej drodze przeszkody oraz dostrzegać ślady tych, którzy już tą drogą szli przede mną. Stając tyłem do Słońca, mogę dumnie zadrzeć nosa do góry, ale przed sobą będę mieć jedynie swój własny cień. Pokora to nie słabość, lecz droga do prawdziwej Siły, Potęgi i Światła!
Uroczystość Zesłania Ducha Świętego kończy okres liturgicznej radości ze Zmartwychwstania Jezusa Chrystusa. Dla mnie jest to zawsze trudniejsze - mieć w sobie przez pięćdziesiąt dni paschalną radość niż przez dni czterdzieści wzbudzać wielkopostnego ducha umartwienia.
Uroczystość Zesłania Ducha Świętego kończy okres liturgicznej radości ze Zmartwychwstania Jezusa Chrystusa. Dla mnie jest to zawsze trudniejsze - mieć w sobie przez pięćdziesiąt dni paschalną radość niż przez dni czterdzieści wzbudzać wielkopostnego ducha umartwienia.
Wciąż przyłapuję się na tym, że Wniebowstąpienie odbieram jako smutne wydarzenie – pożegnanie z Jezusem: „A kiedy ich błogosławił, rozstał się z nimi i został uniesiony do nieba” (Łk 24,51). Naprawdę dramatycznie to brzmi: rozstał się z nimi. Po euforii wywołanej Zmartwychwstaniem i po czterdziestu dniach doświadczania chrystofanii, czyli spotkań ze Zwycięzcą Śmierci, w których Pan wzmacniał wiarę uczniów, nadszedł dla Apostołów moment rozstania z Mistrzem, któremu towarzyszyli przez kilka lat, którego stracili i odzyskali na nowo, by teraz znów Go stracić, ale już bezpowrotnie.
Wciąż przyłapuję się na tym, że Wniebowstąpienie odbieram jako smutne wydarzenie – pożegnanie z Jezusem: „A kiedy ich błogosławił, rozstał się z nimi i został uniesiony do nieba” (Łk 24,51). Naprawdę dramatycznie to brzmi: rozstał się z nimi. Po euforii wywołanej Zmartwychwstaniem i po czterdziestu dniach doświadczania chrystofanii, czyli spotkań ze Zwycięzcą Śmierci, w których Pan wzmacniał wiarę uczniów, nadszedł dla Apostołów moment rozstania z Mistrzem, któremu towarzyszyli przez kilka lat, którego stracili i odzyskali na nowo, by teraz znów Go stracić, ale już bezpowrotnie.
Metafora drogi trafnie oddaje, czym jest życie chrześcijanina. To nieustanne pielgrzymowanie po ścieżkach relacji z Bogiem i odkrywanie głębi Tajemnicy Jego Obecności. Kościół jest wspólnotą wierzących w Boga osób, które razem idą do jednego celu, jakim jest zbawienie w Chrystusie. Aby jednak nie stracić z oczu tego celu, potrzebne jest nieustanne rozeznawanie, co Duch Święty chce nam dzisiaj powiedzieć, i otwieranie serca na Jego natchnienia.
Metafora drogi trafnie oddaje, czym jest życie chrześcijanina. To nieustanne pielgrzymowanie po ścieżkach relacji z Bogiem i odkrywanie głębi Tajemnicy Jego Obecności. Kościół jest wspólnotą wierzących w Boga osób, które razem idą do jednego celu, jakim jest zbawienie w Chrystusie. Aby jednak nie stracić z oczu tego celu, potrzebne jest nieustanne rozeznawanie, co Duch Święty chce nam dzisiaj powiedzieć, i otwieranie serca na Jego natchnienia.
Używamy różnych symboli, znaków czy barw, żeby jakoś wyróżnić się spośród bezimiennego tłumu i podkreślić swoją przynależność do narodu czy do jakiejś grupy społecznej. Kibice ubierają się w barwy ulubionego zespołu, żeby okazać swoją sympatię i poparcie dla drużyny. Partie polityczne mają swoje logo, które członkowie ugrupowania przypinają do swoich marynarek. Wszystko to ma nam pomóc powiedzieć innym, kim jesteśmy, jakie wartości wyznajemy, czym się interesujemy i co jest dla nas ważne. Także w sferze religijnej istnieje wiele symboli czy znaków, które mają powiedzieć innym o mojej wierze bądź niewierze w Boga, o mojej przynależności wyznaniowej. A co ma wyróżniać chrześcijan?
Używamy różnych symboli, znaków czy barw, żeby jakoś wyróżnić się spośród bezimiennego tłumu i podkreślić swoją przynależność do narodu czy do jakiejś grupy społecznej. Kibice ubierają się w barwy ulubionego zespołu, żeby okazać swoją sympatię i poparcie dla drużyny. Partie polityczne mają swoje logo, które członkowie ugrupowania przypinają do swoich marynarek. Wszystko to ma nam pomóc powiedzieć innym, kim jesteśmy, jakie wartości wyznajemy, czym się interesujemy i co jest dla nas ważne. Także w sferze religijnej istnieje wiele symboli czy znaków, które mają powiedzieć innym o mojej wierze bądź niewierze w Boga, o mojej przynależności wyznaniowej. A co ma wyróżniać chrześcijan?
Chrystus Dobry Pasterz jest jednocześnie Barankiem wyjętym ze stada, któremu na imię "ludzkość", i złożonym w ofierze. To wynika z Jego bosko-ludzkiej natury, która czyni Go Pośrednikiem należącym do stada i prowadzącym stado.
Chrystus Dobry Pasterz jest jednocześnie Barankiem wyjętym ze stada, któremu na imię "ludzkość", i złożonym w ofierze. To wynika z Jego bosko-ludzkiej natury, która czyni Go Pośrednikiem należącym do stada i prowadzącym stado.
Liturgia Słowa konfrontuje nas dzisiaj ze sceną, w której Zmartwychwstały Jezus ponownie powołuje Szymona Piotra, kierując do niego słowa, które już kiedyś usłyszał: „Pójdź za Mną!” (J 21,19). Apostoł bardzo potrzebuje uleczenia ran, które sam zadał swojemu sercu, zapierając się Mistrza. Chrystus krok po kroku delikatnie opatruje zszarganą duszę ucznia, ukazując mu moc Bożego Miłosierdzia, któremu nikt ani nic nie jest w stanie postawić granic.
Liturgia Słowa konfrontuje nas dzisiaj ze sceną, w której Zmartwychwstały Jezus ponownie powołuje Szymona Piotra, kierując do niego słowa, które już kiedyś usłyszał: „Pójdź za Mną!” (J 21,19). Apostoł bardzo potrzebuje uleczenia ran, które sam zadał swojemu sercu, zapierając się Mistrza. Chrystus krok po kroku delikatnie opatruje zszarganą duszę ucznia, ukazując mu moc Bożego Miłosierdzia, któremu nikt ani nic nie jest w stanie postawić granic.
Wielkanoc daje wiele do myślenia. Bo przecież w głowie się nie mieści, że ktoś może wrócić żywy z grobu! To się nie zdarza! Podobnie trudno sobie wyobrazić, że istnieje Boże Miłosierdzie, czyli miłość, która jest cierpliwa oraz gotowa do przebaczenia i pojednania, choć sama tyle razy została już odtrącona.
Wielkanoc daje wiele do myślenia. Bo przecież w głowie się nie mieści, że ktoś może wrócić żywy z grobu! To się nie zdarza! Podobnie trudno sobie wyobrazić, że istnieje Boże Miłosierdzie, czyli miłość, która jest cierpliwa oraz gotowa do przebaczenia i pojednania, choć sama tyle razy została już odtrącona.
Nie lada wyzwaniem jest opisać w krótkim tekście to, czym liturgia Kościoła karmi nas podczas obchodów Triduum Paschalnego. Te dni są pełne duchowej treści - nasycone symbolami i obfite w Słowo. Najważniejsze przesłanie tych obchodów moglibyśmy streścić słowami z Łukaszowej Ewangelii: "Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał" (Łk 24,5-6).
Nie lada wyzwaniem jest opisać w krótkim tekście to, czym liturgia Kościoła karmi nas podczas obchodów Triduum Paschalnego. Te dni są pełne duchowej treści - nasycone symbolami i obfite w Słowo. Najważniejsze przesłanie tych obchodów moglibyśmy streścić słowami z Łukaszowej Ewangelii: "Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał" (Łk 24,5-6).
Męka Jezusa, z którą w Niedzielę Palmową w szczególny sposób się mierzymy, może stać się dla nas najlepszym rachunkiem sumienia. Rozmyślając nad kolejnymi pasyjnymi scenami - zarówno nad tymi, o których znajdziemy zapiski w Ewangeliach, jak i nad tymi, które przekazała nam chrześcijańska tradycja - mamy pomyśleć o tym, jak wyglądałoby nasze spotkanie z Jezusem zmierzającym na Kalwarię.
Męka Jezusa, z którą w Niedzielę Palmową w szczególny sposób się mierzymy, może stać się dla nas najlepszym rachunkiem sumienia. Rozmyślając nad kolejnymi pasyjnymi scenami - zarówno nad tymi, o których znajdziemy zapiski w Ewangeliach, jak i nad tymi, które przekazała nam chrześcijańska tradycja - mamy pomyśleć o tym, jak wyglądałoby nasze spotkanie z Jezusem zmierzającym na Kalwarię.
To zadziwiające, jak niekiedy bardzo przywiązujemy się do tego, co znamy, zabijając w sobie jednocześnie pragnienie rozwoju i poszukiwania tego, co lepsze. Jak w świecie finansów, tak i w świecie duchowym potrzeba inwestycji, choć może to być chwilowo bardzo odczuwalne i kosztowne, by móc potem osiągnąć w przyszłości konkretne korzyści.
To zadziwiające, jak niekiedy bardzo przywiązujemy się do tego, co znamy, zabijając w sobie jednocześnie pragnienie rozwoju i poszukiwania tego, co lepsze. Jak w świecie finansów, tak i w świecie duchowym potrzeba inwestycji, choć może to być chwilowo bardzo odczuwalne i kosztowne, by móc potem osiągnąć w przyszłości konkretne korzyści.
Relacja Boga z człowiekiem to sprawa bardzo skomplikowana. Dlaczego? Nic tak nie komplikuje życia jak wolność i to, co z niej wynika: decyzje i wybory. A konfrontacja, która dokonuje się w spotkaniu między dwiema wolnymi osobami, to historia na osobną książkę. Jedno z pewnością wymaga podkreślenia: nikt nie daje nam takiej wolności, jaką daje nam Bóg, ponieważ wolność jest tym większa, im większa jest miłość. A jeśli Bóg jest Miłością, to jest także Wolnością.
Relacja Boga z człowiekiem to sprawa bardzo skomplikowana. Dlaczego? Nic tak nie komplikuje życia jak wolność i to, co z niej wynika: decyzje i wybory. A konfrontacja, która dokonuje się w spotkaniu między dwiema wolnymi osobami, to historia na osobną książkę. Jedno z pewnością wymaga podkreślenia: nikt nie daje nam takiej wolności, jaką daje nam Bóg, ponieważ wolność jest tym większa, im większa jest miłość. A jeśli Bóg jest Miłością, to jest także Wolnością.
Dać komuś drugą szansę jest dla nas nie lada wyzwaniem. Dać kolejną szansę, gdy druga została zaprzepaszczona, wydaje się nam czasami całkowicie niemożliwe do spełnienia. Przecież druga szansa to i tak już było z naszej strony wielkie miłosierdzie! Jakże można oczekiwać więcej?!
Dać komuś drugą szansę jest dla nas nie lada wyzwaniem. Dać kolejną szansę, gdy druga została zaprzepaszczona, wydaje się nam czasami całkowicie niemożliwe do spełnienia. Przecież druga szansa to i tak już było z naszej strony wielkie miłosierdzie! Jakże można oczekiwać więcej?!